Kosmiczna tułaczka – recenzja książki Aurora CV-01

Aurora CV-01 - recenzja ksiażki

Aurora CV-01 to pierwsza część nowego książkowego cyklu The Frontiers Saga, który zadebiutował na naszym rynku w maju tego roku. Pozycja zalicza się do grona szeroko pojętej militarnej literatury science fiction, tym samym doskonale wpasowując się w ofertę wydawnictwa Drageus Publishing House.

O jeden skok za daleko

Pierwsza część przenosi nas do czasów, kiedy to Ziemia, powoli zaczęła odbudowywać się po wielkiej tragedii, jaką była wyniszczająca zaraza. Światową pandemię przeżyli tylko ci, którzy mieli wrodzoną odporność. Teraz na ich barkach spoczywa odbudowa potęgi naszego świata i coraz śmielsze spoglądanie daleko w gwiazdy. Luzie nie mogą jednak zapominać o niebezpieczeństwie czyhającym w komosie. Jednym z nich jest zagrożenie inwazją dynastii Jungów, która podporządkowuje sobie kolejne układy gwiezdne i coraz śmielej spogląda w stronę naszej planety. Jednostką mogącą stanowić kluczowe ogniwo zarówno w obronie planety, jak i potencjalnej eksploracji bezkresu kosmosu jest nowo wybudowany okręt „Aurora”. Zanim jednak to nastąpi, musi on przejść szereg mniejszych i większych testów. Mają one za zadanie sprawdzenie zarówno jego gotowości bojowej, jak i szybkiego, ale intensywne przeszkolenia nowej bardzo młodej załogi. Jednym z oficerów, który znalazł się na pokładzie jednostki, jest podporucznik Nathan R. Scott, który we flocie odnalazł odskocznię od swojego dotychczasowego życia. Zarówno on, jak i inni załoganci, nie są świadomi tego, że niedługo wszystko się dla nich zmieni. Początkiem prawdziwego wyzwania zarówno dla okrętu, jak i ludzi, jest próba „tajnego” napędu pozwalającego na szybko przemieszczenia się pomiędzy układami. W wyniku kilku dość drastycznych i nieprzewidzianych sytuacji, Aurora znalazła się nagle w kompletnie nieznanym rejonie kosmosu, pośrodku wojny, w której nie planowała uczestniczyć.

Militarne klimaty

Zarys scenariusza pokazuje, że mamy tutaj do czynienia z serią, której składowe części są dość dobrze znane miłośnikom książek od wydawnictwa Drageus Publishing House. Jak na serię z segmentu „military science-fiction” przystało, oferowana tutaj treść jest dość widowiskowa, na swój sposób intrygująca, wykorzystująca jednak sprawdzone schematy. Pewna odtwórczość scenariuszowa nie jest jednak wielką wadą tytułu, szczególnie jeśli lubi się tego rodzaju literaturę.

Aurora CV-01 jak to bywa w przypadku pierwszych tomów, główny nacisk kładzie na prezentacji wykreowanego świata oraz ważnych dla fabuły bohaterów. Nie brakuje tutaj również szybkiego, ale intensywnego przekroju wszystkich aspektów serii, z którymi odbiorca będzie stykał się w kolejnych częściach. Jest więc spora dawka widowiskowej kosmicznej walki (zarówno statków, jak i żołnierzy), zaprezentowane zostają rozwijające się relacje pomiędzy bohaterami, pojawia się szczypta głębszej „politycznej” treści oraz wyczuwalna nutka dobrego sarkastycznego humoru.

Świat, bohaterowie, widowiskowość

Najważniejszymi elementami dzieła dla miłośników literatury sci-fi są: wykreowany świat, ciekawi bohaterowie i widowiskowość treści. W przypadku wymyślonego świata pierwszy tom niewiele przed nami odkrywa. Główny nacisk położony jest tutaj na ludzi, opisy zarówno wspomnianych Jungów, czy napotkanych tajemniczych nowych wrogów/sojuszników są dosyć lakoniczne i niewiele wnoszące.

