Postapokaliptyczny spacer – recenzja gry Paradise Lost

Paradise Lost - recenzja gry

Paradise Lost to debiutancka gra rodzimego studia PolyAmorous, które postanowiło zaoferować graczom klimatyczną opowieść osadzoną w alternatywnej historii, w której to II Wojna Światowa nie zakończyła się w roku 1945. Jeśli więc ktoś lubi tego typu klimaty i szuka czegoś krótkiego do zapewnienia sobie chwili rozrywki, to zdecydowanie powinien zainteresować się tym tytułem.

Co by było gdyby… ?

Akcja gry przenosi nas do lat 80-tych XX wieku, kiedy to Europa ciągle odczuwa skutki trwającej wiele lat wojny i decyzji, jaką dwadzieścia lat wcześniej podjęli Niemcy, niemogący pogodzić się z nieuchronną porażką. Ich plan unicestwienia wroga zakończył się użyciem broni nuklearnej, która uśmierciła miliony ludzi. Bardzo boleśnie odczuła to Polska (w której dzieje się akcja gry), zmieniając się w jedno wielkie gruzowisko pokryte grubą warstwą radioaktywnego pyłu. W takich realiach musi radzić sobie główny bohater gry, którym jest nastoletni chłopak o imieniu Szymon. Osamotniony dwunastolatek, przemierzając zniszczony kraj, trafia do ogromnego podziemnego kompleksu, który miał dać schronienie Niemcom przed promieniowaniem. Teraz jest to tylko opuszczone świadectwo minionych lat, w którym poszukuje on informacji o swojej rodzinie, jednocześnie odkrywając prawdę o całym kompleksie oraz masie okrucieństwa i szaleństwa, jaki zgotowali ludzie – ludziom.

Podstawa to dobra historia.

Ukazywanie alternatywnej historii II Wojny Światowej nie jest niczym nowym i można było się z tym spotkać w dziesiątkach przeróżnych pozycji. Tematyka nie jest jeszcze jednak nadmiernie wyświechtana i ciągle ma ona ogrom potencjału, aby zapewnić odbiorcy masę dobrej zabawy. Twórcy gry doskonale zdawali sobie z tego sprawę i bardzo kreatywnie. Kreśląc alternatywne wydarzenia, połączyli oni historię (z gatunku takich, które naprawdę mogły mieć miejsce) z odpowiednią dawką fantastyki (w postaci tajemniczych technologii), całość ponadto doprawiając naprawdę niezłym klimatem i szczyptą postapo. Z mieszanki tej powstała naprawdę niezła opowieść, która potrafi zainteresować gracza i zapewnić mu chwilę „growej” rozrywki.

Grafika 1

Emocjonalna i momentami przerażająca podróż nastolatka przez opuszczone pomieszczenia podziemnego kompleksu jest napędzana przez kilka form narracji. Mamy tutaj możliwość poznawania tego jak wygląda świat z całej masy dokumentów, listów, pozostawionych nagrań czy ciągle funkcjonujących komputerów. Do tego dochodzą liczne retrospekcje skupiające się na głównym bohaterze, jego przeszłości i tajemnicach jego rodziny. Zdecydowanie najważniejszym elementem narracji, który napędza sporą część historii, jest jednak radiowy kontakt z tajemniczą Ewą, która w niematerialny sposób będzie towarzyszyć Szymonowi podczas jego wędrówki. To właśnie ich konwersacje nadają grze w wielu scenach emocjonalnego wydźwięku, który potrafi być dość sugestywny dla gracza.

Zagadki? Jakie zagadki?

Niezła historia, świetny klimat, dobrze prowadzona narracja. Mogłoby się wydawać, że mamy tu do czynienia niemal z grą idealną. Niestety nie wszystko jest tak rewelacyjnie i tytuł cierpli na kilka dość poważnych przypadłości. Mamy tu do czynienia z grą z segmentu przygodówek, z których ostatnimi laty wydzielił się podgatunek „symulatorów chodzenia”. Gier, które z założenia mają być łatwe, krótkie i przyjemne, czyli dopasowane do tego, aby „odpowiednio” dobrze zaprezentować się na streamie czy YT. Dla wielu pewnie będzie to zaleta, jeśli jednak jest się starym zgredem jak ja i pamięta się dawne czasy, to oczekuje się od takiej gry „prawdziwej” mocno wciągającej przygody. Ciężko jest to uzyskać w momencie, kiedy cała zabawa trwa w granicach trzech godzin, a przez cały ten czas pojawia się 1 (słownie JEDNA) zagadka logiczna, której poziom delikatnie mówiąc, nie był nazbyt porywający. Sytuacji nie ratuje również dość korytarzowy schemat zabawy, który jest tak bardzo charakterystyczny dla tego typu gier. Swoboda eksploracji jest wyraźnie ograniczona i najlepiej jest trzymać się przygotowanej przez twórców „ścieżki”. Jeśli będzie miał ktoś ochotę na małą wycieczkę krajoznawczą po bunkrze we własnym zakresie, to dość szybko natrafi na liczne „trudności”.

