RPG-owa historia, w której różnorodne emocje mieszały się z elementami typowego fantasy, wraz z pojawieniem się albumu Die tom 4 dobiega końca. Czy jest to finał, na który czekali fani serii?
Grupa wesołych i niewinnych nastolatków, która w latach 90. trafiła do niezwykłego i mocno niebezpiecznego świata, opuściło go mocno odmieniona. Wydarzenie to sprawiło, że ich życie naznaczone zostało kolejnymi psychicznymi załamaniami i piętrzącymi się problemami osobistymi. Ich cierpienie nie zostało jednak zakończone, tak samo jak gra, w której brali udział. Muszą więc oni ponownie powrócić w to znienawidzone miejsce i ostatecznie zakończyć grę.
Kieron Gillen jest twórcą, który wielokrotnie udowadniał, że potrafi pisać niezwykłe i mocno wciągające komiksowe scenariusze. Biorąc pod uwagę jego zdolności oraz niezły poziom poprzednich tomów, sięgając po ostatnią część cyklu, można oczekiwać od niej naprawdę wiele. Z wielką przykrością należy jednak stwierdzić, że tym razem nie wszystko poszło tak, jak było zakładane i zamiast genialnego finału otrzymujemy… dość przeciętne zakończenie.
Zanim jednak przejdziemy do wad albumu, skupmy się na tym, co nadal jest tu dobre i warte uwagi. Na pewno nadal świetnie prezentuje się klimat opowieści, który tradycyjne elementy fantasy nieustannie miesza z mocno wyczuwalnym horrorem. O ile poprzednie odsłony w mniej lub bardziej oczywistej formie nawiązywały do różnych gier RPG, tym razem Giellen sięga po wzorce z Lovecrafta (Call of the Cthulhu) czy Tolkiena (LoTR). Robi to przy tym w naprawdę przemyślany i ciekawy sposób, łącząc to z własnym fabularnym pomysłem.
Sam „klimat” dzieła to jednak zdecydowanie za mało w momencie, kiedy rozwinięcie scenariusza jest najdelikatniej pisząc, dość mało satysfakcjonujące. Przewracając kolejne strony albumu, odnosi się wrażenie, że zakończenie zostało tu przygotowane zbyt pospiesznie (tak jakby ktoś wymusił na autorze szybki sprit w kierunku finału). Wyraźnie brakuje tu kilku wyjaśnień (szczególnie tego, co działo się pomiędzy trzecim i czwartym tomem). Jeśli takowe rozwinięcia fabuły się już pojawiają, to są dość nijakie i nie zawsze spójne z wcześniejszymi treściami. Małą łyżeczką dziegciu są również niektóre zachowania bohaterów, które bardziej pasują do nastolatków niż do dorosłych ludzi. W skrajnych przypadkach sceny takie potrafią być nawet trochę irytujące (na szczęście jest tego naprawdę mało).
Wyśmienicie (kolejny raz) prezentuje się za to oprawa graficzna. Rysunki Stephanie Hans mają w sobie coś urokliwego i jednocześnie mocno mrocznego. W wielu fragmentach dzieła naprawdę trudno oderwać jest od nich wzrok i znacząco podsycają one dobry klimat komiksu.
Die tom 4 nie jest więc zdecydowanie tym, czego można byłoby od albumu oczekiwać. Nie można jednak tytułu zaklasyfikować w segmencie dzieł niewartych uwagi. Po prostu jest to tylko (lub aż) średniak – wszystko zależnie od tego, przez jaki pryzmat będziemy oceniać komiks.
- Scenarzysta: Kieron Gillen
- Ilustrator: Stephanie Hans
- Tłumacz: Paulina Braiter
- Wydawnictwo: Non Stop Comics
- Format: 170×260 mm
- Liczba stron: 160
- Oprawa: miękka
- Papier: kredowy
- Druk: kolor
Die, tom 4: Przenikanie.
Ocena:
Finał pozostawiający naprawdę wiele do życzenia i posiadający swoje wyraźne wady. Seria nadal jest jednak warta sprawdzenia, szczególnie przez kogoś, kto lubi gry RPG.