Bohaterowie ponownie w akcji – recenzja komiksu Avengers: Bez drogi do domu

Avengers Bez drogi do domu - recenzja

Trio komiksowych scenarzystów Al Ewing, Mark Waid i Jim Zub wielokrotnie już oferowało swoim czytelnikom wyrazistą dawkę komiksowej akcji. Nie inaczej jest w przypadku albumu Avengers: Bez drogi do domu, gdzie biorą oni garść herosów i wrzucają ich w nową mocno widowiskową poboczną przygodę.

Prawdziwi bohaterowie nigdy nie odpoczywają i zawsze czekają na nich jakieś nowe nieprzewidziane wyzwania. Tym razem zagrożenie dla świata stanowi tajemnicza Królowa Nocy i jej przerażające potomstwo. Potężna istota zdolna nawet do pokonywania samych bogów. W takiej sytuacji Avengersom nie pozostaje nic innego jak tylko połączyć siły i spróbować kolejny raz uratować uniwersum. Hawkeye, Immortal Hulk, Hercules, Scarlet Witch, Vision, Spectrum, Rocket Raccoon będą mieli okazjię zademonstrować swoje zdolności, jednocześnie mocno zostanie przetestowana siła ich charakteru. Walka będzie trwać nie tylko w kosmosie, ale również w innych miejscach, gdzie pojawią się ciekawe i zaskakujące postacie (chociażby sam Conan Barbarzyńca).

Avengers Bez drogi do domu - rysunek 1
Przykładowe rysunki: Egmont Polska

Najprościej całą historię zaprezentowaną w Avengers: Bez drogi do domu (album wydany na naszym rynku zbiera materiały z dziesięciu pierwotnie wydanych zeszytów) określić mianem łatwej i przyjemnej w odbiorze. Każdy, kto zdecyduje się sięgnąć po tytuł, otrzyma dość typową dawkę superbohaterskiej rozrywki. Kolejne rozdziały to kosmiczna przejażdżka pełna zwrotów akcji i widowiskowych scen. Scenarzyści nie silili się tutaj na zbytnią innowacyjność, decydując się wykorzystać sprawdzone schematy, stanowiące o sile wielu innych tytułów ze stajni Marvela. Są tutaj więc ciekawi bohaterowie, z całą masą osobistych problemów (uzewnętrzniających się w sytuacjach kryzysowych). Dobrze nakreślone sceny podkreślające różnorakie emocje i podsycające dynamikę historii. Odrobina charakterystycznego dla marki patetyzmu wymieszanego ze szczyptą humoru. Przede wszystkim album oferuje jednak masę widowiskowej akcji, która stanowi jego główną siłę.

Jeśli chodzi o wspomnianych bohaterów, to ciekawym rozwiązaniem jest sięgnięcie po część herosów, którzy w danym momencie niekoniecznie znajdują się w mainstreamie (nie są to jednak postacie całkowicie anonimowe). Dzięki temu fabuła staje się ciekawsza, odrobinę wyróżnia się na tle konkurencji i jednocześnie daje szansę zabłyśnięcia tym postaciom. Na plus należy również zaliczyć bardzo zgrabne i nawet sensowne (co nie jest standardem) połączenie dwóch pozornie różnych światów. Conan Barbarzyńca i superbohaterowie być może brzmi dość kuriozalnie, ale o dziwo zapewnia naprawdę przyjemną porcję rozrywki.

Poprawny scenariusz akcji, nie mógłby prezentować pełni swoich zalet, gdyby nie świetna oprawa rysunkowa. Jest kolorowo, wyraziście a co najważniejsze bardzo dynamicznie (z odpowiednią dawką brutalności, jeśli wymaga tego scena). Poszczególnym artystom udaje się utrzymać dość spójny styl, dzięki czemu całość ogląda się z niekłamaną przyjemnością. Na pewne wyróżnienie zasługuje tutaj Marcio Menyz ze względu na jego wizję Cymeryjczyka.

Avengers: Bez drogi do domu jest więc tytułem, przy którym naprawdę miło można spędzić czas i który warto posiadać w swojej kolekcji. Oczywiście pod warunkiem, że nie będziemy od tytułu wymagać czegoś nadzwyczajnego, wykraczającego poza schematy typowego komiksu Marvela.

Avengers Bez drogi do domu - rysunek 2


Dziękujemy wydawnictwu Egmont za udostępnienie egzemplarza do recenzji.

OCENA:
8/10

Podsumowanie:

Solidna dawka komiksu superbohaterskiego, która powinna wywołać na twarzach miłośników tego gatunku, szeroki i szczery uśmiech zadowolenia. Zamknięta forma dzieła pozwala również sięgnąć po tytuł każdemu, niezależnie od poziomu znajomości świata Marvela.

0 0 votes
Article Rating
Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
0
Would love your thoughts, please comment.x