Dużo łażenia, mało grania.

Łyżką dziegciu są tutaj również pewne elementy samej rozgrywki. Głównie dotyczy to sposobu przemieszczania się kierowanej przez nas postaci (co jest najważniejsze w symulatorze chodzenia), która jest tak skrajnie ślamazarna, że momentami aż chce się pogryźć klawiaturę z nerwów. Nie wiem (i nie chce wiedzieć), czy jest to błąd samej gry, czy może twórcy w ten jakże pokrętny sposób próbowali wydłużyć zabawę, jedno jest pewne, chwilami potrafi doprowadzić to do szewskiej pasji. Dość szybko w samej rozgrywce zaczyna również brakować poważniejszych interakcji z otoczeniem, przez co zabawa może wydawać się nudna (nawet pomimo ogromnego potencjały historii). Zostało to tutaj ograniczone do naprawdę wielkiego minimum i naciśnięcie od czasu do czasu jakieś przycisku, przesunięcie dźwigni czy otwarcie drzwi (swoją drogą animacja tego elementu po kilku razach zaczyna nużyć), to zdecydowanie za mało.

Grafika 3

Do you speak Polish?

Niestety nie jest to jeszcze koniec moich narzekań. Pewne żale muszę również wylać w stosunku do oprawy dźwiękowej tytułu. O ile muzyka potrafi być dobrze dopasowana do rozrywki i mile uzupełnia „spacer” po bunkrze, to już dialogi wzbudzają na twarzy dość poważny grymas niezadowolenia. Mamy tutaj do czynienia rodzimą grą, której akcji rozgrywa się naszym kraju, bohaterem jest nasz rodak– jednak ktoś wpadł na pomysł, aby dialogi postaci były wypowiadane po angielsku. Ma to niestety wpływ na sam klimat gry, jednak jest jeszcze jakoś do zaakceptowania. Problemem jest jednak to, że bohaterowie wypowiadają swoje kwestie w języku Szekspira, co jakiś czas wrzucą do nich słowo lub całe wyrażenia w naszym języku. Po co? Nie wiem, jeśli jest w tym jakaś logika, to ja jej nie odkryłem.

Grafika 2

Podziemne urokliwe miejscówki.

Mniej krytyczny będę w stosunku do oprawy graficznej gry, która prezentuje się naprawdę dobrze. Miejsce, które przyjdzie nam odwiedzić są naprawdę klimatyczne i dopracowane w najdrobniejszych detalach (dbałość o nawet małe szczegóły potrafi zauroczyć). Często można nawet doszukać się pewnych smaczków w wystrojach poszczególnych pomieszczeń, które dodatkowo mają wpływ na samą historię, a które niekoniecznie są wyeksponowane na pierwszy plan. Dość popranie wygląda również animacja w pojawiających się retrospekcjach, chociaż gracze o bardziej wysublimowanym poczuciu estetyki pewnie znajdą tu powodu do narzekania. Ogólnym problemem oprawy wizualnej są jednak pewne znaczące „chrupnięcia”. Nie jestem jednak wstanie odpowiedzieć na pytanie czy jest to wina tylko mojego komputera (spełniającego podstawowe wymogi gry), czy może gubienie klatek to poważniejszy kłopot.

Podsumowanie.

Podsumowując, można byłoby stwierdzić, że mamy tutaj do czynienia z tytułem średnim, który nie wykorzystał swojego potencjału. W przypadku Paradise Lost nie jest to jednak takie proste. Przedstawiona tutaj historia potrafi być naprawdę wciągająca i te trzy godziny spędzone z grą na pewno nie można uznać za zmarnowane. Cały czas należy również pamiętać o tym, że jest to debiut studia. Może nie jest on perfekcyjny i wymaga kilka poważniejszych poprawek, daje jednak solidne podstawy do tego, aby w przyszłości oczekiwać czegoś naprawdę wyśmienitego.


Grę do recenzji udostępnił wydawca All in! Games.

OCENA:
6.5/10

Krótko:

Krótka, klimatyczna wycieczka krajoznawcza po opuszczonym nuklearnym bunkrze, z naprawdę niezłą historią w tle, która jednak nie dla każdego będzie satysfakcjonująca. 

5 1 vote
Article Rating
Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
0
Would love your thoughts, please comment.x