Klasyka przez duże „K” – recenzja komiksu Rzeźnia numer pięć

Rzeźnia numer pięć - recenzja

Komiksy już dawno przestały być postrzegane jako dostarczyciel chwili rozrywki dla najmłodszych. Powieści graficzne stały się medium kulturowym, które potrafi zapewnić czytelnikowi całą masę różnorodnych doznań i być czymś naprawdę „niesamowitym”. Komiksowi twórcy nie boją się więc sięgać po prawdziwe „literackie klasyki” i starać się dotrzeć z nimi do zupełnie nowych odbiorców. Tak właśnie jest w przypadku albumu Rzeźnia numer pięć, czyli krucjata dziecięca który pojawił się w ofercie wydawnictwa Egmont.

Rzeźnia numer pięć to epokowe dzieło Kurta Vonneguta, które zdecydowanie powinno być znane każdemu. Jest to genialna antywojenna powieść, która w obecnych czasach potrafi być niezwykle aktualna. Scenarzysta Ryan North decydują się sięgnąć po taki materiał źródłowy, był świadom czekającego go wyzwania. Już na samym wstępie śmiało można stwierdzić, że wypełnił on pokładane w nim nadzieje i stworzył niesamowitą pozycję. Tytuł który intryguje i jednocześnie zachęca zupełnie nowych odbiorców do sięgnięcia po oryginał (tego rodzaju klasykę trzeba znać właśnie w oryginale).

Rzeźnia numer pięć - rysunek 1
Przykładowe rysunki: Egmont Polska

Przedstawiona tutaj historia skupia się na życiu Billy’ego Pilgrima. Człowieka, który dostał się w tryby machiny wojennej i wbrew własnej woli i przekonaniom znalazł się na froncie II Wojny Światowej. Koszmarna wojenna rzeczywistość przytłaczała jego kruchy umysł doprowadzając na krawędź ludzkiej wytrzymałości. To właśnie wtedy uświadomił on sobie, że jest wstanie podróżować w czasie. Odkryta zdolność i świadomość przyszłych wydarzeń może być jednak bardziej traumatyczna niż bohater mógłby przypuszczać.   

Dzieło Vonneguta jest czymś na tyle złożonym i wielowarstwowym, że trudno jest przełożyć jego skomplikowanie na komiksowe realia. Ryan North (scenariusz) nawet nie starał się kopiować mistrza i od samego początku chciał wykreować tytuł stanowiący swoiste uzupełnienie książki. Zmienia on tu formę opowieści na trzeciosobową, która o wiele lepiej pasuje do takiej formy popkultury. Ograniczoną ilość stron wykorzystuje on zaś do ukazania najważniejszych według siebie fragmentów powieści. Cały czas zachowuje on przy tym „głębię” i klimat oryginału. Antywojenny pastisz wymieszany z wątkami science fiction wykorzystuje on do położenia nacisku na troszkę inne elementy historii, które o wiele lepiej przemawiają do współczesnego czytelnika. Rozwija je na tyle, że wymuszają one chwilę głębszej refleksji nad tym co właśnie się przeczytało.

Świetne dopełnienie historii stanowi warstwa artystyczna Alberta Monteysa. Jego styl mocno przypomina komiksy gazetowe, gdzie prostota i kreskówkowy charakter z jednej strony łagodzą trudne przesłanie dzieła, z drugiej zaś potrafią wydobyć emocjonalność niektórych fragmentów. Doskonale radzi on sobie również z wizualnym rozróżnieniem podróży w czasie bohatera (różny klimat ukazanego okresu).

Bezsprzecznie należy więc uznać album Rzeźnia numer pięć, czyli krucjata dziecięca za wybitne dzieło, które powinno znaleźć się na półce każdego czytelnika zaraz obok oryginalnej powieści.

Rzeźnia numer pięć - rysunek 2


Dziękujemy wydawnictwu Egmont za udostępnienie egzemplarza do recenzji

OCENA:
10/10

Podsumowanie.

Perfekcyjna pozycja podejmująca się trudnego i ponadczasowego przesłania, która sprawdzi się zarówno w przypadku fanów oryginalnej powieści, jak i czytelników którzy jeszcze nie mieli przyjemności obcowania z dziełem Kurta Vonneguta.

0 0 votes
Article Rating
Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
0
Would love your thoughts, please comment.x