Tytuł dobry na stres – recenzja mangi Beztroski kemping tom #1-#2

Beztroski Kemping tom #1-#2 - recenzja mangi

Beztroski kemping tom #1-#2 lub jak kto woli „Yuru Camp△”, to jedna z tych mang, obok których nie można przejść obojętnie. Pozycja zaliczana do dość szerokiego grona „okruchów życia”, jednak ze względu na swoją specyfikę dla niej powinna zostać ustanowiona nowa kategoria nazwana „czasoumilacze”. Wartość rozrywkowo – relaksująca pozycji jest tak duża, że stanowi ona najlepsze lekarstwo na ukojenie nerwów po naprawdę ciężkim dniu.

Pewna wyprawa i nowe znajomości

Manga nie bawi się w przydługawe wstępy i od razu wrzuca nas w swój świat, gdzie poznajemy Rin – nastolatkę planującą spędzić miły wieczór na polu namiotowym z widokiem na górę Fuji. Nie spodziewa się ona, że jej wyprawa na łono przyrody zakończy się poznaniem mocno postrzelonej i wiecznie uśmiechniętej Nadeshiko, która również przybyła zobaczyć majestat góry, tylko nieplanowanie przysnęło się jej na ławce i teraz nie ma jak zwrócić do domu. Z mroku nocy i wielkiego głodu ratuje ją właśnie Rin. Napotkana dziewczyna to nowa uczennica jej szkoły, którą tak mocno zafascynuje biwakowanie, że momentalnie zapisze się ona do „Kółka aktywności na świeżym powietrzu”. Z pozostałymi dwoma członkiniami klubu, będzie ona poznawać podstawy „kempingowego survivalu”, snując jednocześnie plany na niezapomniane wycieczki, które będą powoli realizowane.

przykładowy rysunek 1

Prosty, ale ciekawy zamysł scenariuszowy

Koncept mangi Beztroski kemping tom #1-#2 (przypuszczalnie tak jak późniejszych tomów), jest banalnie prosty. Miłośniczki biwakowania planują nową wyprawę, podczas samej podróży na miejsce przeżywają mniej lub bardziej ekscytujące „przygody”, na koniec rozkoszując się pięknymi widokami i dobrym jedzeniem. Schemat ten zapętla się i staje się podstawą całej historii, która jak widać, nazbyt ekscytująca nie jest. Nie ma się tutaj co spodziewać niesamowitych zwrotów akcji, wciągającej fabuły czy nadmiernie zapadających w pamięć bohaterów. Całość jest dokładnie taka jak wskazuje rodzimy tytuł – „beztroska” i skupiająca się wokół biwakowania, czyli głównego motywu przewodniego serii.

Stresowi mówimy STOP

W owej prostocie scenariuszowej tkwi jednak urok i siła tej mangi. Twórca kryjący się pod pseudonimem Afro potrafił z tak trywialnej koncepcji wydobyć niesamowite pokłady radości, które mimowolnie powodują u czytelnika szeroki uśmiech zadowolenia, a wszelkie przejawy stresu znikają jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Mocno urokliwy i komediowy styl (oparty na wielu gagach), skrywa również pewną wartość dodaną, którą są, ciekawe informacje na temat szeroko pojętego biwakowania. Można tutaj znaleźć informacje o różnicach w namiotach/śpiworach, dowiedzieć się jak przygotować miejsce biwaku czy jak na przykład rozpalić ognisko. Oczywiście wszystko to jest podane w mocno uproszczonej formie. Nie należy więc traktować zebranych tutaj informacji jako nieomylnego poradnika przygotowującego do biwakowania, może stać się to jednak podstawą do mocniejszego zainteresowania się ową aktywnością. Jeśli chodzi o sprzęt, to często bohaterki zwracają tutaj uwagę na ceny (które do najmniejszych nie należą). Są one w przypisach przewalutowane na złotówki, nie jest to jednak wykładnia rodzimego runku i należy o tym pamiętać.

Urokliwe rysunki z pewnymi problemami

Jeśli chodzi o oprawę graficzną mangi, to mam do niej dość ambiwalentne odczucia. Styl autora jest dość prosty, ale i tak jego prace potrafią przykuć wzrok odbiorcy. Bohaterki są naprawdę urokliwe i trudno się do czegoś przyczepić w samych projektach postaci. Bardzo dobrze prezentują się również wszelkie „widoki”, które odgrywają tutaj dosyć istotną rolę. Byłoby więc niemal idealnie, gdyby nie wieki fetysz mangaki do „rastrów”. „Pionowe linie” pełnią tutaj funkcję zarówno wspomnianych rastrów jak cieni, co niestety wygląda niezbyt dobrze na niektórych kadrach. Dużo scen dzieje się tutaj po wschodzi lub zachodzie słońca, gdzie Afro aurę mroku przedstawia właśnie przez narzucenie na kard wspominanych „pasów”. Wygląda dość dziwnie, w kilku miejscach zabijając urok danego rysunku. Co jest powodem takiego zabiegu artystycznego? Kompletnie nie wiem, szczególnie że w niektórych kadrach stosuje on „normalne” cieniowanie.

Przykładowa plansza

Niczego złego nie mogę napisać na temat rodzimego wydania, które prezentuje się poprawnie. Jedyny mankament to w niektórych miejscach mała czcionka, która utrudnia czytanie.

Czasoumilacz

Beztroski kemping tom #1-#2 to wspaniały początek prostej, ale mocno relaksującej przygody. Po tytuł powinien więc sięgnąć każdy, kto szuka czegoś niezobowiązującego, zapewniającego jednocześnie sporą dawkę rozrywki. Wydawnictwo Dango decydujące się na wydanie tego tytułu na rodzimym rynku zaskarbiło sobie wdzięczność naprawdę sporej grupki miłośników mang, którzy potrzebowali czegoś dobrego na odstresowanie.


Dziękuję wydawnictwu Dango za udostępnienie mangi do recenzji.

8.5/10

Podsumowanie:

+ rozrywkowa prostota fabularna z wielką dawką humoru;

+ urok bijący od tytułu, będący lekkiej na cały stres;

– „rastrowe” szaleństwo twórcy, obniżający ocenę końcową o cały jeden punkt;

0 0 votes
Article Rating
Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
trackback

[…] dość dobrze przestawione czytelnikowi w dwóch pierwszych tomach (zachęcam do zapoznania się z recenzją). Więc trzecia część serii może skupić się na najważniejszym swoim aspekcie, czyli […]

0
Would love your thoughts, please comment.x