Przyszła pora na kolejną porcję kina azjatyckiego. Tym razem coś dla miłośników XI muzy, którzy gustują w mocniejszych i dość skomplikowanych produkcjach filmowych. Tytuł, w którym połączenie kilku różnych gatunków, jest zupełnie czymś normalnym dla twórców, a przygotowany przez nich nadmiar suspensu dosłownie wylewa się z ekranu hektolitrami.
Tytuł: Czarny węgiel, Kruchy lód (Bai ri yan huo)
Kraj: Chiny
Gatunek: Thriller, Dramat
Końcówka lat 90-tych, Chińska gospodarka zaczyna nabierać coraz większego rozpędu. Z każdym kolejnym miesiącem Chiny coraz szybciej doganiają rozwinięte kraje zachodu. W jeden z fabryk, zlokalizowanych w północnej części kraju, pracownicy odkrywają poćwiartowane zwłoki na jedne z hałd węgla. Śledztwo kończy się dla lokalnej policji śmiercią kilku funkcjonariuszy i zniknięciem mordercy. Kilka lat później krajem wstrząsa seria podobnych zbrodni. Zhang Zili, jeden z ocalałych policjantów sprzed lat, stawia sobie za punkt honoru odnalezienie sprawcy i wymierzenie mu sprawiedliwości. Niestety trauma z przeszłości spowodowała, że został on wydalony ze służby i stał się alkoholikiem. Jego prywatne śledztwo doprowadza go do pięknej Wu Zhizhen (pracownicy pralni), która była powiązana z każdą z dotychczasowych ofiar. Czy uda mu się przełamać swój nałóg i rozwiązać sprawę?
Film tylko z pozoru jest mrocznym thrillerem, w którym to były policjant z problemami star się wyjaśnić dręczącą go od lat zbrodnię. Brzmi to mocno „amerykańsko” i po części tak jest, jednak reżyser Yi’nan Diao zawarł w swoim filmie o wiele głębszy przekaz, szpikując go dość dosadnie azjatyckim klimatem. Film to nic innego jak próba bezpardonowego pokazania skomplikowanego chińskiego społeczeństwa tamtego okresu.
Końcówka lat 90-tych i początek nowego tysiąclecia to dla państwa środka prawdziwy punkt zwrotny. Ich gospodarka zaczynała się robić coraz potężniejsza, a społeczeństwo musiało szybko przyswoić sobie nowe prawa panujące w chińskim kapitalizmie. Socjalistyczne podejście do świata w dość brutalny sposób zderzyło się z zupełnie nowym ustrojem, w którym to trzeba było walczyć o każdy nawet najdrobniejszy kąsek. Przysłowie „przeżywają tylko najsilniejsi” nabrało dla Chińczyków zupełnie nowego znaczenia, co pociągnęło z kolei za sobą pojawianie się w rzeczywistości licznych „bezsensownych” zbrodni (morderstw), o których zaczęło być głośno w mediach. Reżyser ukazuje również kształtowanie w tamtym okresie państwa do takiego stanu, jakim znamy go teraz. Stosunkowo biedna północ, która staje się główną siłą napędową rosnącej gospodarki dzięki licznym fabrykom i głodowym pensjom oraz bogate południe, z pięknymi miastami i ich dzielnicami finansowymi.
Film odbiega również od wszelkich utartych do tej pory schematów. Z każdą kolejną minutą seansu widz, zamiast otrzymać stosowne wyjaśnienia, pozostawiany jest z kolejnymi pytaniami. Wszystkie postacie z każdą kolejną sceną coraz mocniej ukrywają się za coraz głębszą „mgłą” tajemnicy, niepozwalającą jednoznacznie określić kto jest kim. Suspens jest tutaj tak mocno wyczuwalny, że momentami staje się on aż nadto przytłaczający dla nieprzygotowanego widza.
Mocno irracjonalna (dla przeciętnego zachodniego odbiorcy) i intrygująca jest również sama końcówka dzieła, które nie daje oczekiwanych odpowiedzi. Bai ri yan huo (oryginalny tytuł nawiązujący do jednej ze scen filmu, w którym to na tle jasnego nieba widać fajerwerki) pozostawia w umyśle odbiorcy na bardzo długi czas, mając wymusić na nim, aby sam doszedł do pewnych wniosków i odkrył ukrytą prawdę. Oczywiście nie każdemu będzie się to podobać, ale na pewno czyni film Czarny węgiel kruchy lód na swój sposób ciekawym.
Sprawdź inne recenzje kina azjatyckiego.
Polecam:
6/10
OCENA:
Pozycja dosyć specyficzna, mające swoje lepsze i gorsze momenty, która powinna przypaść do gustu miłośnikom bardziej artystycznego kina Państwa Środka.