Ostatnia bitwa – recenzja mangi Kronika wojny o Świętą Pieczęć #5 – #7

Kronika wojny o Świętą Pieczęć #5 - #7 - recenzja mangi

Dalsza część szerzącego się coraz mocniej Chaosu, wewnętrznych wojen lordów o dominację, cierpienia zwykłych ludzi i starań niektórych bohaterów o lepsze jutro. Czyli ostatnia już niestety recenzja mangi fantasy Kronika wojny o Świętą Pieczęć #5 – #7 od wydawnictwa Dango.

Nowe wyzwania

Mocne, zaskakujące i widowiskowe wydarzenia ukazane w poprzednich tomikach, dość mocno nadwyrężyły nerwy Teo i jego sojuszników. Potyczka z bardzo groźnym przeciwnikiem mogła oznaczać dla niego prawdziwy koniec. Na całe szczęście los mocno się do niego uśmiechnął, rzucając mu na pomoc nieoczekiwanego sojusznika. W tym świecie nic nie jest jednak za darmo i taka interwencja musi sporo kosztować. Po odparciu sił Vardlind nowy tymczasowy sojusznik pragnie obsadzić Teo u władzy w Sevisse zaś Siluca zgodnie z pierwotnym założeniem stanie się jego magiem. Młody bohater ma jednak zupełnie inne zdanie na ten temat i nie ma zamiary nikomu oddawać swojej „towarzyszki”, nawet koszem wielkiej władzy. Konsekwencją jego decyzji ląduje on razem z Silucą w Villar, gdzie musi udowodnić swoją przydatność jako lokalny emisariusz odwiedzający tereny wilkołaków i wampirów. Nic jednak nie może iść nazbyt prosto i wplątuje się on w kolejną poważną sprawę. Ktoś musi powstrzymać ciężkozbrojnych z Vardlind którzy polują na wilkołaki. Okazuje się, że to wierzchołek wielkiej intrygi, która ma na celu umocnienie sił Chaosu. Szykuje się więc kolejna widowiskowa akcja, która będzie miała wpływ na wygląd całego świata i w której nie obejdzie się bez wielkich poświęceń. Znajdzie się tutaj również pewna wyrazista dawka pikanterii, przeznaczona zdecydowanie dla starszego odbiorcy. (18+).

Rysunek 1

Widowiskowa akcja

Od samego początku w kolejnych pojawiających się recenzjach zawsze podkreślałem, że seria jest prostym, ale bardzo przyjemnym w odbiorze fantasy, które sięga po sprawdzone dla swojego gatunku schematy. Ostatnie tomiki mangi nic w tej kwestii nie zmieniają, serwują odbiorcy ciekawą i widowiskową treść, w której nie ma jednak nic bardzo zaskakującego. Dzielni bohaterowie o krystalicznych sercach nieustannie próbują zmienić „przyszłość” i przeciwstawić się szalejącemu „złu”. W świecie intryg, wielkiej polityki i niekończącej się walki o władzę, nie jest to jednak takie proste. Nie ma co ukrywać, że w kilku momentach ich motywacja (szczególnie Teo) jest dość infantylna, ale to przypadłość wielu dzieł tego gatunku. Na pewno nie można zarzucić tytułowi braku pomysłu na siebie i próby pokazania mocno skompilowanego świata gdzie nie zawsze da się łatwo rozróżnić dobro i zło. Nigdy nie był to poziom nowelki, na której kanwie powstała manga, jednak i tak twórcy na tak dość mocno ograniczonym miejscu udało się ukazać dość intrygujący świat.

Mangowa historia kończy się w tomie siódmym, co dopowiada drugiemu tomowi light nowelki. Nie wiem, dlaczego nie zdecydowano się na kontynuację serii (można tylko na ten temat spekulować). Zakończenie jest mocno otwarte i spora część wątków pozostaje niewyjaśniona. Najważniejsze pytanie, czy takie zakończenie pozostawia w czytelniku spory niedosyt? Z jednej strony tak, bo chce się dowiedzieć co było dalej. Z drugiej jednak wydane tomiki stanowią zwarty „rozdział” całej opowieści, który potrafi zapewnić należytą dawkę rozrywki. Najlepiej, gdyby na rodzimym rynku zadebiutowała seria książkowa, pozwalając fanom tytułu poznać całą opowieść. Biorąc jednak pod uwagę zainteresowanie, jakimi cieszą się w naszym kraju LN, jest to raczej bardzo mało prawdopodobne (jeśli nie niemożliwe).

Rysunki

W przypadku rysunków pojawiających się w mandze Kronika wojny o Świętą Pieczęć #5 – #7 trudno nie być powtarzalnym w swoich określeniach. Wizualnie manga prezentuje się naprawdę dobrze i jest na czym zawiesić oko. Nie jest to co prawda poziom mistrzowski, ale i tak wygląda ona lepiej niż niektóre inne tytułu z gatunku fantasy.

Przykładowa plansza

Na sam koniec podsumowując całą serię, należy jasno odpowiedzieć na jedno najważniejsze pytanie. Czy warto sięgnąć po ten tytuł? Moim zdaniem jak najbardziej tak. Potrafi on bowiem zapewnić sporemu gronu miłośników fantasy należytą dawkę rozrywki i relaksu, a przecież to jest najważniejsze.


Dziękuję wydawnictwu Dango za udostępnienie egzemplarza do recenzji.

  • 7/10
    Fabuła - 7/10
  • 7/10
    Rysunki - 7/10
  • 7/10
    Wydanie - 7/10
7/10

Krótko:

Fantastyczna widowiskowa przygoda, która niestety zaliczyła przedwczesny koniec.

0 0 votes
Article Rating
Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
0
Would love your thoughts, please comment.x