Mutanci w natarciu – recenzja komiksu Ultimate X-Men #1

Ultimate X-Men #1 - recenzja komiksu

Seria X-Men w ciągu wszystkich lat swojego powstawania zaczęła stawać się coraz bardziej zagmatwana i chaotyczna. Nowy czytelnik próbujący wejść w świat mutantów mógł więc dostać dosyć solidnego zawrotu głowy. Bardzo pomocna w próbie ogarnięcia tego wszystkiego staje się więc seria Ultimate autorstwa Marka Millara.

Plejada bohaterów

Ultimate X-Men #1 to w naprawdę dużym skrócie remake przygód znanych bohaterów Marvela, bez ponownego powielania tych samych wątków, znanych z dziesiątek innych komiksów czy filmów. Cyclop, Jean Grey, Charles Xavier, Storm, Beast, Colossus, Iceman czy Wolverine. Każdy z nich doskonale znany fanom komiksów superbohaterskich, otrzymuje tutaj swoje pięć minut, aby na nowo zainteresować sobą czytelników. Millar doskonale znający się na rzeczy w dobrym stylu pokazuje postacie w troszkę odmiennym świetle (w stosunku do tego, do czego zostaliśmy przyzwyczajeni), jednak bez ingerencji w ich dzieciństwo i nadmiernego wywracania całego uniwersum do góry nogami. Zdecydowanie największa i najlepiej zauważalna zmiana zachodzi w postaciach pojawiających się tutaj antagonistów. Jednym z nich jest doskonale znany Magneto. Skrajny ekstremista pragnący zmienić świat według własnych wizji, szczerze nienawidzący ludzi i starający się wszelkimi metodami ich pozbyć. Zdecydowanie można uznać tutaj jego wcielenie za najbardziej brutalne i szalone, jakie kiedykolwiek pojawiło się na łamach komiksów Marvela.

Rysunek 1

Mocna wyrazista akcja

Pierwszy album składa się z dwóch historii, które z kolei są zbiorem wcześniej wydanych wersji zeszytowych (#1-#6 Ludzie przyszłości, #7-#1 Powrót do broni X). Pierwsza z nich skupia się na walce ze wspomnianym Magneto i jego Bractwem, które dopuściło się serii krwawych zamachów terrorystycznych. Profesor X pragnący świata gdzie ludzie i mutanci mogą żyć obok siebie, tworzy drużynę młodych uzdolnionych ludzi (X-Men), który przeciwstawi się szalejącemu „złu”. Pod wieloma względami jest więc to historia dość „klasyczna” w swoich założeniach, na pewno jednak Millar potrafi zaskoczyć czytelnika (nawet tego bardziej obeznanego), serwując mu pewne odmienione treści. W drugiej historii większą rolę ogrywa Wolverine, który odwiedza urokliwą Arizonę w celu poznania swojej przeszłości. W tym samym czasie reszta mutantów nie ma zbyt wiele czasu na odpoczynek, szczególnie że program „Broń X” zaczyna być coraz groźniejszy dla posiadaczy odmiennego DNA. Homo superior czeka więc spore wyzwanie, aby przetrwać, tym bardziej że przeciwnik będzie naprawdę mocno niebezpieczny.

Dla nowych i starych czytelników

Całościowo album to naprawdę solidna porcja X-Menowej rozrywki, która powinna zaciekawić nowych odbiorców. Kilka interesujących wątków ma również okazję mile zaskoczyć bardziej obeznanych czytelników, którzy doskonale orientują się w świecie mutantów. Oczywiście nie należy spodziewać się po scenariuszu czegoś „nadzwyczajnego”. Millar potrafi wydobyć z historii spore pokłady intrygującej treści, nadal jest to jednak komiks głównie nastawiony na akcję i „rozrywkę”. Trzeba więc przygotować się na pewno typowo Marvelowskie uproszczenia czy mniejsze lub większe absurdy (na całe szczęście niewpływające prawie w ogólne na końcowy ocenę albumu).

Rysunek 2

Rysunki

Jeśli chodzi o oprawę graficzną komiksu, to oba „rozdziały” prezentują się naprawdę bardzo dobrze, doskonale wpasowując się w typowy trend komiksu superbohaterskiego. Całkiem dobrze prezentują się również tła, czy sceny akcji, które potrafią przykuć wzrok na dłuższy czas. Każdy z zaangażowanych w tworzenie serii rysowników, spełnił więc pokładane w nich oczekiwania, tak samo jest z osobami odpowiedzialnymi za dobór kolorów. W ocenie rysunków należy jednak cały czas pamiętać o tym, że jest to seria mająca na karku prawie dwadzieścia lat.

Przykładowa plansza

Ultimate X-Men #1 to kawał solidnego albumu, po który powinni sięgnąć zdecydowanie czytelnicy pragnący wciągnąć się w świat mutantów. Nic nie stoi na przeszkodzie, aby tytuł znalazł się również w posiadaniu bardziej „doświadczonych” fanów. Sądzę, że i oni nie powinni być zawiedzeni lekturą, chociaż muszą przygotować się na pewną dawkę mocno skondensowanej treści.


Dziękuję wydawnictwu Egmont za udostępnienie egzemplarza do recenzji.

  • 7/10
    Fabuła - 7/10
  • 8/10
    Rysunki - 8/10
  • 8/10
    Wydanie - 8/10
7.7/10

Krótko:

Mark Millar i jego odświeżeni mutanci to kawał solidnej rzemieślniczej roboty, która powinna zostać doceniona.

0 0 votes
Article Rating
Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
0
Would love your thoughts, please comment.x