Ivanhoe to niezwykle popularna (niekoniecznie w naszym kraju) powieść historyczna autorstwa Waltera Scotta. Z dość poważnym zadaniem zaadaptowania klasyki na potrzeby komiksu postanowił zmierzyć się Stefano Enna. Czy włoskiemu scenarzyście udało się ta sztuka?
Album Ivanhoe został wydany na naszym rynku w ramach serii „adaptacje literatury”. W cyklu tym pojawiło się kilka naprawdę dobrych pozycji, chociażby recenzowany na blogu komiks 20 tysięcy mil podmorskiej żeglugi. Niestety tym razem nie jest zbyt „różowo” i nie ma co ukrywać, że mamy tu do czynienia z najsłabszą częścią serii (przynajmniej z tych, które miałem okazję czytać).
Oryginalna powieść wydana w 1820 roku to epos rycerski, w którym autor pokusił się o poruszenie kilku ciekawych i zarazem dosyć skomplikowanych wątków. Głównym bohaterem dzieła jest anglosaski rycerz Wilfred z Ivanhoe, który żyje w kraju opanowanym przez Normanów. Pomiędzy obiema stronami dochodzi do coraz częstszej i brutalniejszej walki o wpływy i władzę. Marzeniem części ludzi jest ponowne osadzenie na tronie prawowitego króla. Środkiem do tego ma być wydanie Roweny (córki Sir Cedrica z Rotherwood) za Athelstana z Coningsburgh. Młoda dama sprzeciwia się jednak woli ojca, bo jest mocno zakochana (z wzajemnością) w Wilfredzie. Oboje z nich muszą więc zmagać się z licznymi przeciwnościami losu, jeśli chcą być razem. Niektóre podjęte przez nich decyzje mogą mieć jednak wpływ na przyszłość ukochanego kraju.
Walter Scott w swoim wybitnym dziele nie skupiał się tylko na wymienionym wątku romantycznym. Na ponad 400 stronach książki ukazał on również czytelnikowi dość złożony obraz XII-wiecznej Anglii. Miejsca, gdzie brudna polityka, pieniądze, walka o władzę i wpływy były czymś naturalnym i codziennym. Tak samo, jak rosnąca nienawiść mieszkańców do Normanów, którzy uważali się za lepszych od innych. Obok tego nie zabrakło tu również wątków religijnych (podsycanie sporów i nienawiści przez Kościół) czy różnego oblicza „rycerskości” (od poświęcenia dla dobra kraju po oportunizm i dbanie tylko o własne potrzeby).
Pomimo niewątpliwego talentu scenarzysty i jego najlepszych chęci, nie udaje się tutaj przełożyć głębi powieści na komiksowe realia. Jest to wręcz niemożliwe, biorąc pod uwagę mocno ograniczoną ilość miejsca. Na czterdziestu ośmiu stronach Włoch ledwie prześlizguje się po ważniejszych wątkach, sporą część z nich zwyczajnie pomijając. Najbardziej widoczne i problematyczne będzie to dla kogoś, kto miał przyjemność czytać oryginalną powieść. Nawet jeśli nie miało się do tego okazji, a jest się fanem komiksu historycznego, to scenariusz tego albumu nie będzie w pełni satysfakcjonujący. Klimat jest bowiem tu dość umowny, kolejne sceny zbyt szybko po sobie następują, a postacie są zwyczajnie płaskie.
Jedyną dosyć mocną stroną dzieła jest jego oprawa wizualna. Rysunki Stefano Garau są naprawdę dobre. Stara się on dbać o szczegółowość kadrów, dynamika scen akcji jest dobrze ukazana, tak samo, jak emocje pojawiające się na twarzach postaci. W kilku tylko momentach pozwolił on sobie na pewne uproszczenia w projektach bohaterów.
Ivanhoe jest więc komiksem, po który można jedynie sięgnąć w momencie, kiedy naprawdę nie ma niczego lepszego pod ręką. Jeśli ktoś naprawdę spragniony jest dobrej historyczno-przygodowej rozrywki, to raczej polecam poszukać czegoś innego.
- Scenarzysta: Stefano Enna
- Ilustrator: Stefano Garau
- Tłumacz: Weronika Sztorc
- Wydawnictwo: Egmont
- Format: 215×290 mm
- Liczba stron: 48
- Oprawa: miękka
- Druk: kolor
Adaptacje literatury. Ivanhoe.
Ocena:
Kiepska adaptacja klasycznej powieści historycznej, której bardzo daleko do adaptowanego materiału źródłowego.