Komiks New X-Men – Z jak Zagłada #1 dostępny w ofercie wydawnictwa Mucha Comics, to już trzecie wydanie tej historii, dostępne na naszym rynku. Jeśli więc ktoś nie miał jeszcze okazji zapoznać się z dziełem autorstwa „Szalonego Szkota” (Grant Morrison), to lepsza okazja może się już nie pojawić (szczególnie jeśli weźmiemy pod uwagę jakoś edycji).
Nowy przeciwnik
Akcja albumu zaczyna się w iście hitchcokowskim stylu od naprawdę wielkiego fabularnego tąpnięcia, aby później stopniowo dawkować całą świetną historię. Wspomnianym fabularnym trzęsieniem ziemi jest tutaj zniszczenie Genoshy i wymordowanie prawie 16 milionów posiadaczy genu X. Mutanci pod przywództwem Charlesa Xaviera, mogą jedynie spróbować odszukać sprawcę tego niewyobrażalnego ludobójstwa. Przeciwnik, z którym przyjdzie im się zmierzyć, będzie jednak o wiele bardziej potężny niż każdy napotykany do tej pory wróg. Cassandra Nova to antagonistka, przy której Magneto wydaje się nic nieznaczącym czarnym charakterem. Szybko, uświadamia ona X-Menów, że aby ją pokonać będą musieli oni nie tylko wspiąć się na wyżyny swoich możliwości, ale również być gotowi na naprawdę duże poświęcenie. Skrywa ona również pewną tajemnicę, która mocno łączy ją z jednym z mutantów. Nowa przeciwnika to jednak niejedyny problem X-Menów, będą musieli oni również poradzić sobie z bojówkami U-Men, które przejdą do wyraźnej ofensywy.
Widowiskowa akcja
Grant Morrison stawia w New X-Men – Z jak Zagłada #1 na wartą narrację, która nadaje tytułowi iście filmowego charakteru. Zresztą sam scenarzysta nie ukrywa, że mocno zainspirował go film Briana Singera, dlatego chciał nadać swojemu dziełu podobnej „otoczki. Nie oznacza to jednak, że komiks stawia tylko na widowiskowo scen i całą masę twistów fabularnych. Morrison potrafi w odpowiednim momencie należycie zwolnić całą opowieść, aby wpleść w jej wnętrze kilka dodatkowych niekoniecznie rozrywkowych elementów. Można więc znaleźć tutaj zarówno wątki dramatyczne, psychologiczne, obyczajowe, romantyczne czy komediowe z delikatnie pieprznym humorem.
Bohaterowie
Istotną częścią całej historii są świetnie zarysowaniu bohaterowie. Prezentowane przez niego postacie żyją własnym życiem, co z kolei przekłada się na ich sporą indywidualność. Jest to ogromna zaleta komiksu, wnikająca głównie z mocnego zredukowania drużyny X-Men do sześciu osób. Oczywiście pojawia się tutaj cała plejada mniej lub bardziej znanych postaci, jednak pełnią one tutaj rolę drugoplanowego, często nawet stając się tylko elementem tła. Skupienie się na grupie mutantów (Cyclops, Jean Grey, Beast, Wolverine, Emma Frost i Professor X), pozwala scenarzyście na zabawę pewnymi sprawdzonymi motywami, dotykający zarówno samych postaci, jak i ogólnie całej historii. Wybiera on pewne znane elementy i kształtuje je na nowo, dopasowując do swojej wizji, dzięki czemu sama opowieść nabiera wielowymiarowości, a bohaterowie przestają być dla odbiorcy kimś całkowicie obojętnym.
Rysunki
O ile scenariusz wydaje się tutaj niemalże idealny, to już oprawa graficzna nie jest już taka świetna. Na temat rysunków, za które odpowiedzialny jest tutaj głównie Frank Quitely, nie można powiedzieć, że są brzydkie, jednak nie wybijają się one poza pewną granicę poprawności/przeciętności. Nie jest źle, jeśli chodzi o dynamikę scen akcji, głębie teł czy design kostiumów i gadżetów używanych przez bohaterów. Nie każdemu jednak przypadną do gustu same projekty postaci (szczególnie twarze), które momentami są troszkę zbyt „dziwne”. Wyraźnie widać, że artysta w tym aspekcie star się nadać komiksowi swojej autorskiej świeżości. Jak zostanie to przez czytelnika odebrane to już sprawa czysto indywidualna. Mnie osobiście wizja wyglądu niektórych bohaterów, jakoś nie przekonała (Beast wygląda jak po kilkumiesięcznej kwarantannie, gdzie zbyt często zaglądał do lodówki; zresztą sam Wolverine również w niektórych scenach prezentuje się jak postać cierpiąca z powodu lockdownu fryzjerów).
Wydanie
Jeśli chodzi o rodzime wydanie, to prezentuje się ono znakomicie, świetnym uzupełnieniem jest tutaj umieszczenie na końcu tzw. Plan Morrisona, który pokazuje wizję scenarzysty, zanim zabrał się on za pisanie przygód mutantów. Można więc skontrastować plany z tym, co ostatecznie zostało wykonane.
Superbohaterska duża dawka rozrywki
New X-Men – Z jak Zagłada #1 to komiks mający już swoje lata, nadal jest stanowiący obowiązkową pozycję dla każdego fana przygód mutantów. Jest to również doskonała propozycja dla kogoś, kto znudził się standardowymi akcjami X-Menów i chciałby zobaczyć znanych superbohaterów w troszkę innej bardziej złożonej wersji. Nie pozostaje więc nic innego jak tylko zachęcać do przeczytania tej historii, która stała się symboliczną bramą wprowadzającą całą serię X-Men do XXI wieku.
Dziękuję wydawnictwu Mucha Comics za udostępnienie egzemplarza do recenzji.
Polecam:
Podsumowanie:
+ rewelacyjna historia;
+ masa akcji i głębszej treści;
+ świetnie nakreślenie bohaterowie;
– przeciętna oprawa graficzna (szczególnie wygląd postaci)
[…] drugiego zbiorczego tomu serii New X-Men jest kontynuacją wydarzeń ukazanych w części pierwszej. Nie powinno się więc sięgać po tytuł bez znajomości jego poprzedniej odsłony. Biorąc pod […]