O wiele więcej można napisać na temat pojawiających się tutaj bohaterów, którzy są dość ciekawi, chociaż w niektórych aspektach mocno stereotypowi. Mocno naginający zasady i działający pod wpływem chwili podporucznik Nathan; sztywna i ściśle trzymająca się reguł Cameron; odważna z nutką szaleństwa i emanująca wdziękami Jessica czy wiecznie uśmiechnięty i czerpiący z darów życia Władimir. To tylko garstka istotniejszych postaci, których relacje nieustannie będą się pogłębiać, dosyć często będąc zależne od zaistniałej sytuacji. Nie brakuje tutaj również dobrze napisanych i mocno dowcipnych dialogów, pokazujących ich różne charaktery.

Jeśli zaś chodzi o widowiskowość treści, to raczej nikt nie powinien mieć tutaj powodów do narzekania. Potyczki opisane są w naprawdę dobrym stylu, trzymającym czytelnika cały czas w napięciu. Ryk Brown sięga tutaj po liczne „technologie przyszłości” nadające dynamicznym fragmentom jeszcze większej „epickości”. Jednocześnie unika on zagłębiania się w mocno techniczno-fizycznego aspekty broni czy systemów statku.

Dobra kosmiczna przygoda

Aurora CV-01 to łatwa i przyjemna lektura, która potrafi umilić odbiorcy jego czas wolny. Tytuł tak jak zostało to już wielokrotnie wspomniane, nie jest pozycją, o której można pisać „rewolucyjna”. Nie takie jednak było założenie całej serii, która od samego początku stawia na prostą, ale wciągającą widowiskowość. Parząc na książkę przez właśnie taki pryzmat, śmiało można ją polecić miłośnikom militarnych powieści sci-fi i nie powinni być oni zawiedzeni.


Dziękuję wydawnictwu Drageus Publishing House za udostępnienie książki do recenzji.


Dzięki uprzejmości wydawnictwa jeden z czytelników ma okazję zdobyć dwa pierwsze tomy serii The Frontiers Saga. Zadanie konkursowe jest stosunkowo proste, wymaga jednak odrobiny kreatywności. Wybiegnijmy myślami daleko w przyszłość i wyobraźmy sobie, że Polska wybudowała swój pierwszy „międzygwiezdny okręt”. Waszym zadaniem jest go nazwać. Przy wymyślaniu nazwy proszę o zachowanie kultury języka. Najciekawsza odpowiedź zostanie nagrodzona wspomnianym pakietem książek. Czas zabawy do końca 14 października (pod uwagę będą brane tylko komentarze dodane przed końcem tej daty).

7.5/10

Podsumowanie:

+ spora dawka kosmicznej widowiskowej treści;

+ ciekawi bohaterowie i dobry humor;

+ dobrze poprowadzona fabuła;

– pozycja mało odkrywcza w swojej strukturze;

– w pierwszym tomie główny nacisk położony na ludzi (reszta „mieszkańców” kosmosu potraktowana trochę zbyt szczątkowo);

0 0 votes
Article Rating
Subscribe
Powiadom o
guest
4 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
Mateusz

Na nazwę okrętu proponuję „Szczerbiec”. Nawet jeśli statek innej floty go namierzy, to obca załoga nie będzie w stanie wypowiedzieć nazwy.

Huberto

Najpewniej byłby to KORP Husarz.

Rafał

Znając naszą naturalną zdolność do komplikowania wszystkiego co możliwe najbardziej adekwatną nazwą, typowo rodzimą oraz mającą głębsze znaczenie, będzie ORP Kaszanka.
Nasz flagowy okręt razem ze statkami pomocniczymi ORP Salceson oraz ORP Pasztetowa, tworząc grupę uderzeniową Dzikus bądź Furiat, siałby postrach nie tylko w naszym układzie słonecznym ale i w całej galaktyce, a zasilany węglem napęd grillowo-kiełbasiany ustrzegłby nasz przemysł górniczy przed likwidacją. Same plusy.

trackback

[…] przystani to kolejna pozycja, która wyszła spod pióra Ryka Browna, która potrafi zapewnić chwilę intensywnej kosmicznej rozrywki. Cała seria klaruje się na […]

4
0
Would love your thoughts, please comment.x