Jeśli w najbliższych latach czegoś możemy być pewni, to z pewnością będą to kolejne powroty do przeszłości. Tak zwanych remake’ów, rebootów, prequeli czy sequeli w ostatnim czasie doczekaliśmy się mnóstwo. Mortal Kombat, Pogromcy Duchów, Blade Runner 2049, to tylko kilka przykładów na to na jak różnym poziomie stoją te produkcje. Dziś dołącza do nich animacja, która dla osób wychowanych w latach 80. i 90. zajmuje ważne miejsce, a jest to serial Władcy Wszechświata: Objawienie.
Za sprawą Kevina Smitha wracamy do świata Eternii, a przedstawione w serialu wydarzenia mają być kontynuacją animacji z lat 1983-85. Na planecie wciąż toczy się walka dobra ze złem, której przedstawicielami są z jednej strony He-Man, a z drugiej Skeletor. Gdy wydaje się, że konflikt wreszcie zmierza ku końcowi, ma miejsce niespodziewany zwrot akcji. Poznajemy największą tajemnicę Posępnego Czerepu przez co nic nie jest już takie jak kiedyś.
He-Man bez He-Mana.
Myślę, że podobnie jak ja, wielu widzów chciało zobaczyć serial Władcy Wszechświata: Objawienie by znów poczuć się jak w dzieciństwie. Wówczas wpatrzeni w głównego bohatera z wypiekami na twarzy śledziliśmy jego przygody, zmagania z siłami zła i staraliśmy się go naśladować. W tym miejscu mam jednak przykrą informację, gdyż popularny He-Man oraz jego nemezis Skeletor wcale nie są tutaj pierwszoplanowymi postaciami!
Akcja animacji Netflixa skupia się na pani Kapitan Królewskiej Gwardii – Teeli. W wyniku wspomnianego wyżej zwrotu akcji odchodzi ze służby i nie chce już mieć do czynienia z Królestwem Eternii, Posępnym Czerepem i Wężową Górą. Kroczy własną ścieżką, ale jak się szybko okazuje, jej los jest nierozerwalnie związany z walką o pokój na planecie. Wraz ze swoją nową partnerką Andrą podejmuje się różnych zleceń takich jak odnalezienie magicznego artefaktu.
Zaskakująca, ale czy interesująca fabuła?
W tym miejscu należy zdradzić najważniejszą, a dla wielu osób także najgorszą decyzję fabularną podjętą przez scenarzystów serialu Władcy Wszechświata: Objawienie. Dwójka głównych bohaterów ginie w pojedynku, na szali którego znajduje się dalsze istnienie całej planety! Jak się jednak okazuje, ta śmierć przynosi bardzo negatywne skutki dla Eternii w postaci zanikania magii, która podtrzymuje ten świat przy dalszym istnieniu. Dlatego właśnie Teela musi odnaleźć dwie rozbite części by połączyć je w Miecz Mocy, to ma z kolei pomóc w ocaleniu wszechświata!
Pierwszy sezon animacji składa się z raptem pięciu odcinków. Na ich przestrzeni obserwujemy jak Teela stara się wypełnić misję uratowania Eternii. Pomagają jej w tym nie tylko sprzymierzeńcy, lecz także wrogowie. Kevin Smith stara się w poważny sposób opowiedzieć dalszy ciąg historii, która przed laty charakteryzowała się przerysowanymi elementami, lekkim kiczem czy średniej jakości animacją. Jako dziecko wyniosłem z niej jednak przede wszystkim rozrywką pełną akcji oraz morału dla najmłodszych. W ten sposób otrzymujemy zupełnie inną produkcję, jeśli zatem oczekiwaliście czegoś w stylu He-mana i władców wszechświata, to srogo się zawiedziecie.
Władcy Wszechświata: Objawienie czyli powrót do przeszłości.
Twórcy animacji robią dobry użytek z kultowych postaci takich jak Orko, Evil-lyn, Czarodziejka czy Zbrojny Rycerz. Właściwie każdy z bohaterów dostaje trochę miejsca i czasu by bliżej zaprezentować nam swój charakter czy motywacje. Zresztą, jeśli chodzi o niespodzianki to Kevin Smith dał z siebie 100%. Zaczął i skończył ten sezon prawdziwym trzęsieniem ziemi i udało mu się przy tym rozbudować mitologię kultowego serialu. Jedynym problemem okazało się być to co miało miejsce pomiędzy początkiem, a końcem.
Śledzenie perypetii bohaterów pod wodzą Teeli długimi momentami wiało nudą. Poszczególne sytuacje, w których się znajdowali w drodze do finału sezonu były przewidywalne. Sama Teela nie należy do najbarwniejszych postaci, ale być może tak ma być. Dodatkowo, niedobór He-Mana i Skeletora zdecydowanie odbija się na rozrywce jaka płynie z oglądania serialu.
O ile można przyczepić się do fabuły i pewnych wyborów twórcy, o tyle nie można przyczepić się do jakości produkcji Netflixa. Władcy Wszechświata: Objawienie stoją na wysokim poziomie pod względem animacji. To już nie jest ta śmieszna, kiczowata kreska co przed prawie trzydziestu laty. Akcja jest dynamiczna, pełna efektów specjalnych, a starcia dobra ze złem są efektowne i dokładnie zaplanowane. W tym kontekście serial ogląda się wyśmienicie.
Podsumowanie.
Pomimo kilku minusów, które wytknąłem animacji, Władcy Wszechświata: Objawienie to serial stanowiący świetną rozrywkę, z potencjałem na coś jeszcze lepszego. To science-fiction wysokich lotów, a dla mnie także miły powrót do przeszłości choć brak He-Mana boli. Gdybyśmy jednak zawsze dostawali od życia to czego chcemy, to nie byłoby zbyt ciekawie. W tym przypadku historia jest interesująca, oryginalna i zaskakująca. Mnie to wystarczy by dobrze się bawić i czekać na więcej.
Polecam:
OCENA:
Władcy Wszechświata: Objawienie zabiorą was do magicznego świata Eternii. Akcja miesza się tutaj z dramatem, każdy bohater może utracić życie, a na szali znajdują się losy milionów istnień, przez co śledzenie serialu jest naprawdę ekscytujące.
[…] że pierwsza porcja epizodów serialu Władcy wszechświata: Objawienie miała premierę w lipcu i zakończyła się […]