Bezkres kosmosu, trwająca wojna dwóch galaktycznych mocarstw, niesamowita sztuczna inteligencja i ludzie, którzy w tym galimatiasie muszą się jakoś odnaleźć. Czyli nic innego jak kolejna część dobrze przyjętej przez fanów sci-fi serii Expeditionary Force.
Załoga Latającego Holendra pod dowództwem pułkownika Joe Bishopa otrzymała nowe ważne zadanie. Jak zawsze miała to być „łatwa” i „szybka” robota. Trzeba było ustalić, czy Thuranie mają zamiar wysłać na Ziemię kolejny statek i przy okazji wesprzeć siły SEONZ na planecie Paradise. Fani serii z pewnością domyślają się, że nic nie poszło tak jak było zakładane, a ludzie kolejny raz będą zmuszeni zaangażować się w walkę, od której może zależeć los naszej planety. Na dodatek przyjdzie im współpracować z kolejną „irytującą” kosmiczną sztuczną inteligencją, która traktuje nasz gatunek jak „niezbyt rozwinięte małpy”.
Jak do tej pory autor (z małym wyjątkiem na część 3 ½) stara się trzymać tych samych sprawdzonych rozwiązań, łącząc widowiskową akcję z solidną dawką humoru. Nie inaczej jest w przypadku Expeditionary Force #4: Black Ops, które doskonale wpasowuje się w przyjęty trend. Podobnie jak w poprzednich tomach najjaśniejszą częścią powieści (obok widowiskowych potyczek) jest sarkastyczny Skippy i jego kontakty z Joe. Tym razem do tego duetu dołącza nowy niematerialny bohater, którego „charakterek” jeszcze bardziej podbije żartobliwą warstwę książki. Craig Alanson nie zapomina tu również o mocniejszym rozwinięciu niektórych innych pobocznych postaci, tak aby dobrze kontrastowały one z „gwiazdami” serii. Kolejne rozdziały to jednak nie tylko przezabawne dialogi i solidna dawka akcji. Autor dba o to, aby czytelnik cały czas był czymś zaskakiwany. Można więc spodziewać się tutaj licznych zwrotów fabularnych, świetnie skrojonego klimatu niepokoju, odrobiny dramatyzmu, pojawiających się nowych kosmicznych „tajemnic” oraz niczym nieskrępowanej ludzkiej kreatywności (która zaskakuje Skippyego na każdym kroku). Miło jest również obserwować, jak rozwija się „przyjaźń” pomiędzy sztuczną inteligencją i Joe, która niczym sinusoida zapewnia odbiorcy różnoraką dawkę emocji (od nienawiści, przez wściekłość, kończąc na naprawdę silnej braterskiej więzi).
Expeditionary Force #4 jest więc tytułem, który powinien zapewnić każdemu miłośnikowi serii naprawdę kosmiczną dawkę dobrej rozrywki. Nie jest to pozycja wybitna, kierowana do „koneserów” gatunku. Mamy tu do czynienia z typowym książkowym blockbusterem, po który sięga się pragnąc prostej, ale bardzo przyjemnej dawki popkultury sci-fi.
Dziękujemy wydawnictwu Drageus Publishing House za udostępnienie książki do recenzji.
Polecam:
Jak wyłączyć to złośliwe AI?
Ocena:
Kolejna część świetnej serii sci-fi, zapewniająca czytelnikowi solidny zastrzyk dobrego humoru, którą pochłania się w błyskawicznym tempie.