Klasyka sztuk walki w animowanej wersji – recenzja anime Tekken: Bloodline #1

Tekken: Bloodline recenzja anime

Wśród najbardziej popularnych bijatyk większości osób na myśl może przyjść Mortal Kombat, Street Fighter oraz Tekken. Wszystkie osiągnęły tak ogromny sukces, że nie tylko doczekały się kolejnych części gier wideo, ale również adaptacji animowanych i filmowych. Niedawno nowe życie otrzymał ostatni z tych tytułów. Na platformie Netflix zadebiutowało bowiem anime Tekken: Bloodline.

Serial opowiada historię jednego z najpopularniejszych bohaterów serii gier wideo. Jest nim Kazama Jin. Tutaj śledzimy jego losy od momentu, gdy jego matkę zabija tajemniczy demon. Mieszkając na małej wyspie i doskonaląc styl, nastolatkowi przeznaczone jest coś wielkiego. Gdy dochodzi jednak do wspomnianej wyżej tragedii bohater ma w głowie jedno. Zemstę.

Pierwszy sezon Tekken: Bloodline liczy sobie raptem sześć odcinków. Obserwujemy treningi głównego bohatera, który odnajduje swojego dziadka, kolejnej popularnej postaci z gier, a jest nim Heihachi Mishima. Następnie przyglądamy się jego zmaganiom w turnieju Króla Żelaznej Pięści, a finał to konfrontacja Kazamy z demonicznymi mocami.

Anime opowiada pewną zamkniętą historię, choć oczywiście możemy liczyć na dalszy ciąg losów bohaterów. Liczyłem jednak na coś innego. Biorąc pod uwagę bogactwo postaci, miałem nadzieję, że będzie to fajny wstęp do świata Tekken, który powoli będzie budował to uniwersum, przedstawiając nam poszczególne osoby. Można było wymyślić dużo ciekawych historii i wątków ich dotyczących. Twórcy skupili się jednak na Kazamie, a wielu znanych bohaterów pojawia się tutaj w drugoplanowych, czy wręcz epizodycznych rolach.

Większość fanów serii Tekken z pewnością była ciekawa, jak twórcy przedstawią nam walki. Trzeba przyznać, że ich choreografia i styl często przywodzi na myśl gry. Wiele uderzeń, czy kombinacji wizualnie prezentuje się tak, jakbyśmy przyglądali się grze wideo. Są charakterystyczne im odblaski i kolory, co jest bezpośrednim odniesieniem do oryginału. Bardzo spodobał mi się ten element Tekken: Bloodline.

Wraz z rozwojem fabuły styl twórców skojarzył mi się z moimi ukochanymi animacjami lat 90. i wczesnych 2000, które oglądałem jako dzieciak. Na myśl przyszły mi takie tytuły jak Beyblade, Yu-Gi-Oh, MegaMan czy Medabots. Z jednej strony jest tu bardzo charakterystyczna dla popkultury japońskiej historia. Jest w niej również coś odlotowego w amerykańskim stylu. Jako że z powyższymi anime mam związane same dobre wspomnienia, optymistycznie nastroiłem się do oglądania serialu.

Tekken: Bloodline wypadł w moich oczach naprawdę przyzwoicie. Była świetna akcja, fajne montaże treningów Kazamy, zaskakujące sekrety oraz klimat, w którym nie mamy oczywistej walki dobra ze złem, lecz odcienie szarości. Wizualnie serial również prezentuje się bardzo dobrze, o wiele lepiej niż inne anime Netflixa takie jak Saint Seiya, czy Ultraman. Zawiódł mnie jedynie finał, nieco schematyczny i w gruncie rzeczy mało zaskakujący, choć pełen wybuchowej walki. Niemniej animacja zostawiła po sobie bardzo pozytywne wrażenia i mam nadzieję, że jej twórcy nie powiedzieli ostatniego słowa w temacie uniwersum Tekken.


Komiksiarnia Dobra popkultura

Tekken: Bloodline. Sezon 1.
7/10

Ocena:

Pełna akcji i dynamicznych walk historia Kazamy Jina to świetna rozrywka dla fanów bijatyk, a przede wszystkim Tekkena.

0 0 votes
Article Rating
Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
0
Would love your thoughts, please comment.x