Połączenie budowania bazy, mocnej akcji z side-scrollingiem, walki o przetrwanie w postapokaliptycznych klimatach i absurdalnego poziomu trudności. Jeśli dla kogoś taka mieszanka wydaje się interesująca, to z całą pewnością powinien on zaciekawić się grą Until We Die.
Sprawdzone pomysły i niejasna historia.
Until We Die to urocza i naprawdę mocno wciągająca mała gra survivalowa z elementami strategicznymi. Twórcy postawili tutaj na sprawdzone rozwiązania, które pojawiały się w dziesiątkach innych pozycji. Pod względem schematu zabawy tytuł najlepiej jest porównać do ciepło przyjętego przez graczy indyka Kingdom.
Wcielamy się tu w rolę Anny lub Ivana, którzy jako dowódcy przejmują kontrolę nad jedną ze stacji metra. Ich zadanie jest banalnie proste muszą oni obronić podległą im placówkę przez około 30 dni, przed nacierającymi na nią hordami potworów. To właśnie na tym elemencie zabawy największą uwagę będzie skupiał gracz, niespecjalnie przejmując się „fabularną” otoczką, która tutaj prawie nie występuje. Historia nie została tutaj przez twórców potraktowana jako coś ważnego. Opiera się ona tylko na krótkim filmiku na początku gry, który wprowadza nas w tło zabawy. Dowiadujemy się, że Ziemia została zaatakowana przez „potwory”, a ludzie którym udało się przetrwać atak, znaleźli schronienie na stacjach metra. Braki „fabularne” nie są tutaj jednak czymś negatywnym, bo i tak gracz nie będzie miał czasu na zastanawianie się kto i dlaczego pragnie jego śmierci.
Walka o przetrwanie.
Zabawę rozpoczynamy tu od wyboru kierowanego przez nas bohatera. Tak jak zostało to już wspomniane, decyzja gracza ogranicza się do dwóch postaci (Anna, Ivan). Różnią się oni posiadaną bronią oraz pewnymi zdolnościami mogącymi mieć wpływ na przebieg rozgrywki. Dla początkujących graczy polecana jest żeńska bohaterka, mająca zdecydowanie większą „wytrzymałość” (która jest kluczowa w grze). Dopiero wtedy zostajemy przetransportowaniu na podległą nam stację metra wraz z trzema rekrutami. Od tego momentu rozpoczyna się walka z czasem, aby należycie przygotować się na ataki wroga. Rozgrywka podzielona jest na dwie pory doby. Podczas dnia zbieramy zasoby, eksplorujemy tunele metra, budujemy umocnienia. Kiedy zaś słońce zachodzi za horyzont, trzeba przygotować się do walki i postarać przetrwać do świtu. Każdej nocy nasza placówka atakowana jest przez krwiożercze potwory. Z każdą kolejną dobą przeciwnicy stają się silniejsi i liczniejsi, a co kilka dni następuje frontalny atak całej hordy.
Proste zasady.
Rola kierowanej przez nas postaci jest tutaj dość mocno ograniczona. Wieczorami używamy posiadanego oręża, aby wspierać nasze jednostki i bronić umocnień. Zdecydowanie większość czasu będziemy jednak spędzać na wykorzystywaniu postaci do kierowania rekrutami w celu zbierania złomu, jedzenia i budowania nowych obiektów. W momencie posiadania odpowiedniej liczby danego surowca można wznosić nowe użyteczne budowle, które pomocne będą w obronie bazy. Podstawowy „rekrut” może być wtedy rozwinięty do czterech specjalności (kopacz, inżynier, stalker, snajper). Każdy z nich będzie posiadał inne zdolności, dzięki nim będzie można dostać się do nowych części tunelu, lepiej bronić murów czy odkrywać nowe technologie. Rozwojowi ulega również sama baza, w której można stawiać nowe budowle. Ilość tego typu obiektów jest jednak mocno ograniczona. Dodatkowo na mapie można odnaleźć już przygotowane miejsca, które po przejęciu ich dają pewne bonusy. Są one odblokowywane wraz z przetrwaniem określonej ilości dni i dostępne są dopiero podczas kolejnej rozgrywki. Na normalnym poziomie trudności można odblokować tylko dwa takie miejsca. Jeśli chce się odblokować ich więcej, trzeba przetrwać minimum 18 dni na wyższych poziomach trudności, co zdecydowanie nie będzie łatwe. Całościowo tytuł opiera się więc na dość prostych zasadach, które bardzo szybko się pojmuje, co nie oznacza jednak, że uda się graczowi „przeżyć”.
