Humorystyczne szaleństwa – recenzja komiksu Przygody wielkiego wezyra Iznoguda #5

Przygody wielkiego wezyra Iznoguda Tom 5 - recenzja

Mały ciałem, ale wielki marzeniami, taki właśnie jest wezyr Iznogud, który za wszelką cenę chce zostać kalifem. Jest on gotowy dosłownie na wszystko, aby zrealizować ten plan. Przy jego realizacji przy okazji zapewnia on czytelnikowi gigantyczną dawkę dobrego humoru. Przynajmniej tak było do tej pory, czy tak też jest w przypadku tomu piątego?

Przygody wielkiego wezyra Iznoguda #5 zawiera historie wydane w latach 1984-1989, a więc już po śmierci Rene Goscinny’ego. Dla serii oznacza to nic innego jak przejęcie scenariuszowej pałeczki przez samego Tabary’ego i kilku innych twórców. Jak taka „zmiana” wpływa na jakość tytułu? Odpowiedź nie może być jednoznaczna, ale na pewno nie jest to poziom legendarnego francuskiego twórcy komiksów.

W piątym tomie znajdziemy cztery albumy zatytułowane: Koszmary Iznoguda Wspólnik Iznoguda, Urodziny Iznoguda i Iznogud wreszcie kalifem. Każda z tych historii nigdy wcześniej nie pojawiła się na naszym rynku, jest to więc ich wielka premiera.

Przygody wielkiego wezyra Iznoguda Tom 5 - rysunek 1
Przykładowe rysunki: Egmont Polska

Tom rozpoczyna album Koszmary Iznoguda, który jest zbiorem jednostronicowych humorystycznych historyjek tworzonych przez dziennikarza Alaina de Buhlera. Każda z opowieści ma mniejsze lub większe odniesienie do sytuacji społeczno-polityczno-gospodarczej Francji ówczesnego okresu. Powoduje to niestety, że bardzo wiele żartów nie będzie zrozumiałe dla rodzimego czytelnika (nawet tego starszego). Z całej dostępnej tutaj treści, ten rozdział zdecydowanie prezentuje się moim zdaniem najsłabiej.

Trochę lepie jest w przypadku pełnoprawnych długich historii (Wspólnik Iznoguda, Urodziny Iznoguda i Iznogud wreszcie kalifem). Pierwsza z nich przenosi bohatera serii w dość zaskakujące i gorące miejsce – czyli do piekła. Tamtejszy władca nie jest zadowolony z jego nieudolności w przejęciu władzy. Nie są to jedyne „szaleństwa”, jakie zawarto w tym rozdziale. Pojawia się również pewien niezwykle uzdolniony artysta, potrafiący tworzyć hiperrealistyczne dzieła. Przywołana zostaje wróżka (pojawiająca się po wypowiedzeniu przekleństwa), która najwyraźniej lubi ekshibicjonizm (za każdym razem pojawia się bez kolejnego ubrania). Harun Arachid zapada na dziwną chorobę, a na scenie pojawia się sam Hitler. Żarty nie zawsze są tutaj najwyższych lotów i spora ich część raczej kierowana jest tylko i wyłącznie do dojrzałego odbiorcy. Potrafią one jednak momentami naprawdę mocno rozbawić.

Bardziej „klasycznie” prezentują się albumy Urodziny Iznoguda i Iznogud wreszcie kalifem. Mamy tam do czynienia z typowymi dla serii prostymi gagami, które powinny rozweselić każdego. Pierwsza z wymienionych historii skupia się na kłopotach wezyra po otrzymaniu magicznego prezentu. Spowoduje on, że Iznogud odbędzie podróż w czasie do XX wieku, gdzie spotka wiele charakterystycznych postaci. W Iznogud wreszcie kalifem, w przeciwieństwie do tego co wskazuje tytuł, bohater porzuca zaś marzenie zostania władcą, co niestety pociąga za sobą wiele szalonych problemów.

O ile do warstwy scenariuszowej można mieć pewne uwagi, to nadal tytuł genialnie prezentuje się pod kątem oprawy rysunkowej. Jean Tabary kolejny raz tworzy prace mocno przyciągające uwagę i umiejące znacząco podbić jakość nawet przeciętnej historii.

Album Przygody wielkiego wezyra Iznoguda #5 znacząco odbiega jakością od początkowych tomów serii. Potrafi on jednak momentami rozbawić i zapewnić chwilę dobrej rozrywki. To powinno w zupełności wystarczyć, aby fani serii umieścili ten tom w swojej kolekcji.

Przygody wielkiego wezyra Iznoguda Tom 5 - rysunek 2


Dziękujemy wydawnictwu Egmont za udostępnienie egzemplarza do recenzji.

OCENA:
6.5/10

Podsumowanie.

Szalony humor zapewniający chwilę rozrywki, odbiegający jednak poziomem od początkowych tomów cyklu.

0 0 votes
Article Rating
Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
0
Would love your thoughts, please comment.x