Dekadencja, nieustanna rozrywka, brutalność, szaleństwo i postępujący upadek ludzkości. Brzmi intrygująco? Jeśli tak to zachęcam do zapoznania się z recenzją albumu Urban tom 1, w którym zanurzamy się właśnie w takim świecie.
Akcja albumu przenosi nas w niezbyt odległą przyszłość, w której świat pogrążył się w postępującej dekadencji. Najlepszym przykładem nowych „standardów” jest miasto Monplaisir zarządzane przez komputer ALICE. Nie jest to jednak zwykła metropolia, a ulokowany na 300 000 hektarach gigantyczny park rozrywki, gdzie liczy się tylko dobra zabawa. Nic więc dziwnego, że miejsce to przyciąga ludzi niczym światło ćmy. Jednym z nim jest dość naiwny wieśniak Zach, który postanawia rozpocząć w metropolii swoje nowe życie. Jego największym marzeniem jest dorównanie swojemu idolowi, największemu strażnikowi wszechczasów. Dlatego dołącza on do akademii Urban Interceptor, tamtejszej policji mającej zajmować się przestępstwami i występkami. Walka z przestępcami jest tu jednak tylko pretekstem do nowej formy rozrywki. Turyści obserwują bowiem na wielkich telebimach potyczki stróżów prawa i złoczyńców, dokonując zakładów kto wygra.
Z każdą kolejną przeczytaną stroną albumu Urban tom 1 zagłębiamy się w tym szalonym i niezwykłym świecie. Podobnie jak bohater czujemy się przytłoczeni rozmiarem miasta i rozmachem całego przedsięwzięcia. Z czasem (podobnie zresztą jak Zach Buzz) dostrzegamy, że „rozrywka” jest jedynie wierzchnią warstwą lukru, pod którym kryje się mroczne, brudne i przerażające oblicze tego miejsca. Obraz postępującego zepsucia, gdzie krew, przemoc i śmierć są czymś codziennym i zupełnie naturalnym.
Scenarzysta Luc Brunschwig kreśli tu dość rozbudowaną historię (pięć albumów), która potrafi być mocno intrygująca dla czytelnika. Nie jest to jednak pozycja dla kogoś, kto lubi mieć podane fakty na przysłowiowej tacy. Autor dość powoli przedstawia tu wykreowany świat, zarzucając czytelnika nowymi informacjami, śladami czy drobnymi retrospekcjami. Wszystko to należy traktować jako fabularne puzzle, z których stopniowo budowany jest większy i spójny obraz całości.
Twórca bawi się ponadto futurystycznym klimatem, wykorzystując go do pokazania złożoności dekadenckiego parku, w którym sprawiedliwość jest ściśle powiązana z marketingiem i rozrywką. Ponadto ukazywany totalitaryzm, cynizm, i lekkomyślność ludzi zafascynowanych „dobrą zabawą” jest niczym innym jak drogą prowadzącą do samozagłady (nie jest to jednak podane w bezpośredniej formie).
Nie wszystko w fabule jest jednak porywające i doskonałe. W kilku momentach scenariusz jak na mój gust zupełnie niepotrzebnie staje się nazbyt szalony (psuje to trochę odbiór całości). Łyżeczką dziegciu jest tu również sam główny bohater, a dokładniej rzecz ujmując jego zachowanie i postrzeganie świata. Jak zostało to już wspomniane, jest on dość naiwny (chwilami wręcz skrajnie), a jego postrzeganie otoczenia w kilku scenach jest, najdelikatniej pisząc głupie. Wraz z rozwojem historii widać w nim jednak pewną przemianę, co może wpłynąć na jakość kolejnych odsłon serii.
Silną stroną albumu, na którą nikt nie ma prawa narzekać, jest jego oprawa wizualna autorstwa Roberto Ricciego. Udaje mu się naprawdę wspaniale połączyć świat neonów i tryskających z każdej strony kolorów z przytłaczającą atmosferą i często dość bezpardonową przemocą. Dba on przy tym o architektoniczno-technologiczne szczegóły teł, czy ciekawie łączy komiksowy futuryzm z pewną dozą fantazyjności (np. odniesienia do Alicji z Krainy Czarów).
Urban tom 1 jest więc naprawdę ciekawym początkiem serii sci-fi, która powinna zainteresować fanów gatunku. Naprawdę warto zanurzyć się w tym szalonym, niebezpiecznym rozrywkowym świecie.
- Scenarzysta: Luc Brunschwig
- Ilustrator: Roberto Ricci
- Tłumacz: Wojciech Birek
- Wydawnictwo: Taurus Media
- Format: 215×290 mm
- Liczba stron: 52
- Papier: kredowy
- Druk: kolor
Komiks do znalezienia na Ceneo oraz Komiksiarnia Katowice.
Urban tom 1: Reguły gry.
Ocena:
Niezły początek intrygującej złożonej historii, która może przerodzić się w coś naprawdę doskonałego.