Znajdujemy ich, gdy są już martwi #1 to początek nowej serii sci-fi, która zabiera czytelnika w odległe zakątki kosmosu, skrywającego liczne niebezpieczeństwa i mroczne tajemnice.
Ukazana tutaj historia została osadzona w odległej przyszłości, kiedy to ludzkość musiała zmagać się z niedoborem surowcowym. Bliższe i dalsze okolice naszej planety zostały dosłownie ogołocone z każdego wartego uwagi pierwiastka. Wtedy odkryto tajemnicze zwłoki kosmicznych gigantów, okrzykniętych momentalnie „Bogami”. Ich martwe ciała okazały się nadzieją rasy ludzkiej na lepszą przyszłość. Ciało „Bogów” stało się bowiem źródłem nie tylko potrzebnych surowców, ale również jedzenia. Od tego momentu załogi kosmicznych statków przeszukiwały „wielką ciemność” w poszukiwaniu martwych bóstw. Jednym z nich jest jednostka Vihaan II, którą dowodzi kapitan Malik. Mężczyzna doskonale zdaje sobie sprawę z istoty jego misji. Jego umysł nieustannie zaprzątają jednak tysiące różnych pytań i wątpliwości. Jego największym marzeniem jest odkrycie żywego Boga i zrozumienie ich kosmicznych tajemnic.
Jak sam zarys fabularny pokazuje, mamy tutaj do czynienia z dość złożonym dziełem, które będzie oferować czytelnikowi sporą liczbę sekretów. Scenarzysta Al Ewing zabiera odbiorcę w kosmiczną podróż, w której znalazło się miejsce dla makabry, tajemnic, walki o przetrwanie, wewnętrznych rozterek bohaterów i poszukiwanie „Boga”. Początek opowieści potrafi więc być zarówno mocno intrygujący, jak i momentami trochę zbytnio przesadzony i niejasny. Twórca ma tutaj pewne problemy z przejrzystością budowania świata, co przekłada się na dynamikę fabuły. Sam początek historii prezentuje się świetnie, napędzając ciekawość czytelnika. Kilka stron dalej scenariusz zbyt mocno jednak zwalnia, ustępując miejsca górnolotnym rozważaniom, które jednych zachwycą innych zaś przeraźliwie wynudzą.
Początkowo pewne zastrzeżenia można mieć również do samych bohaterów. Szybko poznajemy tutaj podstawowe informacje na ich temat i nic ponadto. Wydają się one przez to bardzo płytkie i niejakie. Na całe szczęście w połowie tomu autor nadrabia w tej kwestii zaległości i zaczyna mocniej rozwijać ich złożone osobowości. Z każdą kolejną stroną stają się one bardziej „intrygujące”, a relacje zachodzące pomiędzy nimi stają się ważną częścią historii.
Jeśli chodzi o oprawę wizualną komiksu, to niekoniecznie zachwyci ona każdego miłośnika powieści graficznych. Simone Di Meo postawił tutaj na grafikę komputerową, która co prawda ukazuje przepych teł i dobrze oddaje dynamikę niektórych scen, ale moim zdaniem zbytnio przytłacza rysunki bohaterów na pierwszym planie. Mocno dyskusyjna jest tutaj również zastosowana paleta barw. Mariasara Miotti stawia na istną kakofonię żywych kolorów, które zbyt mocno wpływają na estetykę i jakość rysunków (ocena subiektywna).
Znajdujemy ich, gdy są już martwi #1 nie jest może idealnym początkiem kosmicznej serii, ale tytuł ma pewien potencjał, dzięki któremu może przerodzić się w coś naprawdę dobrego. O tym jednak przekonamy się wraz z kolejnymi częściami.
Dziękujemy wydawnictwu Non Stop Comics za udostępnienie egzemplarza do recenzji.
Polecam:
Kosmiczna podróż w poszukiwaniu Boga.
Ocena:
Komiksowa mieszanka sci-fi, fantastyki i filozofii, która ma swoje pewne problemy „jakościowe”, ale nadal pokazuje spory potencjał do rozwoju w ciekawym kierunku. Al Ewing jako doświadczony i lubiany komiksowy twórca zasługuje na zaufanie i sprawdzenie, co przygotował on w kolejnych częściach dla czytelników.
[…] Pierwszy tom serii stał się szkieletem dla nowego, bogatego i mocno złożonego świata. Al Ewing starał się połączyć widowiskową stronę science fiction z dobrze wyczuwalną nutką dramatu, dodając do tego masę filozoficzno-religijnych akcentów, dzięki którym historia nabrała wyraźniejszej głębi. Scenariusz pierwszego tomu był więc dość intrygujący, chociaż nie pozbawiony pewnych zauważalnych błędów. Czy zostały one wyeliminowane w kontynuacji? Niestety nie. Zanim jednak przejdziemy do tego, co poszło nie tak, należy docenić zalety dzieła. Największą i najważniejszą z nich jest umiejętność twórcy do łączenia akcji, religii, filozofii i polityki w jedną zwartą całość (której nie powstydziłby się sam Frank Herbert). Wyobraźnia scenarzysty pracuje na najwyższych obrotach, dzięki czemu potrafi on mocno angażować czytelnika (spragnionego bardziej złożonego sci-fi). […]