Lucky Luke: Marcel Dalton to nic innego jak kolejna odsłona popularnej „westernowej serii”. Tym razem mamy do czynienia z odrobinę nowszą odsłoną cyklu, a więc komiksem, który nie został napisany przez Rene Goscinnego. Czy przekłada się to na jakość dzieła? O tym można się przekonać, czytając poniższą recenzję.
Jak sam tytuł albumu wskazuje, Lucky Luke kolejny raz będzie miał tu do czynienia z dobrze wszystkim znaną rodzinką Daltonów. Tym razem nie chodzi jednak wyłącznie o braci i ich przestępczą karierę. Na amerykańską ziemię przypływa bowiem kolejny członek rodu. Tytułowy Marcel Dalton to szanowany obywatel Szwajcarii, który przybywa do USA w celu nabycia pewnego banku. Na zlecenie gubernatora jego ochroniarzem i przewodnikiem zostaje właśnie LL. Nie będzie to łatwa i przyjemna praca. Szczególnie że tam, gdzie pojawiają się wielkie pieniądze, tam zawsze piętrzą się różne kłopoty.
Za historię zawartą w albumie komiksu Lucky Luke: Marcel Dalton odpowiedzialny jest scenarzysta Bob De Groot. Fani cyklu mogą kojarzyć to nazwisko, chociażby z części Artysta Malarz, w której całkiem dobrze poradził on sobie z powierzonym mu zadaniem. Czy tak też jest w przypadku recenzowanego tytułu? Bardzo trudno jest jednoznacznie odpowiedzieć na to pytanie. Z jednej strony mamy tutaj bowiem do czynienia z dziełem podtrzymującym klimat cyklu. Z drugiej zaś poziom historii znacząco odbiega od jakości oferowanej przez Goscinnego.
Na pewno nie można odmówić twórcy umiejętnego prezentowania prostego, ale przyjemnego w odbiorze humoru. Liczne gagi (głównie związane z braćmi Dalton, którzy zostali zatrudnieni w banku przez swojego krewnego) potrafią wywołać uśmiech na twarzy czytelnika. Zastrzeżenia można mieć jednak do zaserwowanej intrygi, która jest strasznie przewidywalna i niedopracowanej postaci Marcela (jest on płaski i kompletnie niezapadający w pamięć).
Powodów do narzekania nie ma, jeśli chodzi o oprawę graficzną komiksu. Nie powinno to nikogo dziwić, jeśli za rysunki odpowiedzialny jest tutaj sam Morris. Oznacza to, że jest kolorowo i klimatycznie, czyli dokładnie tak jak chcą tego fani serii.
Porównując bezpośrednio album Lucky Luke: Marcel Dalton z innymi (szczególnie wcześniejszymi) odsłonami serii, wyraźnie widać spadek jakości dzieła. Komiksowi bardzo daleko do scenariuszowego geniuszu Goscinnego, ale potrafi on również zapewnić chwilę prostej i niezobowiązującej rozrywki.
Lucky Luke: Marcel Dalton.
Ocena:
Prosta dawka westernowej rozrywki, która momentami rozbawi czytelnika, jednak daleko jej do poziomu scenariuszy Goscinnego.