Elfy, orki, miecze, karabiny laserowe, magia, wróżki, odrzutowe motocykle, smoki i życie po życiu. Cały ten różnorodny galimatias elementów znalazł się w komiksie Reborn: Odrodzona. Autorem „ciekawego” mariażu technologii i fantastyki jest nikt inny jak sam Mark Millar, który kolejny raz udowadnia, że jego głowa pełna jest intrygujących pomysłów.
Życie po życiu
Cała historia zaczyna się dosyć nietypowo, bo w domu opieki, gdzie w ciężkim stanie przebywa główna bohatera Bonnie Black. Staruszka przeżyła swoje w miarę szczęśliwe życie u boku ukochanego męża, który niestety zmarł przed laty. Teraz i jej czas się kończy, ma ona jednak nadzieje dołączyć do swojego ukochanego. Śmierć staje się więc początkiem czegoś nowego, chociaż nie koniecznie tak wyobrażała sobie ona „raj”. Budzi się ona bowiem jako dwudziestolatka w fantazyjnej krainie, gdzie od lat toczona jest zażarta wojna. Mieszkańcy tego świata upatrują w niej przewidzianego w proroctwie wielkiego wojownika i wyzwoliciela. Momentalnie więc zostaje ona okrzyknięta boginią, która będzie walczyć ze złem. To jednak nie będzie jej jedyny i główny cel. Okazuje się bowiem, że świat w którym się znalazła (łączący magię i technologię) to miejsce, gdzie dusze ludzkie odradzają się w swojej „młodszej” formie. Gdzieś tam jest więc jej ukochany, którego będzie ona próbowała odnaleźć. Pomocni w wyprawie okażą się wierny pies oraz jej dawno zmarły ojciec.
Wartka akcja
Brzmi to wszystko dość intrygująco, jak na Millara przystało. Życie po śmierci, „raj” przedstawiony jako baśniowa kraina przeżywający wojenną zawieruchę, odrodzeni ludzie stający się „bohaterami”. Cały koncept scenariusza może wydawać się początkowo preludium do nietuzinkowego pokazania pośmiertnej rzeczywistości i radzenia sobie człowieka ze śmiercią. Szybko jednak scenarzysta rozwiewa jakikolwiek złudzenia „głębokiego” dzieła, serwując czytelnikowi prostą, ale bardzo przyjemną dynamiczną opowieść fantasy z dużą dawką pozytywnych emocji. To czy uznany to za wadę, czy wręcz przeciwnie, będzie już bardzo mocno zależne od konkretnego czytelnika. Powiedzmy sobie jednak szczerze, decydując się na komiks, na którego okładce widnieje bohaterka z mieczem, wielki wojownik z wąsem oraz opancerzony pies, raczej niewiele osób oczekuje, że będzie to metafizyczna opowieść o śmierci i jej następstwach. Oceniając więc komiks przez pryzmat graficznej powieści przygodowej, otrzymujemy całkiem udany album, zapewniający solidną porcję rozrywki. Mark Millar potrafi pisać dynamiczne historie, w których nie brakuje walk, wyrazistych bohaterów, ciekawego klimatu i kilku zaskakujących zwrotów fabularnych. Oczywiście nie ma tutaj mowy o czymś „rewolucyjnym”, bo twórca sięga po dobrze znane schematy, jednak tutaj doskonale się one sprawdzają. Nie brakuje w albumie jednak kilku mniej lub bardziej wyraźnych wad, które związane są z pewnymi niedopowiedzeniami lub pomniejszymi „absurdami” fabularnymi. Na całe szczęście nie są to elementy na tyle znacząco, aby mocno wpłynąć na ostateczny pozytywny odbiór historii.
Rysunki
Ogromnym walorem komiksu są również wspaniałe rysunki autorstwa Grega Capullo. Artysta dba o każdy szczegół swoich prac, umiejętnie kreśli dynamiczne sceny, jak i świetnie prezentuje bohaterów. Jego wizja fantastycznego świata, w którym nie brakuje wymyślnej technologii, potrafi mocno olśnić, tak samo, jak niektóre nietuzinkowe formy kadrowania. Jedno jest pewne, w albumie jest na czym zawiesić oko i raczej większość miłośników komiksów powinna być zadowolona.
Reborn: Odrodzona jest więc kawałkiem naprawdę przyjemnego w odbiorze awanturniczo-przygodowego albumu, który pochłania się na jedno posiedzenia i który zapewnia solidną dawkę prostej, ale wciągającej rozrywki. Jeśli ktoś szuka tego rodzaju „czasoumilacza” i jest fanem twórczości Millara, to zdecydowanie powinien sięgnąć po ten tytuł.
Dziękuję wydawnictwu Mucha Comics za udostępnienie egzemplarza do recenzji.
Polecam:
-
7/10
-
8/10
-
8/10