Nie wszystkie kotki lubią słońce, ale album Catwoman: Rzymskie wakacje pokazuje, że najlepsza złodziejka potrafi odnaleźć się nawet w upalnym chaosie włoskiego półświatka. Zwłaszcza jeśli chce się odpocząć od Gotham i Mrocznego Rycerza. Zamiast jednak leniwego wypoczynku czeka na nią duża dawka adrenaliny. Czy to wystarczy aby mocno przykuć uwagę czytelnika?
Tajemnica, miłość i zbrodnia pod słońcem Italii.
Catwoman: Rzymskie wakacje to sześciozeszytowa miniseria autorstwa Jepha Loeba i Tima Sale’a, będąca jednocześnie fabularnym łącznikiem i uzupełnieniem takich klasyków jak Batman: Długie Halloween i Batman: Mroczne zwycięstwo. Tym razem twórcy przenoszą akcję z mrocznego Gotham do malowniczej, ale równie niebezpiecznej Italii. Selina Kyle opuszcza swoje miasto w poszukiwaniu odpowiedzi – nie tylko na temat przestępczego imperium Falcone’ów, ale również na temat własnego pochodzenia. Podczas tej osobistej wyprawy do Rzymu towarzyszy jej nikt inny jak Edward Nygma – Riddler, który z pozoru ma pomagać, ale w praktyce dodaje tylko chaosu. Tajemnicze morderstwa, omamy wywoływane przez toksyny Stracha na Wróble, pojawienie się Cheetah i innych przeciwników Batmana, a wszystko to splecione z narracją pełną niedopowiedzeń i noir’owej atmosfery – oto co oferuje ta opowieść.
Kobieta z przeszłością, która nie daje o sobie zapomnieć.
Loeb tworzy Selinę Kyle jako postać bardziej wielowymiarową niż kiedykolwiek wcześniej. To nie tylko złodziejka w obcisłym lateksie flirtująca z Batmanem, ale kobieta udręczona, rozchwiana emocjonalnie, z silną potrzebą zrozumienia samej siebie. Jej podróż nie jest tylko geograficzna – to wędrówka przez lęki, wspomnienia i toksyczne relacje. Koszmary, które prześladują ją w nocy, ukazują Batmana – raz jako wybawcę, raz jako oprawcę – sugerując skomplikowaną więź, jaka ich łączy. Co istotne, Selina zdaje się w tych snach rozpoznawać go jako Bruce’a Wayne’a, co dodaje warstwy podświadomego napięcia i niedopowiedzenia.
Loeb zgrabnie wykorzystuje konwencję historii detektywistycznej i noir, przeplatając ją z osobistym dramatem. Selina przypomina tu klasyczne femme fatale, ale bez płaskości tego archetypu – jest równie silna, co podatna na zranienie. Fakt, że pozostaje zawieszona pomiędzy światem przestępczości zorganizowanej a galerią „dziwacznych” superzłoczyńców, czyni z niej postać niepasującą nigdzie w pełni – i właśnie to jest jej największym atutem.
Fabularna układanka – zbyt dużo puzzli?
Choć „Rzymskie wakacje” pełnią rolę uzupełniającą do wydarzeń z Mrocznego Zwycięstwa, struktura narracyjna bywa tu problematyczna. Główna tajemnica – kim jest ojciec Seliny – została wcześniej zasugerowana (a miejscami nawet wprost zdradzona) w poprzednich tomach. Przez to historia, która powinna tętnić napięciem, dla uważnych czytelników może być przewidywalna. Loeb pisze, jakbyśmy nie znali odpowiedzi, przez co wiele scen wprowadza nas w niepotrzebne konfuzje – niedopowiedzenia wydają się wymuszone, a dialogi przesadnie enigmatyczne.
Pojawia się też wątpliwość co do chronologii – czy lepiej czytać „Rzymskie wakacje” przed Mrocznym Zwycięstwem, by uniknąć spoilera, czy jednak pozostać przy oryginalnej kolejności? Komiks działa jako autonomiczna opowieść, ale jego pełny ładunek emocjonalny zostaje zredukowany, jeśli już wiemy, że Selina uważa się za córkę Falcone’a.
Styl noir w kobiecym wydaniu.
Selina w tej opowieści przypomina detektywa z klasycznego filmu noir – błąkającą się po obcym mieście, próbującą rozwikłać zagadki, które dotykają jej własnej tożsamości. Ma słabości, popełnia błędy, jest emocjonalna i impulsywna – i właśnie to czyni ją bardziej ludzką niż wielu herosów DC. Jej dynamiczna relacja z Riddlerem stanowi ciekawy kontrapunkt – balansuje między komizmem a napięciem, choć można odnieść wrażenie, że Loeb nie do końca zdecydował, jaką rolę Edward ma pełnić w tej historii.
Tim Sale – styl rozpoznawalny, choć bez fajerwerków.
Rysunki Tima Sale’a są charakterystyczne: ekspresyjne, przerysowane, balansujące na granicy groteski i stylizacji. Choć jego prace w Rzymskich wakacjach nie robią takiego wrażenia jak w Długim Halloween, nadal są spójne i klimatyczne. Tło Rzymu – fontanny, kościoły, wąskie uliczki – zyskuje niemal teatralny charakter. Sceny nocne, snujące się jak koszmary, doskonale oddają psychologiczny stan Seliny. Szkoda tylko, że niekiedy mimika postaci wydaje się zbyt uproszczona, a tła zbyt puste.

Więcej klimatu niż konkretu?
Komiks Catwoman: Rzymskie wakacje nie jest klasyczną historią o superbohaterce. To bardziej intymny portret kobiety szukającej odpowiedzi – nie tylko o przeszłość, ale i o siebie. Z jednej strony to oryginalna próba rozbudowania mitologii Catwoman, z drugiej – historia, która chwilami tonie we własnej atmosferze i niedopowiedzeniach. Pod kątem wpływu na szerszy kanon Batmana, tom nie wnosi rewolucji. Ale jako spojrzenie na Catwoman poza Gotham, bez obecności Batmana w centrum wydarzeń, to wartościowy dodatek do serii.
PLUSY: | MINUSY: |
|
|
|
|
|
|
|
Catwoman: Rzymskie wakacje.
Ocena:
Catwoman: Rzymskie wakacje to przyzwoity komiks, który stawia na klimat, introspekcję i kameralność, zamiast efektownych bijatyk i wielkich zwrotów akcji. Loeb i Sale pokazują, że potrafią opowiadać mniejsze, bardziej osobiste historie, choć nie każdemu czytelnikowi przypadnie do gustu brak większych stawków. To tytuł, który zyskuje, gdy czytamy go jako portret psychologiczny, a nie kolejny rozdział w uniwersum DC. Dla kogo? Dla fanów Catwoman, miłośników stylu noir i wszystkich tych, którzy chcą zobaczyć Selinę Kyle poza cieniem Gotham i Batmana.
Tytuł do recenzji dostarczyło wydawnictwo Egmont.
Komiks do znalezienia również na Komiksiarnia Katowice i Ceneo.