Cielesne uciechy – recenzja mangi Sam na sam

Sam na sam - recenzja mangi

Oferta wydawnictwa Akuma powiększyła się niedawno o nowy tytuł Sam na sam. Jest to już druga pozycja autorstwa Napaty, która oficjalnie wzbogaca nasz rynek. Tytuł na pewno powinien zwrócić uwagę miłośników mangowej pikanterii. Czy ma on jednak coś więcej do zaoferowania?

Manga Sam na sam to zbiór 12 różnych krótkich historyjek, których zadaniem jest dostarczenie odbiorcy pokaźnej dawki pikanterii i mocne rozbudzenie jego wyobraźni. Mamy więc tutaj do czynienia z kolejną pozycją, w której wizualne walory przekładane są nad opowieść. Jak sam tytuł wskazuje, bohaterami poszczególnych rozdziałów są pary, które w najróżniejszych okolicznościach dały się porwać żądzy i namiętności.

Wydawnictwo Akuma dość regularnie powiększa swoją ofertę, wypełniając pewną niszę na naszym rynku. Wybierane przez nich pozycje charakteryzują się dość różnorodnym „poziomem jakościowym”. Zresztą należy sobie powiedzieć to wprost, że dobre tytuły przeplatają oni pozycjami dosyć przeciętnymi. Niestety właśnie do tego grona należy zaliczyć mangę Sam na sam.

Tytuł obok wyrazistej dawki mangowej erotyki naprawdę nie ma nic ciekawego do zaoferowania odbiorcy. Hentai jako gatunek oczywiście nigdy nie charakteryzował się nadmiernie ambitnymi scenariuszami. Niektórzy twórcy starają się jednak urozmaicić komiksowy sex, jakąś zwięzłą i racjonalną opowieścią. Napata w zbiorze swoich prac idzie jednak na łatwiznę, kreśląc postacie, które dość szybko przechodzą do „akcji”. Na dodatek braki scenariuszowe idą tutaj w parze z dość średnimi projektami postaci (nie chodzi o rysunki). Twórca często popada w mocne skrajności, ukazując albo całkiem niewinne bohaterki (które dają się porwać namiętności), albo zdecydowane i pewne siebie niewiasty. Na temat męskich partnerów nie ma sensu cokolwiek pisać, bo robią oni tutaj wyłącznie za dodatek.

Tym, co na pewno wyróżnia mangę Sam na sam i pozwala jej zabłysnąć, jest świetnie przygotowana oprawa rysunkowa. Twórca zna się na swojej pracy i kreśli dzieła, które potrafią przyciągnąć uwagę. Prym oczywiście wiodą żeńskie bohaterki, które przygotowane są z wielką pieczołowitością. W przeciwieństwie do innych twórców artysta nie przesadza z walorami anatomicznymi (bardziej gustując w drobnych ciałach – momentami wręcz niepokojąco „drobnych”). Dzięki temu unika on wizualnych udziwnień, które dalekie byłyby od rzeczywistości.

Powodów do narzekania (przynajmniej dużych) nie można mieć również w przypadku jakości rodzimego wydania. Przyczepić można się tutaj jedynie do niektórych dialogów i ich infantylności wzbudzającej śmiech (prawdopodobnie nie jest to jednak wina tłumaczenia, a poziomu oryginalnych tekstów). Sam tomik prezentuje się bardzo dobrze, doskonała jakość druku, kilka kolorowych stron i jak zawsze świetnie przygotowane dodatki (zakładka, plakat).

Wizualne piękno i duża dawka pikanterii to jednak trochę za mało, aby móc zachwycić się tytułem. Sam na sam jest typowym średniakiem, po który sięgną jedynie najwięksi fani i to w momencie, kiedy nie będą mieli pod ręką niczego lepszego.

Sam na sam - przykładowy rysunek


Dziękujemy wydawnictwu Akuma za udostępnienie egzemplarza do recenzji.

OCENA:
5/10

Podsumowanie.

Duża dawka ekscytującej pikanterii, pięknie prezentujące się rysunki kontra przeciętni bohaterowie i brak sensownego scenariusza.

0 0 votes
Article Rating
Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
0
Would love your thoughts, please comment.x