Parkour pomiędzy zombiakami – recenzja gry Dying Light 2

Dying Light 2 - recenzja

Techland powraca z drugą częścią swojej kultowej gry Dying Light. Czy warto było czekać ponad 5 lat? Jak na tle pierwszej produkcji wypada jej kontynuacja? I jak to wszystko wygląda na klasycznej PS4? Dowiecie się tego z poniższej recenzji.

Techland to rodzima firma mająca za sobą takie hity jak Call of Juarez, Dead Island czy Dying Light. Ostatnia produkcja była typową grą akcji z otwartym światem, utrzymaną w klimatach survival horroru. Nie zliczę, ile godzin spędziłem w DL, kiedy debiutowała ona w 2015 roku. Więc kiedy tylko gruchnęła wieść o tym, że doczekamy się drugiej odsłony, nie mogłem się doczekać. Niestety przyszło nam na nią sporo poczekać, głównie z powodu problemów pandemicznych na całym świecie. Premiera była przekładana, jak to miało miejsce przy największych produkcjach z segmentu gier AAA. Według ustaleń gra miała się ukazać 7 grudnia 2021 r. – jednak sytuacja na całym świecie doprowadziła do przełożenia tej daty na luty roku 2022, co jednak wzmocniło apetyty fanów. Czy więc opłacało się czekać? Czy raczej możemy spodziewać się klęski rodem z Cyberpunka 2077?

Witaj pielgrzymie – Dying Light 2 słów kilka o fabule.

Myślę, że większość czytelników, którzy chcą sięgnąć po Dying Light 2, miała okazję zagrać w część pierwszą. Jednak jeżeli są osoby, które po raz pierwszy mają do czynienia z tą serią Techlandu, postaram się w kilku słowach przybliżyć, co działo się w poprzedniej odsłonie. Naszym poprzednim bohaterem był Kyle Crane, który trafia do miasta Harran, które opanował wirus zmieniający ludzi w zombie. Cała rozgrywka była podzielona na dwie fazy dnia i nocy. Za dnia zombiaki były zdecydowanie mniej niebezpieczne, a w nocy zamieniały się w maszyny do zabijania. Niestety, aby wirus się nie rozprzestrzenił, Kyle poświęcił swoje życie, odpalając bombę atomową i tak zakończyła się pierwsza odsłona gry.

Dying Light 2 dzieje się dwadzieścia lat po zakończeniu pierwszej odsłony gry. Oczywiście ludzkość nie poszła po rozum do głowy, prowadząc dalsze badania nad wirusem z Harran. Jak można się domyślić, coś poszło nie tak, i choroba wydostała się z laboratorium na cały świat. Tym razem naszym bohaterem jest niejaki Aiden – pielgrzym podróżujący po zniszczonym świecie w poszukiwaniu zaginionej w dzieciństwie siostry. Podążając jej tropem trafiamy do miasta Villedor, zmagającego się z wojną dwóch frakcji, bandami opryszków i oczywiście tonami zombiaków. Tylko od nas zależy jak potoczą się losy tego miasta.

Dying Light 2 - grafika 1
Przykładowe grafiki: Materiały prasowe

Twoje wybory mają znaczenie.. nie do końca

Jak wspominałem, miasto podzielone jest pomiędzy dwie frakcje, a są to Ocaleńcy i Stróżowie Prawa. Według tego, co było w zapowiedziach przed premierą, każda decyzja powinna nas przybliżać do jednej, a oddalać automatycznie od drugiej strony konfliktu – co jest logiczne. Niestety jest to dalekie od rzeczywistości. O ile poprzez nasze wybory zyskamy wrogość lub przychylność poszczególnych członków – to nasze decyzje nie oddziałują na stosunek całych frakcji do nas. Według pierwszych spotów reklamowych bardzo ważną mechaniką w grze miało być przekazywanie punktów strategicznych w mieście Ocaleńcom lub SP.

Niestety w praktyce przekazywanie budynków wpływa tylko na infrastrukturę miasta i przyznawane nam bonusy. Jeśli zaś chodzi o bezpośrednie starcia mamy do czynienia z jeszcze większym absurdem – przykład wychodzimy z siedziby Ocaleńców i postanawiamy spuścić łomot kilku z nim (nikt nam nie zabroni?). Logiczne, że na następny raz, kiedy pojawimy się w siedzibie tej frakcji, powinni mieć do nas uzasadnione pretensje, lub nie mieć ochoty na współpracę z nami. Jednak po godzinie rozgrywki, nikt kompletnie o tym już nie pamięta. Spoko zabiłeś kilku naszych, ale mamy dla ciebie zadanie Aiden, jesteś swój chłop Aiden….

