Spragnieni krótkiej growej rozrywki opartej na emocjonalnej narracji? Jeśli tak, to zdecydowanie warto zainteresować się tytułem Carry Onward, który wyciśnie z was trochę łez.
Smutna historia
W grze wcielamy się w Thomasa – mężczyznę, który wyniku wypadku traci swoją narzeczoną. Od tej chwili zostaje sam w ich wspólnym mieszkaniu. Popada w alkoholizm i trwającą miesiącami zadumę. Po roku żałoby, Thomas dostaje wiadomość od swojego przyjaciela Dave’a, który oznajmia mu, że ma dla niego propozycję, która pomoże mu stanąć na nogi. To od nas zależy czy będziemy chcieli tego dokonać i kontynuować życie.
Rozgrywka.
Carry Onward cechuje się bardzo prostą mechaniką. Poruszając się po mieszkaniu (widzianym z lotu ptaka) mamy do dyspozycji dwa przyciski. Jednym wchodzimy w interakcje z danym przedmiotem, drugim przewijamy monologi bohatera. Całość zabawy polega tu na przemierzaniu domu pełnego kartonów i porozrzucanych przedmiotów, gdzie każdy z nich nacechowany jest jakimi silnymi emocjami/wspomnieniami.
Jeśli na elemencie, do którego podejdziemy, pojawi się jasny symbol, to znak, że możemy poznać historię tego przedmiotu. Za każdym razem, do wyboru mamy trzy różne wyrazy (gra dostępna jest tylko w języku angielskim). Przykładowo podchodząc do telewizora, ukażą nam się napisy: silhouette, adventure, aspirations (sylwetka, przygoda, aspiracje). Po wybraniu jednego z nich możemy wysłuchać tego, co ma nam do powiedzenia Thomas. Podchodząc do czajnika słyszymy, jak mężczyzna rozpamiętuje to, jak kiedyś wraz z ukochaną celebrowali wspólne poranki, delektując się kawą. Wspomina również o tym, że odkąd ona zniknęła już trudno mu pozostać przytomnym i cieszyć się codziennością.
W taki sposób przemierzamy kilka pomieszczeń. Kuchnię wraz z salonem, łazienkę, biuro, sypialnię i przedpokój. Nasz bohater raz za razem informuje nas jak bardzo tęskni za swoją narzeczoną i jak wspaniałą osobą była. Dowiadujemy się również, że jest architektem i od tej pory chciałby swoją twórczością pomagać ludziom dookoła.
Jak odnaleźć siebie po takiej tragedii?
W momencie, w którym zobaczymy już każdy z interaktywnych elementów, słyszymy dźwięk nadjeżdżającej ciężarówki. To znak, że musimy przenieść spakowane pudła i wyjść z budynku. Dopiero po wyniesieniu każdego z nich możemy przedostać się do wspomnianej sypialni, w której znajdziemy kilka zdjęć pary. To chyba najbardziej emocjonalna część tej historii.
Gra pyta nas o to, jaką fotografię chcemy zabrać ze sobą. Po decyzji wychodzimy z mieszkania. Od wyprowadzki mija rok. Przenosimy się do innej lokalizacji. W moim przypadku była to plaża usłana palmami. Możemy poruszać się tylko po wyznaczonej ścieżce, a podczas tej czynności bohater po raz kolejny wspomina o tym, jak zmieniło się jego życie.
I tak zmierzamy ku końcowi. Nie chcę zdradzać mojego zakończenia. Tytuł oferuje pięć różnorodnych możliwych zakończeń, a więc zachęca do tego, aby przejść go kilkukrotnie.
Co mi się podobało?
Gra Carry Onward została stworzona w 2023 roku przez Andreya Chudaeva. Jak na jednoosobowy zespół uważam, że stworzył naprawdę kompletną produkcję. Bardzo podobała mi się kolorystyka użyta do oddania klimatu opowieści. Użyto stonowanych kolorów, które kojarzą mi się z blaknięciem wspomnień. Do tego dochodzi dobrze dobrana muzyka, która wprawia w nostalgiczny nastrój, sprawiając, że można się wczuć w sytuację bohatera.
Dowiadujemy się również tego, jaką kobietą była jego wybranka i jesteśmy w stanie zrozumieć to, jak bardzo cierpi w swojej samotności. Z jednej strony dostajemy niewymagającą mechanikę gry, a z drugiej konkretną dawkę przeżyć osoby z traumą. Zwróciłam także uwagę na barwę głosu naszej postaci, która początkowo jest pozbawiona emocji, jednak w trakcie historii staje się coraz bardziej optymistyczna.
Co mi się nie podobało?
Brakowało tutaj głębszego poznania samego Thomasa. Głównie skupia się on tu na swojej byłej partnerce oraz na tym, że dobrze byłoby się zmienić, aby uhonorować jej życie. Tendencja do powtarzania frazesów typu „muszę się zmienić” zaczyna jednak trochę irytować. Może to kwestia tego, że nigdy nie przeżyłam podobnej tragedii i nie umiałam w pełni wczuć się w myśli bohatera. Po drugie, nie odczułam tak bardzo istoty procesu, w którym podejmowałam decyzję. Opcje, spośród których mogłam wybierać nie sprawiały, że musiałam podjąć się rozwikłania jakiegoś dylematu moralnego. Zazwyczaj po prostu klikałam w losowe słowo, które mnie ciekawiło. Dodam, że jestem wielką fanką gier RPG, może dlatego zwróciłam na to uwagę.
Ponadto gra w pierwszej części – chodzenia po domu, działała bez zarzutu. Dopiero gdy zostałam przeniesiona do piaszczystej lokalizacji, zaczęła mocno się ścinać. Na szczęście trwało to stosunkowo krótko.
Podsumowanie.
Carry Onward to dosyć specyficzna, ale też przyciągająca uwagę graczy produkcja, będąca swoistego rodzaju emocjonalnym doznaniem. Najbardziej zachwycać można się tu pomysłem fabularnym, który dotyka konkretnego problemu, z którym możemy zmierzyć się w realnym życiu.
Niestety, ale towarzyszy temu kilka niedociągnięć wpływających na końcową ocenę. Nadal jest to jednak na tyle intrygująca gra, że warto po nią sięgnąć, mając kilkadziesiąt minut wolnego czasu.
Źródło: YT andreychudaev.
Tytuł był ogrywany na Nintendo Switch. Grę do recenzji dostarczył wydawca firma Nejcraft.
PLUSY: | MINUSY: | |
Gra z wyrazistymi i żywymi emocjami umiejącymi oddziaływać na gracza. | Gra jest bardzo krótka (można ją skończyć w 30 minut). | |
Prosta, ale przyjemna mechanika zabawy. | Brak rozwinięcia charakteru głównego bohatera. | |
Świetnie dobrana muzyka. | Znikome poczucie sprawczości przy dokonywaniu wyboru. | |
Lubi czasem poważnie „chrupnąć”. |
Carry Onward.
Ocena:
Krótka growa historia pełna mocnych emocji wpływających na odbiorcę, których odbiór psuje jednak kilka zauważalnych błędów/niedociągnięć tytułu.