Bezimienna heroina – recenzja gry Lost Ruins

Lost Ruins - recenzja gry

Gier inspirowanych stylem retro, mamy teraz na rynku całe zatrzęsienie. Jedne z nich starają się zdefiniować niektóre gatunki na nowo, inne zaś są hołdem dla klasyki. Grę Lost Ruins należy zaliczyć do tej drugiej kategorii. Mamy tutaj bowiem do czynienia z przygodą w stylu Metroidvanii, która czerpie pełnymi garściami ze sprawdzonych rozwiązań dodając do tego otoczkę inspirowaną anime.

Mroczny świat i bohaterka bez imienia.

Gracz wciela się tutaj w młodą dziewczynę, która nagle budzi się w zupełnie nieznanym dla siebie miejscu. Nie pamięta ona, jak się tutaj znalazła ani kim jest. Bezimienna heroina, chcąc odzyskać pamięć, nie ma wyjścia i musi przemierzyć ten niezbyt przyjaźnie wyglądający świat w poszukiwaniu prawdy o sobie. Cała historia jest tutaj opowiadana przez odnajdywanie przeróżnych notatek/dzienników oraz interakcje z napotykanymi postaciami. Rozmowy pozwalają na lepsze zrozumienie otaczającego nas świata, z kolei słowo pisane buduje całą jego otoczkę, która może być zabawna, przerażająca lub mocno emocjonalna (zależnie od tego, kto pozostawił dany dziennik/notatkę). Fabularnie tytuł prezentuje więc całkiem poprawny poziom, nie jest to jednak historia, którą można byłoby nazwać „niesamowitą”. Jest to raczej treść, która dobrze została dopasowana do samej rozgrywki, jednak dość szybko się o niej zapomni po zakończeniu zabawy.

Lost Ruins - grafika 1
Bezimienna bohaterka musi zmierzyć się tutaj z wieloma przeciwnikami.

Czary i miecze.

Rozgrywka jest tutaj połączeniem platformówki i klasycznego hack’n slasha. Zadaniem gracza jest pokonywanie kolejnych korytarzy wielkiego labiryntu, eksterminacja pojawiających się przeciwników i zmierzenie się z kolejnymi bossami. Walka prowadzona może być tutaj za pomocą klasycznego oręża (miecze, łuki, sztylety itp.) lub dość zróżnicowanej magii. Na późniejszym etapie zabawy nie obejdzie się bez umiejętnego łączenia obu form walki, w celu szybszego i efektywniejszego pokonywania oponentów.

Dość istotną rolę w samej rozgrywce i walce pełnią również zróżnicowane lokacje. Zależności od danego otoczenia walka może być zupełnie inna i należy nie tylko wykorzystywać atuty lokacji, co pamiętać o pewnych podstawowych zasadach fizyki. Stanie w łatwopalnym oleju i używanie magii ognia to nie jest zbyt dobry pomysł, tak jak na przykład korzystanie z zaklęcia błyskawic stojąc po pas w wodzie. Oczywiście tego typu akcje można, a nawet trzeba wykorzystywać na swoją korzyść. Umiejętne opanowanie środowiska gry to tutaj co najmniej połowa sukcesu. Co i tak nie uchroni gracza przez liczną śmiercią (nawet na najniższych poziomach trudności).

Lost Ruins - grafika 2
Każda lokacja to trochę inny sposób walki.

Walka o przetrwanie z pewnymi kłopotami.

Spora ilość zgonów wiąże się tutaj niestety nie tylko z wymagającymi przeciwnikami, ale również pewnymi niedociągnięciami samej gry. Młoda bohaterka reaguje na polecenia gracza z pewnym opóźnieniem. Dotyczy to zarówno samej walki (np. machanie mieczem czy korzystanie z zaklęć), jak i niektórych fragmentów platformowych. Na całe szczęście na niższym poziomie trudności dość dobrze rozlokowano postumenty zapisujące zabawę i leczące bohaterkę. Nie zmienia to jednak faktu, że tytuł w kilku momentach rozgrywki potrafi być frustrujący, a do sposobu walki trzeba jakoś przywyknąć. Pewne problemy można mieć również z samymi bossami, którzy niekiedy nie dają graczowi żadnej nawet najmniejszej szansy na obronę. Dużo zależy tutaj od szczęścia, bo jedna walka z bossem może sprawiać nam nieziemską trudność (ze względu na jego zdolności), a np. podczas powtarzania potyczki nie będzie on stanowił żadnego wyzwania. Ponarzekać muszę również na system zbierania przedmiotów, które w przeciwieństwie do złota nie podnoszą się automatycznie. Nie zawsze są one dobrze widoczne na podłożu i niekiedy można przegapić coś „ciekawego”. Można się tutaj również „zaciąć” i nie bardzo wiedzieć gdzie teraz się udać (mapa nie zawsze dobrze pokazuje wszystkie możliwe przejścia).

Lost Ruins - grafika 3
Bossowie momentami są trochę zbyt „potężni”.

Grafika i humor.

Wizualnie lokacje, które tutaj przemierzymy na myśl przynoszą 16-bitowe klasyki. Miłośnicy pixelartu powinni być więc zadowoleni, chociaż taka oprawa ma też swoje minusy (chociażby wspomniane problemy z widocznością niektórych przedmiotów). Do pixelowej grafiki dochodzą jeszcze wspomniane na samym początku zapożyczenia z segmentu anime. Podczas dialogów oczy graczy radują ładnie przygotowane ręczne rysunki bohaterów, które wyglądają jak żywcem wyjęte z Japońskich animacji. Nawiązań do tego typu popkultury czy samej Japonii jest tutaj znacznie więcej. Zarówno w prowadzonych dialogach, nazwach przedmiotów, odnajdywanych tekstach czy wyglądzie bohaterki/bossów. Jest to również podstawa całkiem przyjemnego humoru, który powinni docenić miłośnicy anime.

Lost Ruins - grafika 4
Pixelart i nawiązania do anime./ Przykładowe grafiki: www.gog.com

Chwila dobrej zabawy.

Lost Ruins zdecydowanie nie jest grą idealną. Jest tutaj kilka niedociągnięć, które mogą graczom napsuć wiele nerwów. Jeżeli jednak zaakceptujemy jakoś pewne braki, to na pewno kilka godzin spędzonych z tytułem nie będzie można uznać za zmarnowane. Jeśli kogoś pasjonują wszelkie gry w stylu Metroidvania i lubi pewne wyzwania to zdecydowanie powinien sięgnąć po „Zaginione ruiny”.

OCENA:
7/10

Lost Ruins.

Zabawna i momentami wymagająca gra w stylu Metroidvanii, która została stworzona dla fanów „retro”, którzy jednocześnie są miłośnikami anime/Japonii. Produkcja z kilkoma naprawdę niezłymi pomysłami i koncepcjami, która niestety nie uniknęła również pewnych błędów.


Baner GOG

0 0 votes
Article Rating
Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
0
Would love your thoughts, please comment.x