Każdy miłośnik filmów grozy, doskonale wie, że najlepsze z nich powstają na Dalekim Wschodzie. Kino azjatyckie pełne jest wybitnych produkcji, które osiągnęły status wielkich hitów. Na tamtejszym rynku powstało również sporo innych tytułów, które nie zyskały tak wielkiej popularności. Do tego grona zalicza się między innymi film Bilocation, który zadebiutował w 2014 roku.
Główną bohaterką Bilocation jest Shinobu Takamura. Młoda początkująca artystka, która cały swój czas poświęca na stworzenie dzieła, które stanie się dla niej przepustką do wielkiej kariery. Niespodziewanie jednak odnajduje ona na swojej drodze wielką miłość. Związek nie oznaczał jednak odłożenia ambitnych planów całkowicie na bok, szczególnie kiedy była wspierana przez kochającego męża. Wiele w jej życiu jednak zmieniło się pewnego dnia, kiedy zostaje oskarżona w sklepie o płatność fałszywymi pieniędzmi. Dowodem na jej zbrodnię mają być nagrania z kamery przemysłowej. Przybyły na miejsce policjant wierzy jednak w jej niewinność i uświadamia ją, że nagrana została osoba wyglądająca identycznie jak ona. Zabiera ją na spotkanie pewnej grupki ludzi, którzy borykają się z podobnymi problemami. Każda z nich posiada „sobowtóra”, który znacząco wpływa na ich życie. Mało tego doppelganger każdej z tej osób jest odzwierciedleniem jej negatywnych emocji i tak też się zachowuje, co zagraża nawet życiu ich samych.
Mari Asato w swoim dziele sięga do niewykorzystywanej zbyt często w azjatyckim kinie tematyki parapsychologii. Wykorzystuje ona ten pomysł do stworzenia naprawdę intrygującego dzieła, które trudno jest jednak zaszufladkować jako typowy horror. Film od samego początku uderza bowiem w zupełnie inne tony niż typowa produkcja grozy. Nie ma tutaj „jump scerów” czy motywów z kultury Japonii. Trudno jest nawet znaleźć jedną konkretną scenę, która mogłaby być „przerażająca” w dosłownym tego słowa znaczeniu. Początkowo tytuł może się wydawać wręcz nadmiernie melancholijny i zbyt spokojny. W pewnym jednak momencie jego klimat mocno gęstnieje, a napięcie wręcz wystrzeliwuje pod przysłowiowy sufit. Wszystko to sprawia, że odbiorca zaczyna odczuwać coraz bardziej postępujący dyskomfort psychiczny, który ma bezpośrednie przełożenie na odbiór filmu. Każda kolejna scena w pewnym momencie potrafi być mocno zaskakująca i znacząco wykraczać poza standardowy „strach”. Ponadto prosta, ale na swój sposób genialna koncepcja scenariusza pozwala na bardzo szeroką interpretację przez widza.
Bilocation nie jest więc może „genialnym” horrorem dla każdego, ale tytuł posiada spory potencjał i naprawdę warto dać mu szansę (o ile oczekuje się od horroru czegoś więcej niż tylko „strachu”).
Polecam:
Zaskakująca porcja „przerażającej” rozrywki.
Ocena:
Wciągająca i angażująca filmowa produkcja, która pod powłoką „strachu” skrywa swoje skomplikowane psychologiczne odbicie, które każdy widz będzie mógł odbierać na swój własny indywidualny sposób.