Powrót legendy – recenzja komiksu Powrót Mrocznego Rycerza: Złote dziecko

Powrót Mrocznego Rycerza Złote dziecko - recenzja komiksu

Frank Miller to prawdziwa legenda świata komiksu, która potrafiła wycisnąć z postaci Batmana przysłowiowe ostatnie soki, tworząc z niego bezpardonowego i uwielbianego przez tłumy superbohatera. Punktem przełomowym dla niego było wydanie w 1986 roku tytułu „Powrót Mrocznego Rycerza”. Od tego momentu minęło jednak ponad trzydzieści lat, a świat uległ poważnym przeobrażeniom. Zmieniła się nie tylko moda, ale również gusta nowych czytelników. Konsekwencję czego była potrzeba „odświeżenia” historii i dostosowania jej do czasów współczesnych. Z takim właśnie założeniem na rynku pojawia się Powrót Mrocznego Rycerza: Złote dziecko.

Nowi bohaterowie

Akcja komiksu dzieje się trzy lata po wydarzeniach znanych z „Batman: Mroczny Rycerz – Rasa Panów”. Historia kręci się wokół Lary, Carrie Kelley i młodego Jonathana Kenta. Pierwsza z nich niezbyt przychylnie spoglądała na ludzkość, widząc każdy jej najmniejszy błąd. Wykorzystała ona jednak ten czas, aby lepiej rozumieć ludzi i ich nie zawsze racjonalne postępowania. Carrie z kolei dorosło do roli Batwoman, stając się pełnoprawnym superbohaterem dbającym o bezpieczeństwo niewinnych. Obie będą musiały teraz naprawdę mocno połączyć swoje siły, aby przeciwstawić się nowemu potężnemu złu zagrażającemu Gotham. Gdzieś pośrodku całej tej zawieruchy znajduje się wspomniany Jonathan, będący tytułowym złotym dzieckiem i zarazem jedną z najpotężniejszych postaci w całym wszechświecie.

Rysunek 1

Polityka i superbohaterowie

Zarys fabularny nie zdradza gdzie w całej tej fabule, znajduje się sam Batman. Odpowiedź będzie dla wielu miłośników tej postaci dość zaskakująca – po prostu go tu nie ma. Pierwsze skrzypce wiodą wymienione postacie, dla których Miller przygotował kilka wyzwań. Jonathan i Lara mierzą się z potężnym Darkseidem, Batwomen z kolei ma bardziej przyziemne obowiązki. W mieście wybuchają bowiem poważne zamieszki związane z wyborami prezydenckimi. Zwolennicy jednego kandydata (Trumpa), atakowani są przez grupy ludzi przypominających Jokera. Widać więc wyraźnie, że scenarzysta chciał połączyć topowy komiks superbohaterski ze swoją „przenikliwą” analizą sytuacji politycznej USA. Niestety nie wyszło mu to tak, jak powinno i czytelnik otrzymuje dość przeciętną historię, w której nie brakuje miejsc wypełnionych nic niewnoszącą polityczną papką. Mocny, wręcz chwilami agresywny ton twórcy, jasno opowiadający się po jednej stronie politycznej barykady, może być dla części potencjalnych odbiorców niemożliwy do przełknięcia. Oczywiście każdy może wyrażać swoje zapatrywania polityczne, jednak czy komiks tego typu jest do tego dobrym miejscem?

Rysunki

Zdecydowanie wiele więcej dobrych słów można napisać na temat warstwy artystycznej komiksu, za którą odpowiedzialny był Rafaela Grampa. Jego wizja mocno czerpie z estetyki Mrocznego Rycerza, jednocześnie dodając wiele od siebie. Prezentowana przez niego akcja jest mocna i widowiskowa, jednocześnie bardzo przejrzysta. Jeśli chodzi o projekty postaci, są one dobrze przygotowane i na tyle wyraziste, że przykuwają wzrok czytelnika. W przypadku niektórych z nich można doszukać się pewnych inspiracji (chociażby Jonathan nasuwający skojarzenia z Akirą).

Przykładowa plansza

Z bólem serca muszę stwierdzić, że Powrót Mrocznego Rycerza: Złote dziecko to dzieło za bardzo przeciętne jak na możliwości Franka Millera. Z każdym kolejnym wydanym przez niego komiksem, zaczyna odnosić się wrażenie, że w życiu każdego szanującego się wielkiego artysty przychodzi moment, aby powiedzieć „dość”.


Dziękuję wydawnictwu Egmont za udostępnienie egzemplarza do recenzji.

  • 5/10
    Fabuła - 5/10
  • 7/10
    Rysunki - 7/10
  • 7/10
    Wydanie - 7/10
6.3/10

Krótko:

Kiedy zbyt mocno polityka wkracza do świata superbohaterów, nie wróży to nic dobrego.

0 0 votes
Article Rating
Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
0
Would love your thoughts, please comment.x