Kosmiczni piraci – recenzja książki Expeditionary Force #7: Renegaci

Expeditionary Force #7 recenzja

Na naszym rynku ukazała się już siódma odsłona przygód bandy Wesołych Piratów i pewnej wrednej kosmicznej sztucznej inteligencji. Z czym tym razem przyjdzie mierzyć się załodze Latającego Holendra i w jaki sposób Skippy uprzykrzy życie ludzi?

Latający Holender i jego dzielna załoga to trzon Sił Ekspedycyjnych ONZ. O ich „mocy” każdy mógł się przekonać, czytając wcześniejsze tomy serii. Wielokrotnie gotowi byli oni na największe poświęcenie, aby tylko ratować naszą planetę. Nareszcie powracają oni do swoich domów, aby odrobinę odpocząć i przy okazji naprawić jednostkę. Snucie urlopowych planów przerywają im jednak pewne wydarzenia. Kolejny raz żołnierze wplątują się bowiem w kłopoty, z których nie będzie się dało łatwo wykaraskać. Wszystko rozpoczyna się od próby usunięcia ze stanowiska Bishopa. Osoby, które podjęły taką decyzję, nie spodziewały się jednak oporu zarówno ze strony Skippyego, jak i załogi, której niespecjalnie podobał się plan zmiany dowódcy. Nie są to jednak jedyne „problemy”, z jakimi będą musieli borykać się bohaterowie. Gdzieś w cieniu kosmosu czai się bowiem kolejne zagrożenie, które czeka na okazję zniszczenia Ziemi.

Zwariowani bohaterowie, szalone pomysły, humor i duża dawka kosmicznej akcji. Są to elementy, stanowiące szkielet kolejnych odsłon serii. Podobnie jest w przypadku książki Expeditionary Force #7: Renegaci. Zasiadając do lektury tego dzieła, można być pewnym, że w kolejnych rozdziałach autor dostarczy nam sporej dawki widowiskowości przemieszanej z licznymi żartami (często dość specyficznymi). Jeśli te elementy urzekły kogoś w poprzednich tomach, to tutaj również będzie się on doskonale bawił.

Książka jest napisana dokładnie w taki sposób, aby zapewnić czytelnikowi dawkę prostej, acz przyjemnej rozrywki sci-fi. Żarty sypią się prawie na każdej stronie, a spokojniejsze fragmenty historii twórca wykorzystuje, aby przygotować odbiorcę na większą dawkę kosmicznej adrenaliny. Wesoła Kompania Piratów posiada bowiem „bojowy statek”, którego nie zawaha się użyć, a towarzysząca im sztuczna inteligencja nie lubi, jak jej coś zagraża.

Zawiedzeni tytułem będą jednak ci czytelnicy, którzy oczekiwaliby po książce czegoś „nowego”. Twórca nie sili się tutaj bowiem na żadne poważniejsze zmiany fabularne. Schemat historii jest dokładnie taki sam jak w poprzednich częściach. W niektórych fragmentach można wręcz odnieść wrażenie, że korzysta on z metody kopiuj-wklej. Czy jest to poważna wada znacząco wpływająca na końcową ocenę? Wszystko zależy od indywidualnych potrzeb czytelnika i tego, czego oczekuje on od książki. Prostota i powtarzalność scenariusza moim zdaniem nie jest jakimś poważniejszym uchybieniem. Większym problemem Expeditionary Force #7 jest brak bardziej wyrazistych postaci drugoplanowych. Ciągłe wypychanie na pierwszy plan Skippyego i Bishopa w pewnym momentach jest odrobinę nużące i prosi się o jakieś urozmaicenie.


Najlepszy ceny książek znajdziesz w tym miejscu.

Expeditionary Force #7: Renegaci.
6.5/10

Ocena:

Humor i kosmiczna akcja. Czyli kolejna prosta dawka sci-fi, która jednych odrzuci, innym zaś zapewni chwilę przyjemnej popkulturowej rozrywki.

0 0 votes
Article Rating
Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
0
Would love your thoughts, please comment.x