Konkurs talentów – recenzja albumu Asteriks: Złoty menhir

Asteriks: Złoty menhir - recenzja komiksu

Każdy szanujący się fan przygód dwójki niebywale popularnych Galów, powinien zainteresować się nowo wydanym albumem Asteriks: Złoty menhir. Co w tym tytule jest takiego nadzwyczajnego? Chociażby fakt, że jest to zupełnie nowa historia duetu Goscinny i Uderzo, która nigdy wcześniej nie pojawiła się na rynku komiksowym. Śmiało, można więc napisać o prawdziwej perełce, która powinna znaleźć się w każdej szanującej się kolekcji.

Konkurs talentów

Nowa historia skupia się głównie na postaci niebywale „utalentowanego” barda Kakofoniksa, który swoim śpiewem umila czas innym mieszkańcom wioski. W życiu każdego „artysty” nadchodzi jednak pora, aby zaprezentować swój talent szerszemu gronu odbiorców. Postanawia więc on wziąć udział w konkursie o tytułowy Złoty Menhir przeznaczonym dla galijskich bardów. W trosce o zdrowie innych w podróży postanowili mu towarzyszyć Asteriks i Obeliks. Ich obecność będzie całkiem przydatna, szczególnie że Kakofoniks wpadnie w ręce Rzymian i ma posłużyć jako „prezent” dla generała Syropeukaliptusa. Nawet nielubiani żołnierze wroga nie zasługują jednak na tak dużą dawkę cierpień, trzeba więc szybko uwolnić barda z ich nieświadomych zagrożenia rąk.

Plansza 1

Nietypowy komiks

W przypadku recenzowanego albumu Złoty menhir nie mamy do czynienia z typowym komiksem w dosłownym tego słowa znaczeniu. W bardzo dużym uproszczeniu można uznać tytuł za krótką książeczkę obrazkową, jest to jednak zbyt mocne uogólnienie. Oryginalna historia została wydana bowiem w 1967 roku, kiedy to seria święciła swoje największe triumfy, jak słuchowisko na płycie gramofonowej z dołączaną książeczką z ilustracjami. Musiało minąć ponad pięćdziesiąt lat, aby o historii ponownie sobie przypominano i postanowiono wydać ją w bardziej przystępnej papierowej formie.

Przyjemna historia 

Sama opowieść nie jest tutaj zbytnio zaskakująca i doskonale wpisuje się ona w trend innych historii z serii. Nie ma tutaj mowy o fabularnych zaskoczeniach czy niesamowitych zwrotach akcji. Krótka opowiastka ma zapewnić czytelnikowi chwilę niezobowiązującego relaksu i humoru (niezależnie od tego ile lat ma na karku). Pod tym względem sama treść spisuje się doskonale i zapewnia taką samą rozrywkę jak typowe komiksy. Pewna doza widocznej odmienności jest w formie przekazu. Tak jak zostało to już wspomniane, album opiera się na słuchowisku, więc mamy tutaj do czynienia z kolejnymi rozpisanymi dialogami. Nawet najlepiej dopracowana wersja tekstowa nie może jednak w pełni dorównać oryginałowi. Brakuje tutaj trochę didaskaliów (chociaż ich rolę mają pełnić rysunki).

Perfekcyjne rysunki

Co do oprawy graficznej to raczej nie trzeba specjalnie się nad nią rozwodzić, skoro jej twórcą jest sam Albert Uderzo. Jego oryginalne prace doczekały się tutaj solidnego cyfrowego odświeżenia i prezentują się naprawdę znakomicie, stanowiąc rewelacyjny dodatek do tekstu.

Plansza 2
Grafiki: alejakomiksu.com

Asteriks: Złoty Menhir to pozycja, po którą powinien sięgnąć każdy fan Asteriksa i reszty rozrywkowej ferajny Galów. Treść albumu zapewnia krótką, ale wartą swojej ceny porcję rozrywki i relaksu, w sam raz na pozbycie się trosk dnia codziennego.


Dziękuję wydawnictwu Egmont za udostępnienie egzemplarza do recenzji.

  • 7/10
    Fabuła - 7/10
  • 8/10
    Rysunki - 8/10
  • 7/10
    Wydanie - 7/10
7.3/10

Krótko:

Galijska porcja rozrywki, o której marzy każdy.

0 0 votes
Article Rating
Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
0
Would love your thoughts, please comment.x