Krew, przemoc i śmierć – recenzja komiksu Conan Barbarzyńca: Tygiel

Conan Barbarzyńca: Tygiel - recenzja

Wielki i niepokonany barbarzyńca odwiedził już wiele miejsc, zajmował się najróżniejszymi fachami i stoczył dziesiątki różnych pojedynków. Dobrze zaprawiony w boju bohater teoretycznie niczego nie musi się więc obawiać. Czy aby na pewno? Zawsze przecież może pojawić się jakieś zagrożenie, które będzie trudne do pokonania. Tak właśnie jest w przypadku albumu Conan Barbarzyńca: Tygiel, gdzie heros znajdzie się w wielkim niebezpieczeństwie.

Wino, kobiety i śpiew. O tym marzy każdy strudzony wędrowiec, kiedy tylko dotrze do większego miasta. Nie inaczej jest w przypadku głównego bohatera. Conan ma jednak to do siebie, że lubi popadać w najróżniejsze tarapaty. Tym razem kilka nieprzemyślanych działań sprawiło, że stał się on uczestnikiem turnieju zwanego Tyglem, który odbywa się w mieście Garchall. Nie jest to jednak zwykła potyczka o miano najsilniejszego. Uczestnicy lądują w najeżonym pułapkami labiryncie, gdzie śmierć i bestie czają się na każdym kroku. W takiej rzeczywistości nawet Conanowi nie pozostaje nic innego jak tylko współpracować z innymi, aby przetrwać ten koszmar.

Conan Barbarzyńca: Tygiel - recenzja - rysunek 1
Przykładowe plansze: Egmont Polska

Album Conan Barbarzyńca: Tygiel zawiera materiały pierwotnie opublikowane w zeszytach #13-18 przygód dzielnego Cymeryjczyka. Za scenariusz odpowiedzialny jest Jim Zub, czyli twórca wielu różnych dzieł Marvela. Stworzona przez niego historia to mieszanka widowiskowości i brutalności. Komiks powinien więc przypaść do gustu wszystkim fanom Conana, którzy oczekują wartkiej przygody pełnej mocnych krwawych scen.

Walki (w różnych postaciach) na pewno tutaj nie zabraknie. Obok tego autor nie zapomina jednak o odpowiedniej prezentacji bohaterów (nie tylko Conana). Przewijające się w historii postacie są naprawdę nieźle napisane i nie stanowią one jedynie tła dla barbarzyńcy, w wielu scenach kradnąc wręcz całą uwagę czytelnika. Scenarzysta w kolejnych rozdziałach kreśli również większy wycinek świata niż tylko to, co dzieje się w „Tyglu”. Sukcesywnie dodaje on nowe ciekawe wątki, które powinny wywołać uśmiech zadowolenia na twarzy czytelników.

Jeśli chodzi o oprawę graficzną albumu, to odpowiedzialne za nią było trio artystów: Roge Antonio, Robert Gill, Luca Pizzari. Wizualna strona komiksu prezentuje się poprawnie. Za większość prac odpowiedzialny jest Roge Antonio, którego rysunki są ładne i szczegółowe, brakuje im jednak troszkę typowej Howardowskiej brutalności i mroku. Znacznie lepiej w tej kwestii radzi sobie pozostała dwójka, którzy nie boją się umazać bohatera w krwi i dość dosadnie pokazać, że jest on osobą, z którą lepiej nie zadzierać.

Conan Barbarzyńca: Tygiel - recenzja - rysunek 2

Conan Barbarzyńca: Tygiel nie jest więc może najlepszym z dzieł uniwersum, ale album wydany przez Egmont i tak potrafi zapewnić fanom solidną dawkę rozrywki. Jeśli tylko ktoś lubi przygody Cymeryjczyka, to z lektury komiksu będzie bardzo zadowolony.


  • Tłumacz: Bartosz Czartoryski
  • Wydawnictwo: Egmont
  • Format: 167×255 mm
  • Liczba stron: 144
  • Oprawa: miękka
  • Papier: kredowy
  • Druk: kolor

Komiksiarnia Dobra popkultura

Conan Barbarzyńca: Tygiel.
7/10

Ocena:

Conan kolejny raz napina swoje mięśnie i chwyta za ostry oręż, aby ubić kilku przeciwników i przy okazji zapewnić czytelnikom solidną dawkę dobrej fantazyjnej rozrywki.

0 0 votes
Article Rating
Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
trackback

[…] który całkiem nieźle poradził sobie z popularnym barbarzyńcą w albumach Conan Barbarzyńca: Tygiel i Miecz barbarzyńcy: Conan hazardzista tom 2. Życie bywa jednak przewrotne i nie zawsze wszystko […]

0
Would love your thoughts, please comment.x