Schematyczność zabawy, inteligencja podwładnych i piekielny poziom trudności.
Rozgrywka potrafi być tutaj naprawdę angażująca i satysfakcjonująca. Nie zmienia to jednak faktu, że po pewnym czasie staje się ona bardzo schematyczna. Każdy kolejny dzień w grze spędzamy na tym samym. Wyruszamy w wybranym przez siebie kierunku eksploracji (prawo lub lewo), zabierając ze sobą grupkę podwładnych i zbieramy odnalezione surowce lub odblokowujemy pomieszczenia/ miejsca do budowy murów (powiększając tym samym bazę). Noc to z kolei przemieszczanie się pomiędzy punktami obrony w celu odpierania wroga. Niebywale frustrująca podczas tego etapu zabawy będzie „wytrzymałość” bohatera, który często porusza się jak ślimak.
Inteligencja ludzi również nie należy tutaj do największych. Rekruci są na tyle głupi, że należy im palcem wskazać co mają robić i czekać na tego efekty. Pewną autonomią wykazują się oni jedynie przy obronie murów (chociaż i z tym czasem mają problemy). Szablonowość kolejnych podejść do gry głównie wynika jednak z jej „wielkości”. Jest to naprawdę „mały” tytuł, który ma do zaoferowania graczowi dość przeciętną różnorodność i po pewnym czasie można stwierdzić, że widziało się w grze już wszystko.
Pewnym minusem dla niektórych graczy będzie tutaj również naprawdę wysoki poziom trudności. Gra już na poziomie „normalnym” stanowi wielkie wyzwanie, które nie wybacza błędów. Źle rozplanowałeś zbieranie zasobów i brakło ci na ulepszenie budynku lub budowę nowego – giniesz. Brakło ci miejsca na nowych rekrutów i miałeś niewystarczającą siłę do obrony – giniesz. Wybrałeś się na eksplorację tuneli i wpadłeś w zasadzkę lub zastała cię noc – giniesz ty albo towarzyszący ci ludzie co już jest równoznaczne z przegraną). Jeśli chce się tutaj osiągnąć sukces, nie pozostaje nic innego jak zaliczać kolejne podejścia do gry i doskonale poznawać mapę, aby wiedzieć gdzie się udać kiedy czegoś brakuje. Nawet to nie jest jednak gwarantem sukcesu. Ja spędziłem z tytułem około 40 godzin i udało mi się dotrwać najdalej do 25 dnia.
Pixelart.
Twórcy postawili tutaj na naprawdę uroczą prostą pixelartową grafikę, która umie jednak zachwycić pewną szczegółowością. Dobrze oddaje ona mroczny klimat metra (głównie za sprawą doskonałego operowania światłem i mgłą), budynki oraz jednostki/potwory są zróżnicowane i dosyć szczegółowo przygotowane. Nieźle prezentuje się również animacja postaci. Dobrze została również dopasowana muzyka do klimatu produkcji i potrafi ona utrzymać aurę niepokoju (szczególnie w nocy).
Podsumowanie.
Until We Die to naprawdę niezła i pod wieloma względami solidna gra potrafiąca zapewnić graczowi wiele rozrywki. Staje się ona jednak po pewnym czasie bardzo monotonna i niekoniecznie zachęci ona wszystkich do poświęcenia jej większej ilości godzin. Gdyby tylko twórcy postarali się o większy zasób treści i wyraźną progresywność zabawy, można byłoby tutaj mówić o małym pixelartowym hicie.