A miało być tak pięknie – recenzja serialu Władcy wszechświata: Objawienie #2

Władcy wszechświata Objawienie #2 - recenzja serialu

Jednym z najgłośniejszych animowanych powrotów 2021 r. był serial Władcy wszechświata: Objawienie. Kevin Smith wziął się za dokończenie historii opowiedzianej ponad 20 lat temu. Produkcja Netflixa spotkała się jednak z wieloma głosami krytyki, przede wszystkim skupiającymi się na fabule. Serial powrócił niedawno z kolejnymi pięcioma odcinkami, domykając pierwszy sezon animacji. Niestety, tym razem również nie obyło się bez dużych wad.

Przypomnijmy, że pierwsza porcja epizodów serialu Władcy wszechświata: Objawienie miała premierę w lipcu i zakończyła się zaskakującym zwrotem akcji. W końcu po latach porażek Szkieletor zyskał moc Posępnego Czerepu. Co więcej, udało mu się pokonać dopiero co przywróconego do życia księcia Adama. Wydawało się, że bohater został zabity i nie ma żadnej nadziei dla sił dobra.

Władcy wszechświata Objawienie #2 - grafika 1

Nowe odcinki, stare problemy.

Już po kilku minutach oglądania drugiej części serialu poczułem się,  jakby twórcy wymierzyli mi wielki cios prosto w twarz. Adam miał wielką dziurę w brzuchu, ale jakimś cudem przeżył. Co gorsza, bohaterom dość szybko udaje się uciec przed potęgą Szkieletora, by przegrupować siły. Miało być oryginalnie, a tu nagle fabuła zaczęła  układać się w przewidywalną całość. Kevin Smith ratuje się kilkoma zwrotami akcji, ale ja miałem wobec nich mieszane uczucia. W szczególności chodzi mi o fakt, że Adam przyzywa moc bez posiadania miecza. To po co ten miecz w ogóle istniał?

Twórcy chyba za bardzo poszli z duchem dzisiejszych czasów, stąd decyzja o uczynieniu głównym złoczyńcą tych nowych odcinków nie Szkieletora, a Evil-Lyn. Nie mam nic przeciwko tej bohaterce, ale odniosłem wrażenie, że było to rozwiązanie na siłę. Co gorsza, Władcy wszechświata: Objawienie #2 serwują nam happy-ending, zbierając starą ekipę i przywracając martwych do życia. Już latem czułem, że Smith i spółka nie wykorzystują potencjału He-Mana, a najnowsze odcinki tylko mnie w tym przekonaniu utwierdziły.

Władcy wszechświata Objawienie #2 - grafika 2

Jedną rzeczą, do której absolutnie nie można się przyczepić jest dobór obsady animacji. Najnowsze epizody, to w szczególności popis Marka Hamilla i Leny Headey, czyli Szkieletora i Evil-Lyn. Brzmią oni po prostu idealnie. Potrafią ożywić ten świat i przywołać wśród fanów serii najlepsze wspomnienia związane z He-Manem. Na tym jednak kończą się plusy, gdyż ta druga część Władców wszechświata nie oferuje nam nic nowego ani oryginalnego względem części pierwszej.

Mogło być lepiej.

Władcy wszechświata: Objawienie #2 może i nie było stratą mojego czasu, ale ostatecznie serial mnie zawiódł. Było w nim sporo gry na nostalgii widza, była akcja, humor i niespodzianki, ale ja lepiej zapamiętałem absurdy scenariusza takie jak uśmiercanie i przywracanie do życia bohaterów, czy  skupienie się przede wszystkim na kobiecych postaciach kosztem męskich. Chyba lepiej było wymyślić własną wersję przygód He-Mana i spółki niż bawić się materiałem sprzed trzydziestu lat.

Zmarnowany potencjał.
5.5/10

Ocena:

Po pierwszej części odcinków serialu oczekiwania były duże, ale twórcom nie udało się im sprostać. Jest akcja i humor, są zaskoczenia, ale to zdecydowanie za mało aby tytuł stał się hitem.

0 0 votes
Article Rating
Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
0
Would love your thoughts, please comment.x