Dostęp do wody odbieramy jako oczywistość. Choć każdy zdaje sobie sprawę z obszarów na ziemi pozbawionych tego luksusu, raczej głębiej nie zastanawiamy się nad znaczeniem tego faktu. Co, jednak gdyby nagle sytuacja się zmieniła? Jak szybko ludzie pozbyliby się skrupułów za choć kroplę życiodajnego płynu? Susza przedstawia swoją odpowiedź na to pytanie, prezentując tydzień koszmaru z odciętej od wody Kalifornii.
Zwyczajny dzień, sobota jak każda inna. Niby od dawna w wiadomościach pojawiają się newsy o panującej suszy, o wysychających rzekach. Ale znawcy się na pewno tym zajmą, prawda? Nas to nie dosięgnie. Jednak nagle z kranów przestaje lecieć woda, a dźwięk z telewizora szybko pozbawia złudzeń o możliwej usterce. Kalifornia została odcięta od rzeki Kolorado, tragiczny w skutkach kryzys Suchych Kranów właśnie się rozpoczął.
Wilki, owce i pasterze.
Akcja rozpoczyna się z perspektywy przedstawicieli dwóch rodzin mieszkających po sąsiedzku. Dwójka nastolatków, choć geograficznie tak sobie bliska wychowana została w zupełnie różnych środowiskach. Alyssa jest inteligentną, mającą większe ambicje na przyszłość, typową nastolatką. Lubianą, ale nie wyróżniającą się szczególnie, doszukującą się w ludziach dobra. Z bratem i rodzicami jest przykładem rodziny jak każda inna. Po drugiej stronie płotu czytelnik poznaje Keltona, okolicznego dziwaka. Zarażony rodzinną obsesją na temat survivalu i przetrwania od lat przygotowuje się na wypadek apokalipsy. Przy pierwszych symptomach kryzysu czuje się jak ryba w wodzie, mogąc w końcu wypróbować nabyte umiejętności. Przy okazji wykorzystać je, by zbliżyć się do sąsiadki, w której od lat się podkochuje.
Widziałam opinie krytykujące książkę za niekonsekwentne kreacje bohaterów. Jednak dla mnie to jedna z największych zalet powieści. Dokładniej, konfrontacja wyobrażeń o własnej osobie z rzeczywistością. Posiadanie wiedzy teoretycznej nie znaczy, że w prawdziwej sytuacji zagrożenia człowiek będzie potrafił właściwie zareagować. Kto tak naprawdę okaże się owcą, a kto wilkiem? Będziecie musieli sami się przekonać. Do tego autorzy nie zapominają, że bohaterowie są nadal tylko nastolatkami, czasem podejmują głupie decyzje, nie myślą o niektórych kwestiach, inne bagatelizują. W nerwach reagują przesadną agresją lub odwrotnie, są nad wyraz ufni. Wyszło to bardzo naturalnie, czytelnik niekoniecznie musi ich uwielbiać, jednak jako narratorzy sprawdzają się dobrze.
Susza nie ma podziału na czerń i biel. Nawet główni bohaterowie mają swoje momenty i heroizmu i podłości oraz samolubnego egoizmu. W chwili prawdziwej próby mało kto przedłoży obcego człowieka nad zagrożonych bliskich. Ostatecznie wszyscy będą skazani na własne sumienie i życie ze świadomością popełnionych czynów.
6 dni apokalipsy.
Książka okazała się trochę inna niż się spodziewałam. Wiele pozycji z tego gatunku jest bardzo przerysowana, główne postacie szybko pozbywają się skrupułów, a fabuła pędzi do przodu. Susza przedstawia bardziej realistyczną drogę rozwoju kryzysu. Akcja przez pół książki jest dość spokojna, opowieść drogi miesza się ze statecznymi rozważaniami o dalszych działaniach. Jednak im trudniej zdobyć wodę tym bohaterowie staną przed trudniejszymi i bardziej dramatycznymi decyzjami. Finał pasuje do wybranego przez autorów stylu powieści, nie przesadnie widowiskowy, ale grający na emocjach czytelnika. Choć samo zakończenie było dla mnie trochę za bardzo „amerykańskie” i pozostawiło lekki niedosyt. Mam wrażenie, że przy lekkich modyfikacjach książka mocniej by wybrzmiała.
Na początku czytania wydawało mi się, że tydzień to trochę za mało by rozwinąć dystopijną wizję. Jednak może przez specyfikę wymyślonego kryzysu i fakt, że odwodnienie następuje po krótkim czasie jestem w stanie uwierzyć w szybkość pojawienia się gotowych na wszystko 'wodnych zombie’. Struktura jest oparta na teorii 3 dni do zezwierzęcenia i gdy wspomni się wydarzenia z ostatnich dwóch lat ma się wrażenie, że książka trafia w punkt. Co prawda, by przyspieszyć akcję akurat z perspektywy głównych bohaterów, autorzy zastosowali uproszczone wytrychy fabularne, jak utrata wody pitnej. Niektóre sploty przypadków można było poprowadzić lepiej, aby nie był tak naciągane.
Narracja i wydanie.
Narracja pierwszoosobowa prowadzona jest z perspektywy czterech postaci. Zapewnia to różnorodność, każdy z nich w swoich przemyśleniach skupia się na innych kwestiach. Dodatkowo główna fabuła wypełniona jest migawkami z innych miejsc kryzysu w różnym stopniu związanymi z przewodnią opowieścią. Wyróżniają się użyciem innej czcionki, mniej wygodnej w czytaniu, jednak przy krótkich fragmentach całkowicie wystarczającej. Zmiany perspektywy są podpisane, tak samo jak mijające dni. Muszę pochwalić również okładkę, minimalistyczną i intrygującą.
Styl autorów szybko wciąga w świat przedstawiony, przeszkadzała mi tylko jedna kwestia. Jak na książkę o ciągłym poszukiwaniu wody bohaterowie trochę za mało myślą o pragnieniu. Przez to czytelnik też momentami zapomina o co toczy się stawka.
Przestroga na przyszłość.
Susza, choć ze względu na bohaterów zaliczana do młodzieżówek, nie jest przeznaczona tylko dla ich fanów. Porusza istotne kwestie i pozostawia po sobie przemyślenia, które każdy powinien wziąć do serca. Bo gdy jej scenariusz zrealizuje się w realnym świecie będzie już za późno. Oprócz tego to kawał wciągającej historii, która przypadnie do gustu wielu czytelnikom.
Dziękujemy wydawnictwu YA! za udostępnienie egzemplarza do recenzji.
Polecam:
Susza.
OCENA:
Tydzień w odciętej od wody Kalifornii zapewni wiele wrażeń, mimo wolno rozwijającej się akcji książka utrzymuje napięcie i pozostawia czytelnika z wieloma przemyśleniami. Nie jest to pozycja tylko dla fanów młodzieżówek.