Świszczące kule i krew – recenzja komiksu The Old Guard #1

The Old Guard #1 - recenzja komiksu

Prawdopodobnie spore grono miłośników szeroko pojętej popkultury tytuł The Old Guard #1 kojarzyć będzie jako całkiem dobrze przyjętą produkcję Netflixa. Amerykanie sukces swoje dzieło oparli jednak na całkiem niezłym komiksie, który na nasz rodzimy rynek zawitał z pewnym opóźnieniem dzięki wydawnictwu Mucha Comics.

Początek albumu może wydawać się trochę dość sztampowy. Poznajemy grupkę doświadczonych najemników, którzy podejmują się zadania uwolnienia porwanych uczennic w Afryce Środkowej. Okazuje się jednak, że całe zlecenie było jedną wielką farsą, a komuś bardzo zależało na tym, aby móc zobaczyć „zdolności” owych żołnierzy. Automatycznie nasuwa się pytanie – co w nich takiego specjalnego? Odwiedź nie jest oczywista, są oni bowiem „nieśmiertelnymi”, którzy od tysięcy lat biorąc udział w najprzeróżniejszych bitwach, wojnach i militarnych akcjach. Nie chcą oni, aby skrywana od zawsze tajemnica, nagle wypłynęła na światło dzienne. Rozpoczyna się więc bezpardonowe polowanie na zleceniodawcę całej tej „szopki”, który nie będzie taki bezbronny. Sytuacja na tyle się skomplikuje, że trudno będzie jednoznacznie stwierdzić, kto tutaj jest zwierzyną a kto łowczym.

Rysunek 1

Scenarzystą albumu jest doświadczony twórca Grek Rucka. Od kogoś takiego można wymagać naprawdę bardzo dużo i w przypadku tego komiksu taką jakość się otrzymuje. Twórca w dobrym stylu łączy prostotę historii, w której główną siłą napędową jest mocna akcja, ze świetnie wykreowanymi bohaterami i kilkoma niebywale intrygującymi wątkami. Album nie oferuje oczywiście nie wiadomo jak „głębokiej” historii, skupiają się na jej dynamicznych walorach, na pewno można znaleźć jednak tutaj sporo ciekawej i wciągającej treści.

Jeżeli jesteśmy już przy samej „akcji”, to jej „energiczność” wylewa się dosłownie z każdej strony tytułu, udzielając się czytelnikowi i zapewniając mu całą masę niezapomnianych wrażeń. Radocha płynąca z oglądania eksterminacji kolejnych zastępów przeciwnika (stanowiącego tutaj przysłowiowe mięso armatnie) jest naprawdę potężna. Obok tego wszystkiego twórca potrafi wpleść w historię kilka różnorodnych wątków, w których mamy okazję zobaczyć nie tylko teraźniejszość bohaterów, ale również ich odległą przeszłość. Należy również wspomnieć o tym, że Netflixowa wersja, często reklamowana jest mianem „akcji + gejowski romans”. Nie wiem jak bardzo rozbudowane zostało to w telewizyjnej adaptacji, w komiksie jest to jednak jeden malutki wątek, na który niespecjalnie nawet zwraca się większą uwagę, mając co innego do podziwiania. Jeżeli więc kogoś odstręczają tego typu wątki, nie powinien mieć z nimi tutaj większego problemu.

Rysunek 2

Jeśli chodzi o oprawę graficzną albumu to… Zobrazujmy to w taki sposób, że za pomocą ogromnej siekiery z kawałka drewna również można stworzyć rzeźbę, czy będzie ona piękna i dokładna to już inna kwestia. Tak właśnie jest z rysunkami Leandro Fernándeza. Rysownik serwuje odbiorcy dość topornie „wyciosane” prace, które jednak mają w sobie zaskakujący ogrom uroku, który jeszcze bardziej podkreśla widowiskowość akcji. Trup ściele się tutaj gęsto, kule latają we wszystkie strony a tryskająca krew zalewa kolejna kadry komiksu. Jest więc bardzo „mocno” i zdecydowanie tylko dla dorosłych.

Przykładowa plansza

The Old Guard #1 jest więc solidnym kawałkiem komiksu, który potrafi wywołać szeroki uśmiech zadowolenia na twarzy każdego czytelnika lubującego się w mocnej i bezpardonowej historii. Pozostaje mieć tylko nadzieje, że kolejne części będą równie dobre co początek.


Dziękuję wydawnictwu Mucha Comics za udostępnienie egzemplarza do recenzji.

  • 8/10
    Fabuła - 8/10
  • 8/10
    Bohaterowie - 8/10
  • 7/10
    Oprawa graficzna - 7/10
  • 8/10
    Wydanie - 8/10
7.8/10

Krótko:

Solidny kawał widowiskowej komiksowej „rozpierduchy”.

0 0 votes
Article Rating
Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
0
Would love your thoughts, please comment.x