Choć w 2021 r. najwięcej mówiło się o jednej adaptacji gry wideo, czyli o Arcane, nie była to jedyna tego rodzaju produkcja, która powstała w tym okresie. Nowa wersja Mortal Kombat, finał Castlevanii, czy powrót do świata Resident Evil to tylko kilka tego przykładów. Dziś chciałbym skupić się na tytule, który wiele osób mogło przeoczyć, a któremu warto dać szansę. Szykujcie się na podróż do świata fantasy w DOTA: Dragon’s Blood.
Starszym miłośnikom gier komputerowych słowo DoTA z pewnością coś mówi. Chodzi o tytuł, który wniósł wiele zmian do cyfrowego świata, choć nikt się tego nie spodziewał. Dziś gracze spędzają godziny nad jego kontynuacją i to właśnie na niej zostało oparte nowe anime Netflixa.
Pierwszy sezon DOTA: Dragon’s Blood liczy sobie osiem odcinków i zabiera nas do krainy magii, smoków i elfów. Tam poznajemy Smoczego Rycerza Daviona, a później także księżniczkę Miranę oraz jej przyboczną Marci. Śledząc losy bohaterów, obserwujemy kolejną historię walki dobra ze złem w świecie fantasy.
Anime od Studia Mir nie powala oryginalną historią. Walka dobra ze złem w fantastycznej krainie to nic nowego nawet dla niewprawionych w świat fantasy widzów. Pod względem animacji serial jest jak najbardziej poprawny, a więc tutaj także nie ma nam do zaoferowania czegoś ekstra. Moglibyście zatem zadać pytanie „To, co jest ciekawego w tym tytule?”. Odpowiadam. Mocną stroną DOTA: Dragon’s Blood są bohaterowie, z pozoru prości i stereotypowi, lecz z czasem okazują się być naprawdę złożeni. Przede wszystkim mają w sobie charyzmę, która skłania nas do śledzenia ich perypetii.
Nie bez powodu produkcja Netflixa dostała kategorię 16+. Bardzo ważną częścią barwnego świata wykreowanego przez Ashleya Millera jest język, zachowanie postaci, kultura poszczególnych ras. Nieraz posłuchacie sobie wulgaryzmów, które najczęściej padają z ust upitych klientów gospody, żądnych wrażeń i bitki, ale nie tylko. Gdy dochodzi do walk ze smokami czy innymi potworami to potrafi zrobić się naprawdę brutalnie. Nie tylko bestie tryskają krwią na wszystkie strony. Z drugiej strony, mamy tutaj istoty silnie przywiązane do wiary w określone bóstwa, dzieci tańczące i śpiewające religijne pieśni, co stanowi ciekawy kontrast dla chaosu, zgiełku i okrucieństwa. To połączenie tworzy świetny klimat, aż chce się być częścią tej historii.
Powyższe elementy mają też bezpośrednie przełożenie na naszych głównych bohaterów. Smoczy Rycerz Davion nie byłby tak popularny i nie piłby w karczmie za darmo, gdyby nie jego krwawe pojedynki ze smokami. Z kolei Mirana nie przeciwstawiałaby się swojej pierwotnej myśli o porzuceniu Daviona w tarapatach, gdyby nie jej wiara w boginię Selemene. Żadna postać nie jest tutaj wyłącznie czarna lub biała. Serial składa się z wielu odcieni szarości, wypływających z motywacji poszczególnych osób. Weźmy na przykład Fymryn, młodą elfkę, która pragnie wypełnić proroctwo i przywrócić do życia boginię Mene. Ślepo wierzy w przepowiednię i nie wyobraża sobie, że jej działania mogą doprowadzić do katastrofy, co ostatecznie ma miejsce.
Jak zatem widać, pomimo stereotypowych elementów, DOTA: Dragon’s Blood ma nam do zaoferowania coś oryginalnego. Sama historia, w której zmierzamy od punktu A do punktu B, aż do ostatecznej walki jest może i prosta oraz stereotypowa, ale wciąga. Twórcy anime naprawdę potrafią zaskoczyć widza. W trakcie ośmiu odcinków często serwują nam nieoczekiwane zwroty akcji, chociażby przemieniając głównego bohatera w potwora czy doprowadzając do walki między elfami. Mamy tu również wiele sekretów i kłamstw, które sprawiają, że z odcinka na odcinek wyczekujemy co się wydarzy, gdy cała prawda wyjdzie na jaw.
Z początku myślałem, że DOTA: Dragon’s Blood to kolejny tytuł fantasy jakich wiele. W natłoku podobnych produkcji naprawdę nie jest łatwo się wyróżnić, ale okazało się, że anime Netflixa ta sztuka się udała. Zaprezentowany w serialu świat i bohaterowie są na tyle interesujący, że nawet największe absurdy scenariusza nie rzucają się widzowi w oczy. Wielką frajdę stanowi śledzenie losów wojownika, księżniczki i jej towarzyszki, konfliktu bogów, walk z potworami, choć to wszystko już nieraz widzieliśmy. Warto jednak poświęcić chwilę serialowi choćby dla samego klimatu, który zrekompensował mi braki wielu innych tytułów z 2020 r. na czele z drugim sezonem Wiedźmina.
Polecam:
Przyjemna dawka fantasy.
Ocena:
Animacja z mnóstwem akcji, świetnym klimatem i ciekawymi bohaterami. Propozycja z gatunku fantasy, której nie powinniście przeoczyć.