Dying Light 2 - grafika 2

Nihil novi ….no prawie

Dying Light 2 stawia na sprawdzone mechaniki, nie wprowadzając zbytnich rewolucji w rozgrywce. Pierwszą zmianą, która jest mocniej zauważalna, jest naprawdę ciekawa historia fabularna w porównaniu do części pierwszej. Sama historia w Dying Light była po prostu nudna, a więcej „rozrywki” dawało nam po prostu bieganie po mieście i tłuczenie zombiaków. Tutaj dostaniemy kilka solidnych zwrotów fabularnych i ciekawie poprowadzoną kampanię.

Kolejna sprawa to ulepszenie mechaniki dnia i nocy. W pierwszej części gry noc była na tyle niebezpieczna, że mało kto decydował się na wychodzenie podczas niej na eksplorowanie miasta. Działo się to także z powodu, że twórcy nie zachęcali nas niczym szczególnym, poza lepszymi fantami, które można było znaleźć w skrzyniach podczas nocnych zrzutów. Tutaj postanowiono zmniejszyć nieco nocne zagrożenie, dlatego że jesteśmy od pierwszych momentów gry zmuszeni wykonywać pewne misje tylko pod osłoną ciemności. Jest to dla mnie duży plus, bo wreszcie odczuwam jakiś sens z wychodzenia z bezpiecznego schronienia po zmroku.

Nowością jest także możliwość skradania się i eliminowania wrogów po cichu. Wynika to bezpośrednio z poprzedniej mechaniki misji nocnych. Podczas zmroku zombiaki zapadają sen i potrafi je obudzić najmniejszy hałas – wtedy cała horda rzuca się w naszym kierunku. Dlatego o wiele lepszą metodą jest skradać się pomiędzy nimi i wykańczać je po cichu. Uważam, że to bardzo dobre rozwiązanie, które usatysfakcjonuje fanów skradanek.

Dying Light 2 - grafika 3

Dying Light 2 czy warto zagrać?

Trzeba przyznać, że fani poprzedniej produkcji Techlandu będą czuli się tutaj jak w domu. Dostaną sprawdzone mechaniki podlane solidną historią fabularną. I to jest ogromny plus tej produkcji. Niestety ma ona także kilka absurdalnych mechanik, które potrafią nas doprowadzić do znacznie przyspieszonego tętna i konieczności wyłączenia gry na kilka chwil, aby uspokoić skołatane nerwy. Pamiętam jedną z misji, kiedy miałem uratować kobietę, która utknęła w windzie. Mamy dobiec do punktu A, złapać kabel i podłączyć go do punktu B. Proste? No nie – logicznym byłoby, żebyśmy w iście parkourowy sposób wpadli między chmarę zombiaków, złapali kabel i skacząc po dachach, podążyli do celu misji. Niestety gra wymaga od nas, żebyśmy najpierw wyeliminowali sporą hordę nieumarłych, zanim dane nam będzie podnieść kabel – co jest totalnie nieuzasadnione.

Obietnice składane podczas zapowiedzi w związku z tym iż każdy nas wybór ma znaczenie, niestety także okazały się chwytem marketingowym. Dodatkowo gra na PS4 ma ogromne problemy. Podejrzewam, że na PS4 PRO działa to zdecydowanie lepiej, ale podczas gry na pierwszej wersji „czwórki” doświadczyłem kilku uciążliwych problemów. Wczytywanie tekstur, długie czasy ładowania, czy nawet zbugowanie się mojej postaci w lodówce – tak dobrze czytacie w lodówce, nie ułatwiają nam wcale rozgrywki. Jeżeli więc macie lepszy sprzęt i jesteście fanami pierwszej części, będziecie wniebowzięci. Mając pierwszą wersję PS4, a pierwsze Dying Light przypadło wam do gustu, to mimo ilości występujących błędów gra sprawi wam także sporo radości.

Gra była ogrywana na PS4. Tytuł do recenzji dostarczyła firma Techland.


OCENA:
6.5/10

Podsumowanie.

Dying Light 2 to ciekawie opowiedziana historia z kilkoma zwrotami akcji. Gra potrafi sprawić nam sporo radości, jednak zawiera nieco błędów, męczących mechanik i bugów. Szkoda, że obiecane nam mechaniki wyboru zostały zmarginalizowane, bo mogły wnieść powiew świeżości do gry.

0 0 votes
Article Rating
Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
0
Would love your thoughts, please comment.x