Sztuka Dzikiego Zachodu – recenzja komiksu Lucky Luke: Artysta malarz

Lucky Luke: Artysta malarz - recenzja komiksu

Lucky Luke: Artysta malarz to 69 tom przygód dzielnego kowboja, który jak zawsze zapewnia czytelnikowi solidną porcję westernowej rozrywki. Tym razem legendarnemu Morrisowi w tworzeniu albumu towarzyszył belgijski twórca Bob de Groot, który zdecydowanie podołał powierzonemu mu zadaniu.

Lucku Luke, nie ma chwili wytchnienia i jego niebywałe zdolności zawsze są gdzieś potrzebne. Tym razem otrzymuje on bardzo ważne zadanie ochrony utalentowanego malarza, który wyrusza w daleką podróż. Owym artystom jest sam Frederic Sackrider Remington, jeden z najznakomitszych artystów specjalizujących się w malowanie uroków Dzikiego Zachodu. Dla prawdziwego kowboja, jakim jest LL, ochrona takiego „mistrza” to wielka przyjemność oraz odpowiedzialność. Zadanie nie będzie należeć do tych najprostszych, szczególnie że twórca pragnie namalować portret największego z wodzów indiańskich Hiawathy. Daleka wyprawa będzie więc obfitować w wiele niebezpieczeństw, gdzie na dwójkę podróżnych będą czyhać chętni do bitki kowboje, rabusie, szalony mściciel czy niebezpieczni Indianie.

Rysunek 1

René Goscinny przyzwyczaił fanów serii LL do przygotowywania wysokiej jakości scenariuszów, gdzie świetny humor łączy się z pewnymi wartościami dodanymi. Historia stworzona przez Boba de Groot’a pod względem jakościowym jest na tym samym poziomie co legendy branży komiksowej. Twórca świetnie dopasował się do stylu serii i przygotował opowieść pełną wartkiej akcji i pewnych elementów edukacyjnych. Groot w klasycznym dla cyklu stylu szydzi również z gatunku westernu, wypełniając karty komiksu sowitą porcją humoru. Na kolejnych planszach dzieła przewijają się więc gagi, żarty sytuacyjne, pastisz życia codziennego (dzielny Indianin bojący się swojej żony) i mocno wyczuwalny sarkazm. Wszystko to sprawia, że każdy powinien znaleźć tutaj coś dla siebie, co wywoła u niego uśmiech zadowolenia. Obok typowo rozrywkowej formy dzieła, tak jak zostało to wspomniane, znalazło się tutaj również miejsce dla pewnych elementów edukacyjnych (odniesień do historii). W tym konkretnym przypadku chodzi o postać malarza, który jest postacią autentyczną i wiele zaprezentowanych tutaj jego zachowań było prawdziwe (skłonność do bitki, niszczenie własnych dzieł). Zwieńczeniem tego elementu komiksu jest zamieszczona na końcu krótka notka historyczna dotycząca tej postaci.

Przykładowa plansza
Grafiki: egmont.pl

Warstwa artystyczna jest klasyczna dla Morrisa, czyli ładna, kolorowa, w cartoonowym stylu, czyli dokładnie taka, jaka powinna być i do jakiej przywykli wszyscy fani serii. Nic więcej na ten temat nie trzeba pisać, bo prawie wszystkie albumy LL prezentują podobny wysoki poziom artystyczny.

Nie pozostaje więc nic innego jak kolejny raz stwierdzić, że mamy tutaj do czynienia z komiksem dla każdego. Lucky Luke: Artysta malarz to kolejny album, po który powinni sięgnąć zarówno miłośnicy westernowych klimatów jak i ci, którzy poszukują chwili proste, dobrej i niezobowiązującej rozrywki.


Dziękuję wydawnictwu Egmont za udostępnienie egzemplarza do recenzji.

  • 8/10
    Fabuła - 8/10
  • 8/10
    Rysunki - 8/10
  • 7/10
    Wydanie - 7/10
7.7/10
0 0 votes
Article Rating
Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
trackback

[…] jest scenarzysta Bob De Groot. Fani cyklu mogą kojarzyć to nazwisko, chociażby z części Artysta Malarz, w której całkiem dobrze poradził on sobie z powierzonym mu zadaniem. Czy tak też jest w […]

0
Would love your thoughts, please comment.x