Pułkownik Joe Bishop to żołnierz, który zawsze dotrzymuje obietnic, nawet jeśli dotyczą one pomocy wrednej i niebywale złośliwej kosmicznej sztucznej inteligencji. W końcu pomoc przy uratowaniu Ziemi musi zostać należycie wynagrodzona. Nie pozostaje więc nic innego jak tylko znaleźć się na pokładzie „Latającego Holendra” i wyruszyć w bezkres galaktyki.
Pierwszym tom serii Expeditionary Force zapewniał czytelnikowi sporo wrażeń związanych z „nieproszonymi” gośćmi na naszej planecie, którzy sporo zmienili w postrzeganiu ludzi. Na całe szczęście wszystko skończyło się dobrze i poważne zagrożenie została zażegnane (przynajmniej pozornie). Ogromną rolę w tych miała kosmiczna sztuczna inteligencja, która postanowiła wykorzystać przygłupawych ludzi do realizacji własnych planów.
W Expeditionary Force #2: SpecOps wspomniany już pułkownik Bishop wraz z grupą ochotników, wyrusza w długą, niebezpieczną i prawdopodobnie jednostronną podróż, mającą na celu „pomoc” Skippiemu (potężnemu kosmicznemu AI) w skontaktowaniu się z jego twórcami. Nie będzie to jednak łatwa i przyjemna wycieczka krajoznawcza, a prawdziwa walka o przetrwanie. Kosmos to bardzo niegościnne miejsce, w którym jeśli ma się pecha, to zawsze można trafić na duże problemy. Tak właśnie jest w przypadku „Latającego Holendra” i jego załogi, która będzie miała okazję wykazać się swoją walecznością.
Jeśli ktoś nie zna tej serii i liczy na dojrzałą porcję literatury sci-fi, w której to nowoczesna technologia miesza się z „niesamowitymi” bohaterami, to… ten tytuł zdecydowanie nie jest dla niego. Autor od samego początku kreśli tutaj łatwą, prostą i przyjemną porcję kosmicznej historii, w której absurdalny humor odgrywa równie znaczącą rolę co widowiskowa akcja.
Kosmiczna podróż garstki ludzi będących w dużej mierze uzależnionych od kaprysów złośliwej sztucznej inteligencji, naprawdę potrafi zapewnić czytelnikowi solidną porcję rozrywki. To, co dzieje się tutaj w kolejnych rozdziałach, niejednokrotnie będzie wywoływać u odbiorcy szczere rozbawienie (o ile lubi on prosty humor). Relacje pomiędzy Skippim i Bishopem (czy innymi członkami załogi) nieustannie ewoluują, napędzając sporą część historii.
Bardzo dobre, często mocno humorystyczne dialogi to jedno, w książce na pewno nie zabraknie jednak mocnej akcji. Twórca przygotował dla swoich czytelników zarówno widowiskowe działania w kosmosie, jak i wydarzenia dziejące się na obcej planecie, gdzie ludzie będą musieli walczyć z kilkoma przeciwnościami losu. Niestety, ale to właśnie w tym elemencie fabuły, pojawia się kilka widocznych skaz. Moim zdaniem książka w kilku miejscach jest niepotrzebnie nazbyt rozwlekła, przez co czytanie pewnych rozdziałów dość nuży. Tak samo jest z pewnymi wątkami, które wydają się niepotrzebne (np. odkrycia archeologiczne na wspomnianej planecie). Być może zostaną one rozwinięte w późniejszej części serii i będą stanowić ważną część fabuły, na razie jednak są mało znaczącym dodatkiem.
Tak jak zostało to już wspomniane Expeditionary Force #2: SpecOps to solidny kawałem literatury sci-fi, który jednak nie każdemu przypadnie do gustu. Jeśli jednak ktoś liczy na prostą dawkę kosmicznej rozrywki, to zdecydowanie powinien się tym tytułem zainteresować.
Dziękuję wydawnictwu Drageus Publishing House za udostępnienie egzemplarza do recenzji.
Polecam:
OCENA:
Krótko:
Banda człekopodobnych mało inteligentnych małp i Skippy Wspaniały. Czyli kolejne porcja kosmicznej przygody z wielką dawką dobrego humoru.