W ostatnich latach Netflix bardzo mocno zainwestował w animowane franczyzy oparte na kultowych tytułach. Serie anime takie jak choćby Ultraman, czy Saint Seiya. Nowe wersje klasyków, np. He-Man i Władcy Wszechświata, a nawet historie oparte na komiksach jak Królik samuraj: Kroniki Usagiego. Część z nich ewidentnie została skierowana do najmłodszych widzów. Miałem obawę, że podobnie będzie z Sonic Prime, nowym serialem platformy streamingowej opartym na przygodach kultowego bohatera gier firmy SEGA. Na szczęście się myliłem.
Netflix udostępnił pierwszą część serialu Sonic Prime 15 grudnia. Składa się na nią 8 odcinków, z których każdy trwa niecałe 25 minut. Twórcy nie od razu zdradzają nam, o czym będzie opowiadać ta historia. Zachowują dla siebie odpowiedzi na kilka ważnych pytań. Jednocześnie, udaje im się przykuć oko miłośników serii gier o Sonicu, zaznajomionych z tym światem i jego bohaterami, jak i osób zupełnie niewtajemniczonych, dzieciaków, które nie miały jeszcze do czynienia z niebieskim jeżem.
Początek to typowa przygoda Sonica. Kolejny atak Doktora Eggmana na dom naszych bohaterów. Jeż wraz z paczką swoich przyjaciół – Knucklesem, Amy, Tailsem i Rouge – próbuje go powstrzymać. Trzeba jednak podkreślić, że Sonic to bardzo niecierpliwy, a przez to często również nieuważny bohater. Zamiast spokojnie wysłuchać swoich partnerów, bez chwili namysłu rusza do akcji. Uderzając w tajemniczy kryształ – Pryzmat Paradoksu – przenosi się do innego świata.
W skrócie, w kolejnych odcinkach bohater przenosi się do kilku alternatywnych rzeczywistości. Ich cechą wspólną jest brak Sonica. Wszystko inne, w tym otaczający świat, a także przyjaciele jeża, jest zupełnie inne. W ten oto sposób miłośnicy serii mają okazję zobaczyć swoje ukochane postaci w zupełnie nowym wydaniu. Polega ono przede wszystkim na tym, że różnią się charakterem od swoich pierwowzorów, choć częściowo także wyglądem.
Już po obejrzeniu dwóch pierwszych odcinków, gdy twórcy zdążyli zarysować historię oraz cel serialu, byłem bardzo mile zaskoczony. Sonic Prime nie jawi się bowiem jako kolejna bardzo ugrzeczniona, skierowana tylko do dzieciaków animacja. Nie jest tak schematyczna, jak kilka wspomnianych przeze mnie na wstępie tytułów. Jej twórcy pozwalają sobie na sporo niespodzianek, a całość nie wydaje się zbyt infantylna, by dorośli fani Sonica nie mogli się przy niej dobrze bawić.
W ten oto sposób Sonic spotyka swoich przyjaciół w wersji pirackiej, trafia do świata w 100% zdominowanego przez technologię Eggmana, a także do leśnej krainy, w której rządzi „potwór”. Nie mamy tu do czynienia z oklepanym pomysłem w stylu jeden odcinek – jedna historia i tak w koło Macieju. Zachowana jest ciągłość akcji, a wydarzenia z pierwszych odcinków mają wpływ na bohatera i na przykład swoje konsekwencje na późniejszym etapie historii.
Trzeba jednak przyznać, że osiem odcinków to bardzo mało. Ciężko nacieszyć się serialem Sonic Prime, gdy tak szybko się kończy. Tym bardziej że na nowe epizody będziemy musieli poczekać do przyszłego roku. Szczegółowej daty ich premiery jeszcze nie znamy, więc może to trochę potrwać. Szkoda, bo serial wypada fantastycznie pod względem fabuły – prostej, ale zaskakującej – a także pod względem wizualnym. Animacja komputerowa robi przede wszystkim świetny użytek z wizytówki Sonica, czyli jego szybkości, często podporządkowując jej dynamiczną akcję i walki.
Podsumowując, Sonic Prime jest jak najbardziej animacją zarówno dla najmłodszych, jak i dla dojrzałych widzów. To świetna rozrywka, która pokazuje, że takie klasyki jak, chociażby Sonic można przedstawić w formie satysfakcjonującej wszystkie pokolenia. Macie tutaj akcję i humor. Motyw wielu wymiarów, mocno eksploatowany w ciągu ostatniego roku, może na tym etapie wydawać się niektórym dosyć oklepany, ale mnie urzekły alternatywne wersje bohaterów oraz odmienne światy i już nie mogę się doczekać, aż poznam kolejne.
Sonic Prime. Sezon 1.
Ocena:
Wciągająca, barwna, dynamiczna historia to Sonic w najlepszej formie. Pozycja zapewniająca rozrywkę widzowi w każdym wieku.