Seria z przygodami dzielnego kowboja, dość często skupiała się na autentycznych postaciach historycznych. Tak też jest w przypadku albumu Lucky Luke: Belle Starr, który pokazuje prawdziwe oblicze Królowej Bandytów.
Szacowna dama.
Tytułowa Belle Starr wraz ze swoim mężem mogła wieść spokojny „żywot” miasteczku Fort Smith, gdzie nikt nie odważył się podważyć jej autorytetu. Dzięki przekupionemu sędziemu dosyć często ratowała ona z „opresji” lokalnych bandytów, którzy stawali się wobec niej bardzo lojalni. Dzięki temu szacowna „dama” miała pod swoją opieką prawie całe miasto i mogła pozwolić sobie na wszystko. Przynajmniej do czasu kiedy to miasta przybył sam Lucky Luke. Nie trzeba raczej dodawać, że dzielny kowboj nie miał zamiaru przymknąć oczu na łamanie prawa i postanowił zaprowadzić ład i porządek. Nie będzie to jednak nazbyt łatwe i będzie czekać go sporo wyzwań.
Sprawdzone schematy.
Xavier Fauche (scenarzysta) skupia się tutaj na Luke’u, który w swoim stylu radzi sobie z każdym pojawiającym się problemem nie zawsze musząc sięgać po broń. Do tego dochodzi jeszcze spora dawka humoru, która jest przecież znakiem rozpoznawczym całego cyklu. Nie zapomniano tutaj również o sporej wartości edukacyjnej. Dotyczy ona nie tylko tytułowej „Królowej Bandytów”, ale również kilku innych historycznych postaci, które pojawiają się na łamach tego komiksu (chociażby „wieszający sędzia” czy „książę katów”). Jest to naprawdę miły „dodatek”, którego niekoniecznie oczekuje się od tego rodzaju komiksów. Plusem jest również umieszczenie na końcu albumu krótkiej notki biograficznej dotyczącej wspomnianych osób.
Fabularnie tytuł powiela więc sprawdzone schematy serii, zapewniając jednak czytelnikowi sporą dawkę rozrywki. Nie zaliczałbym jednak tego tytułu do ścisłej czołówki cyklu, chociaż biorąc pod uwagę jakość całej serii, nie ma tu zbyt wielu powodów do narzekania.
Wizualnie komiks prezentuje stały „bardzo wysoki” poziom. Zresztą nie może być inaczej, skoro za rysunki odpowiada Morris. Jego cartoonowy styl nigdy się nie zestarzeje i nigdy się nie znudzi i cały czas zapewnia fanom komiksów niesamowitych doznań wizualnych.
Porcja rozrywki dla każdego.
Nie pozostaje więc nic jak tylko polecić album Lucky Luke: Belle Starr każdemu fanowi serii o ile jeszcze nie posiada on go swojej kolekcji. Jeżeli zaś ktoś jeszcze nie miał w ogóle do czynienia z serią (jakimś cudem), to również może po ten tytuł sięgnąć i doskonale się przy nim bawić (nie ma konieczności czytania albumów w konkretnej kolejności).
Polecam:
OCENA:
Lucky Luke: Belle Starr.
Kolejna porcja akcji i humoru z pewną wartością edukacyjną, dzięki której można poznać pewne realia Dzikiego Zachodu.
Dziękujemy wydawnictwu Egmont za udostępnienie komiksu do recenzji.