W ofercie wydawnictwa Mucha Comics po świetnym Wolverine: czerń, biel i krew, pojawia się kolejny album utrzymany w biało-czarno-czerwonej stylizacji. Jeśli więc ktoś lubi taką formę grafiki i pragnie solidnej dawki krwawej komiksowej treści, to Carnage: czerń, biel i krew jest tytułem dla niego.
Dostępne na naszym rynku wydanie, zbiera materiały oryginalnie wydane w czterech częściach. Pod twardą oprawą na czytelników czeka więc mroczna, przerażająca i zachwycająca dawka trójkolorowej antologii skupiającej się na losach morderczego potomka Venoma. Grupa komiksowych twórców (na czele z takimi nazwiskami jak Benjamin Percy, Ryan Stegman, Tini Howard, Declan Shalvey) eksploatują tutaj kosmicznego symbionta na wszystkie możliwe sposoby, starając się wydobyć na światło dziennego jego mroczną naturę i krwiożerczość. Fabuła poszczególnych rozdziałów głównie skupia się więc na akcji, widowiskowości i sugestywnej krwawej przemocy. Jak to w przypadku antologii bywa, zebrane historie mogą być rewelacyjne, dobre lub kompletnie chybione (wszystko zależne od twórcy i gustu czytelnika). W większości trzymają one jednak niezły poziom jakościowy, starając się zapewnić czytelnikowi dawkę wyrazistej komiksowej rozrywki.
Zebrane w albumie historie nie są ze sobą jakoś mocno powiązane. Całość można potraktować ponadto jako postscriptum/dodatek do serii Venom. Fani tego cyklu z pewnością odnajdą tutaj kilka smaczków. Nic jednak nie stoi na przeszkodzie, aby po tytuł mógł sięgnąć każdy, nawet nieznający wspomnianego cyklu czy dopiero wkraczający w Marvelowy świat komiksów.
Tym, co najbardziej wyróżnia tytuł na tle konkurencji, jest oczywiści jego oprawa graficzna. Czarno-biało-czerwona stylizacja mocno przykuwa uwagę odbiorcy i porywa go w podróż po efekciarskim świecie pełnym przemocy i nadprzyrodzonych supermocy. Trójkolorowa sztuka w pełni wykorzystuje swój potencjał, tworząc niezapomnianą atmosferę, która uwypukla wszystkie zalety prostego scenariusza. Podobnie jak w przypadku fabuły, poziom rysunków zależny jest od artystycznej wizji danego rysownika. Jedni stawiają na dużą wyrazistość (Ken Lashley, Kyle Hotz, Victor Nava), inni próbują przemycić odrobiny artyzmu do swoich prac (Greg Smallwood, Javier Fernandez, John McCrea), a kolejni zaś epatują prostotą, która potrafi być wizualnie intrygująca (Stephen Mooney, Chris Mooneyham). Każdy powinien więc tutaj znaleźć coś dla siebie.
Biorąc pod uwagę zarówno treść, jak i oprawę graficzną, album Carnage: czerń, biel i krew godny jest polecenie każdemu fanowi mocnych i krwawych komiksowych historii. Jeśli ktoś nie boi się sowitej dawki tryskającej krwi i lubi mocną akcję, to będzie się przy albumie bawił doskonale.
Dziękujemy wydawnictwu Mucha Comics za udostępnienie egzemplarza do recenzji.
Polecam:
Czarno-krwista komiksowa rozrywka.
Ocena:
Przesiąknięta krwią, przemocą i widowiskowością historia kosmicznego symbionta, który dziesiątkuje wrogów pojawiających się na jego drodze. Tytuł, którego nie powinni przegapić fani komiksów z mocno wyczuwalnym horrowym klimatem.