Lucky Luke: Rywale z Painful Gulch to dziewiętnasty album przygód dzielnego kowboja i jego wiernego rumaka. Pozycja zalicza się do grona tych klasycznych wydań, za które odpowiedzialny był duet Goscinny i Morris. Pora więc sprawdzić co w owej części twórcy przygotowali dla złaknionego przygody i rozrywki czytelnika.
Problemy pewnego miasteczka
Tytułowy Lucky Luke przemierzając Dziki Zachód, dość często natrafia na problemy, które mogą być przez niego rozwiązane jako przedstawiciela lokalnej władzy. Tym razem czeka go jednak o wiele poważniejsze wyzwanie. Wszystko zaczyna się w momencie, kiedy znużony podróżą zbliża się on do miasteczka Painful Gulch. Plan gorącej kąpieli i mocnego napitku, szybko zostaje przerwany przez dość nietypowe spotkanie z dwójką przedstawicieli lokalnej społeczności. Okazuje się, że byli to członkowie dwóch zwaśnionych rodów O’Harów (posiadaczy wielkich uszu) i O’Timminsów (cechujących się wielkimi nosami). Nikt nie wie, co było początkiem konfliktu, jedno jest jednak pewne, ma on ogromny wpływ na rozwój miasteczka i jego pozostałych mieszkańców. Mocno poddenerwowany całą sytuacją LL, postawia zaprowadzić w tym miejscu porządek. Tym razem nie zostaje on wybrany szeryfem, ale burmistrzem, który zrobi wszystko, aby nareszcie z tym zakątku zapanowała zgoda. Nie będzie to takie łatwe i zmusi kowboja do wielu nieschematycznych działań, które przechytrzą obie rodziny (tym razem bez wyciągania broni).
Urok klasyki
Morris i Goscinny jak na legendy branży przystało w recenzowanym albumie, kolejny raz udowodnili, że potrafią z pozornie prostej historii wydobyć zarówno pokaźne pokłady rozrywki, jak i pewne inne wartości dodane. Scenariusze przygód LL nigdy nie oferowały czytelnikowi przesłania w sposób zbyt bezpośredni. Nie inaczej jest i tutaj, gdzie scenarzysta pod wierzchnią warstwą zwariowanej historii pokazuje negatywne skutki niepotrzebnych kłótni i wzajemnych niechęci. Nie brakuje tutaj również sporej dawki ironii, która powinna rozbawić bardziej dojrzałego czytelnika.
Jeśli chodzi o oprawę graficzną, to jak przystało na Morrisa, prezentuje się ona znakomicie. Proste, kolorowe cartoonowe rysunki doskonale oddają klimat Dzikiego Zachodu, przy jednoczesnym zachowaniu swojej sporej dawki humoru, który jest znakiem rozpoznawalnym serii.
Bez dwóch zdań Lucky Luke: Rywale z Painful Gulch to kolejny rewelacyjny album, który zapewni chwile westernowej rozrywki, każdemu czytelnikowi niezależnie od wieku. Jak do tej pory sięgając po komiksy ze znanym kowbojem w rolach głównych, nie można było się zawiść i nic nie wskazuje na to, żeby w tej kwestii miało się coś zmienić.
Dziękuję wydawnictwu Egmont za udostępnienie egzemplarza do recenzji.
Polecam:
-
8/10
-
10/10
-
9/10