Zack Snyder, jeden z najbardziej polaryzujących współczesnych reżyserów powraca z nowym projektem. Tym razem jest to animacja inspirowana nordycką mitologią zatytułowana Zmierzch bogów.
Kryzys wieku średniego Thora albo To zawsze Thor. Tak można by pokrótce skrócić fabułę pierwszego sezonu animacji Zmierzch bogów. Choć serial koncentruje się na postaci wojowniczki Sigrid, której cała rodzina zostaje zamordowana przez boga piorunów. Bohaterka poprzysięga zemstę i wyrusza w podróż, której ostatecznym celem ma być zgładzenie wszechmocnego boga. Prawda jest jednak taka, że gdyby nie rozterki Thora, cała historia nie miałaby miejsca, co mnie po obejrzeniu wszystkich odcinków wyjątkowo rozśmieszyło.
Wiele osób wskazuje na to, że Zack Snyder w końcu stonował tutaj nieco swoje twórcze zapędy. Wciąż mamy charakterystyczne dla amerykańskiego reżysera elementy takie jak sceny w zwolnionym tempie, skupianie się na krajobrazie i niezliczone ilości akcji. Jest tego wszystkiego jednak mniej, a w animacji bardziej niż w jego poprzednich produkcjach wybija się fabuła. Szkoda tylko, że jest to historia w wielu miejscach przewidywalna i nużąca.
Powiedzmy sobie szczerze, serial epatuje nagością, seksem, przemocą i krwią. Mamy te elementy dosłownie w każdym odcinku, a to sprawia, że niewiele się one od siebie różnią. Nawet sama historia mogłaby toczyć się w żywszym tempie, ale Zack Snyder gra z nami na czas. Wizualnie te elementy sprawiają, że produkcja Netflixa zaznacza swoje miejsce na mapie współczesnych animacji. Według mnie ich ogromna ilość tak naprawdę niewiele wnosi jednak do fabuły. Czy nie byłaby ciekawsza interpretacja nordyckiej mitologii, gdyby było ich mniej? Moim zdaniem tak.
Główni bohaterowie, na czele z Sigrid ostatecznie wychodzą na głupków. Zmierzch bogów wprost mówi nam, że Loki, któremu wojowniczka zaufała jest bogiem psot i oszustw. Na kilometr czuć, że prędzej czy później ją wykiwa. Nawet jej towarzysze w pewnym stopniu to czują i w wielkim finale w końcu tak się dzieje. Ja miałem takie przeczucie na bardzo wczesnym etapie serialu i podejrzewam, że nie tylko ja. To sprawia, że historia zawodzi.
Jak wspomniałem, wizualnie serial prezentuje się naprawdę porządnie i tylko to ratuje go w moich oczach. Mamy pod tym kątem swego rodzaju mieszankę Samuraja Jacka i filmów Tomma Moore’a, co mi przypadło do gustu. Gdyby tylko nie ta przemoc. Ta non stop przelewająca się krew i próby wrzucania do nordyckiej opowieści fragmentów, które w oczywisty sposób kojarzą nam się z dzisiejszymi czasami. Wtedy byłoby bardzo dobrze.
Źródło: YT Netflix.
Zmierzch bogów Netflixa pozostawia po sobie mieszane odczucia z przewagą tych negatywnych. Styl animacji nie pomaga przykryć dziwnych wyborów fabularnych. Nordycka mitologia jest bogata we wciągające opowieści. Tutaj ma się wrażenie, że Zack Snyder nie wykorzystuje jej potencjału. Nie czujemy się emocjonalnie zaangażowani w drogę zemsty Sigrid, nie tylko za sprawą jej uporu. Nie jest to rozbudowana, oryginalna historia i mamy tu wiele powtarzalnych elementów. To wszystko razem wzięte sprawia, że obok animacji przechodzimy obojętnie, a na następny dzień praktycznie o niej zapominamy.
PLUSY: | MINUSY: | |
Animacja. | Przesadzona treść. | |
Niektóre sekwencje akcji. | Przewidywalność historii. | |
Bardzo przeciętne pomysły fabularne. |
Zmierzch bogów - sezon 1.
Ocena:
Miało być pięknie, przebojowo i ciekawie. Wyszło jednak gorzej niż przeciętnie. Zmierzch bogów, choć zawiera mniej elementów, za które krytykuje się Zacka Snydera, nie wykorzystuje potencjału nordyckiej mitologii, tworząc dzieło, po które raczej nie warto sięgać.