Jeśli jest coś, co niezmiennie przez lata cieszyło się popularnością w świecie science-fiction, to z pewnością są to wielkie roboty. Gundam Wing, Transformers, Full Metal Panic!, Neon Genesis Evangelion, czy The Vision of Escaflowne to tylko kilka przykładów tego, jakim uznaniem i powodzeniem cieszą się tego typu produkcje. Jakby tego było mało, znacznie różnią się od siebie, oferując widzowi odmienną rozrywkę. W ciągu ostatniej dekady do tej mechanicznej rodziny dołączyła nowa seria. O jej animowanej odsłonie zatytułowanej Pacific Rim: The Black chciałbym wam dzisiaj opowiedzieć.
Pacific Rim to „dziecko” Guillermo del Toro. Film z 2013 r. nie tylko zapoczątkował franczyzę, lecz również okazał się być najbardziej kasowym tytułem w dorobku reżysera. O co tak właściwie tu chodzi? Gdzieś na Pacyfiku znajduje się szczelina prowadząca do innego świata. Przez nią na Ziemię przedostają się ogromne potwory Kaiju. Aby je powstrzymać potrzebna jest ogromna siła rażenia. W tym celu powstają ogromne, mechaniczne jednostki zwane Jaegerami. Główny problem polega na tym, że do ich prowadzenia potrzebna jest dwójka doskonale zsynchronizowanych pilotów.
Tak to mniej więcej wygląda. Nie ma jednak sensu wdawać się w szczegóły, gdyż zasiadając do seansu Pacific Rim: The Black nie musimy mieć wiedzy na temat poprzednich produkcji. Najważniejsze kwestie zostają nam wyjaśnione na samym starcie. Dalej skupiamy się już tylko i wyłącznie na historii rodzeństwa, brata i siostry, którzy po zniszczeniu ich enklawy przez jednego z potworów ruszają odnaleźć zaginionych przed pięcioma laty rodziców.
Twórcy animacji doskonale pokazują jak trudne jest odnalezienie się dwójki nastolatków w świecie zniszczonym przez potwory. Nawet gdy ich rodzice poświęcili się walcząc z Kaiju i przekazali dzieciom pewną wiedzę na ten temat. Serial nie skupia się tylko na przygodzie i spektakularnych bataliach. Przedstawia nam ludzki dramat, opowiada o braniu odpowiedzialności za własne czyny, gdy główna bohaterka w zasadzie doprowadza do śmierci swoich przyjaciół.
Skoro o bohaterach mowa, Taylor i Hayley Travis to typowe rodzeństwo. Jest między nimi sporo kłótni i przekomarzań, ale kochają się i wspierają jak to brat z siostrą. Mają jednak zróżnicowane spojrzenie na kryzys, w jakim znalazła się Ziemia. Chłopak wykazuje więcej spokoju i rozwagi podczas gdy dziewczyna ma tendencję do pakowania się w kłopoty i woli aktywnie działać niż tylko próbować dożyć kolejnego dnia. To właśnie dlatego ona znajduje ukrytego Jaegera i kompletnie olewając wirtualne szkolenie, sprowadza do swojej osady Kaiju.
Gdy rodzeństwo wydostaje się z tarapatów, postanawia odnaleźć rodziców, pilotów Jaegera. Po drodze czeka ich sporo przeszkód takich jak konieczność znalezienia nowego źródła zasilania dla robota, grupa bandytów pod dowództwem tajemniczego Shane’a, a przede wszystkim nieustępliwy, żądny rewanżu Kaiju zwany Copperhead. To wszystko w raptem siedmiu odcinkach anime, do obejrzenia w niecałe trzy godziny.
Bardzo przypadła mi do gustu pustka australijskich krajobrazów, jaką zobaczyłem w Pacific Rim: The Black. Już sam fakt, że akcja serialu toczy się właśnie w Australii bardzo mnie zainteresował. Rzadko podobne produkcje mają miejsce właśnie tam, co przypadku animacji Netflixa nadało jej oryginalnego klimatu. By zbudować tę atmosferę twórcy zaserwowali nam niejedną niespodziankę, odsłaniając kilka faktów dotyczących Kaiju, a także wprowadzając do historii postać dziwnego, zagadkowego chłopaka, który w przyszłości może okazać się kluczem do odzyskania planety.
Wśród wad serialu, na jakie mogę wam zwrócić uwagę warto wskazać samą animację. Na początku są z nią nie lada problemy. Chodzi o sceny walki Jaegerów z Kaiju, w trakcie których obraz często zwalnia, a wręcz się przycina. To trochę tak jakby odpalić grę na komputerze o zdecydowanie za słabych parametrach. Na szczęście z czasem ta kwestia została poprawiona i kolejne starcia z potworami ogląda się już przyjemniej.
To, jak odbierzecie anime będzie zależeć przede wszystkim od tego czy spodoba wam się historia. Cała reszta, czyli bohaterowie, klimat, muzyka stoją na dobrym, ponadprzeciętnym poziomie. Twórcy Pacific Rim: The Black nie spieszą się z rozwojem swojej opowieści, narzucając sobie spokojne tempo i nie zdradzając od razu najważniejszych sekretów. Zapowiedziano powstanie drugiego sezonu, więc przysiadając do oglądania serialu możecie wziąć pod uwagę, że pewne wątki będą kontynuowane. Przygoda, którą zaoferowali nam Greg Johnson i Craig Kyle wciąga, intryguje i fascynuje, zatem nie czekajcie i dajcie szansę produkcji Netflixa.
Polecam:
Wielkie roboty, ludzkie dramaty i akcja.
Ocena:
Historia ze świata Pacific Rim to zapierająca dech w piersiach akcja, ciekawi bohaterowie, wspaniałe starcia robotów i potworów, czyli to co fani sci-fi z pewnością lubią.