Cienie z Thule – recenzja komiksu.

Cienie z Thule recenzja komiksu

Conan Barbarzyńca i Lovecraft – dwa różne gatunki fantastyki, które mają na całym świecie miliony fanów. Co mogłoby wyjść z ich połączenia? Przekonać się o tym można sięgając po album Cienie z Thule, który pojawił się w ofercie wydawnictwa Lost in Time.

Cienie z Thule przenoszą nas do starożytnej Szkocji z II wieku naszej ery. Na ziemiach tych trwa wyniszczająca i krwawa wojna pomiędzy ludami Piktów i Galów oraz rzymskim najeźdźcom. Przedłużający się konflikt nie jest na rękę generałowi Horacjuszowi, który chciałby szybko zakończyć podbój. Za namową pewnej wiedźmy uwalnia on więc prastare zło (tytułowe Cienie), które ma zniszczyć jego wrogów. Walkę z mrocznym zagrożeniem podejmuje Cormak Mac Fiann, który chcąc odnieść sukces, będzie musiał zjednoczyć zwaśnione plemiona i sięgnąć po siłę, o której wszyscy już zapomnieli.

Jak zostało wspomniane na samym wstępie recenzji scenarzysta Patrick Mallet oraz rysownik Lionel Marty tworząc swoje dzieło, wzorowali się na twórczości dwóch legend (Lovecrafta i Roberta E. Howarda). Inspiracje te zresztą są już mocno widoczne w samej okładce komiksu. Każdy, kto zdecyduje się sięgnąć po ten tytuł, otrzyma tu więc mieszankę fantazyjnej grozy z heroic fantasy i jest to miks naprawdę bardzo przyjemny w odbiorze.

Mniej lub bardziej oczywiste nawiązania do klasyki to jedna strona komiksu. Autor kreśli tu także historię pełną licznych zwrotów akcji. Jego dzieło potrafi również mocno trzymać w napięciu. Jest to zasługa umiejętnego dawkowania informacji o pradawnej sile, co jest świetnie połączone z brutalną, krwawą otoczką trwającej wojny.

Przyjemny fantazyjny scenariusz nie miałby jednak szansy odpowiednio zabłysnąć, gdyby nie dopasowana do tego rewelacyjna oprawa graficzna. Rysunek Lionela Marty’ego to coś, od czego naprawdę bardzo trudno jest oderwać wzrok. Jego projekty bohaterów są oszałamiające, niejednokrotnie dosyć oryginalne. Obok tego mamy tu wszystko, co powinno znaleźć się w mrocznym fantasy od tryskającej krwi po turlające się odcięte głowy. Jeśli to jeszcze komuś mało to na słowa uznania zasługują także sceny „horrorowe”, które potrafią podnieść ciśnienie czytelnika.

Przykładowa plansza Cienie z Thule - recenzja komiksu.
Przykładowa plansza: alejakomiksu.com

Cienie z Thule to pozycja, którą nie można określić mianem wybitnej. Tytuł raczej nigdy nie stanie się klasyką, o której będą pamiętać wszyscy przez długie lata. Nie zmienia to jednak faktu, że mamy tu do czynienia z naprawdę dobrym i ciekawym dziełem, które zapewnia czytelnikowi solidną porcję rozrywki.


Ocena komiksu Cienie z Thule. PLUSY: MINUSY:
Ciekawe połączenie Lovecraftowskie mroku i Howardowskiej fantastyki. Historia jest momentami troszkę przewidywalna.
Duża dawka akcji.  
Genialnie rysunki.

 

Cienie z Thule.
8/10

Ocena:

Solidna porcja mrocznej fantastyki, od której nie można się oderwać, zanim nie zobaczy się ostatniej strony.


Komiks do recenzji dostarczyło wydawnictwo Lost in Time. Album można również znaleźć w ofercie Komiksiarnia Katowice.


 

0 0 votes
Article Rating
Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
0
Would love your thoughts, please comment.x