Venom #1 to początek klimatycznej historii autorstwa Donny’ego Cates, która została doceniona przez wielu miłośników komiksów na zachodzie. Najwyższa więc pora, aby rodzimy czytelnik, również miał okazję skonfrontować się z tym dziełem.
Ratowanie świata i odkrywanie tajemnic przeszłości.
Historia skupia się tutaj na dalszych losach reportera Eddiego Brocka, którego życie zmieniło się diametralnie w momencie połączenia z kosmicznym symbiontem. Całość fabuły zaczyna się tu dość standardowo. Wspomniana „dwójka” rusza na rutynowy patrol po mieście, aby wyeliminować kilku złoczyńców. Szybko jednak wydarzenia nabierają tempa, a na ich drodze staje potężne monstrum, którego nie będzie można tak łatwo pokonać. Zaczyna się więc walka, której stawką będzie dobro całego świata, dająca również szansę na odkrycie kilku tajemnic związanych z pochodzeniem Venoma.
Widowiskowa akcja i wciągająca treść.
Album jest zbiorczym wydaniem materiałów pierwotnie publikowanych w zeszytach Venom #1-#12. Całą zawartą tutaj historię można podzielić na dwie części, zapewniające czytelnikowi różne poziomy rozrywki. Pierwsze sześć numerów stawia przede wszystkim na widowiskowość, nieprzerwaną akcję, dużo mocnej treści i gościnny występ Spider-Mana.
Kolejna szóstka to już trochę bardziej wymagająca treść, stanowiąca o sile całego albumu. Naprawdę w świetnym stylu zostają tutaj ukazane skomplikowane charaktery zarówno Brocka, jak i Venoma. Obaj współistniejący bohaterowie, mają różne cele, problemy, czy poglądy na świat. Nie zmienia to jednak faktu, że muszą nauczyć się jakoś ze sobą współpracować i nieustannie rozwijać swoją braterską relację. Dużo miejsca w tej części albumu poświęcono również odkrywaniu tajemnic Venoma, które naprawdę potrafią być zaskakujące. Donny Cates umacnia więc swoją pozycję w Marvelu i pokazuje, że potrafi wydobyć z powierzonych mu serii nowe pokłady siły.
Rysunki.
Adekwatna do niezłej fabuły, jest tutaj również oprawa graficzna. Za wizualną stronę poszczególnych numerów odpowiedzialne było trio ( Stegman, Coello, Cassara). Wszyscy artyści wykonali solidnie powierzone im zadania, jednak najmocniej z nich wyróżnia się Ryan Stegman. Jego niebywałe klimatyczne prace, epatujące mrokiem odpowiednią dawką przemocy, wielką dynamiką scen akcji i odczuwalną grozą, zachwycają na każdym kroku. Widać w nich również jaki wpływ na jego miał Todd McFarlane i jego komiksowa sztuka.
Podsumowanie.
Venom #1 to początek naprawdę świetnego nowego spojrzenia na popularnego Marvelowego antybohatera, w którym ciągle drzemie sporo tajemnic i pokłady nieograniczonej rozrywki.
Polecam:
OCENA:
Nie ma znaczenia czy znasz dobrze historię Venoma, czy jest to postać dla ciebie całkowicie obca. W obu przypadkach powinno się sięgnąć, po ten album, aby oddać się chwili intensywnej, szalonej i mocno wciągającej komiksowej fabuły, która zapewnia sporą dawkę rozrywki.
Dziękujemy wydawnictwu Egmont za udostępnienie komiksu do recenzji.