Miłość do pixelowej oprawy graficznej i gier przypominających czasy 16-bitów nie maleje. Regularnie na rynku pojawiają się więc nowe pozycje tego typu. Jedną z nich jest Record of Lodoss War: Deedlit in Wonder Labyrinth.
Na samym wstępie warto potencjalnemu odbiorcy przybliżyć czym jest seria Record of Lodoss War. Pozycja ta to pierwotnie powieść fantasy autorstwa japońskiego autora Ryo Mizuno, która swego czasu stała się prawdziwym hitem w Kraju Kwitnącej Wiśni. Jej popularność szybko rozlała się na inne popkulturowe tytuły (manga, anime, gry). Większość dzieł z serii niestety jednak nigdy nie opuściło rynku japońskiego, a tym samym nie miała ona okazji przebić się do szerszej świadomości zachodniego odbiorcy. Wyjątkiem jest anime, które nawet dzisiaj doceniane jest przez miłośników dobrej Tolkienowskiej fantastyki.
Fabuła Deedlit in Wonder Labyrinth toczy się właśnie po zakończeniu wspomnianej animacji i pokazuje losy elfki Deedlit, która budzi się w tajemniczym labiryncie i nie wie, jak się tam znalazła. Kolejne odkryte przez nią ślady i napotkane osoby będą stopniowo przywracać jej pamięć i rozwijać całą historię. Teoretycznie niektóre opisane wydarzenia czy pojawiające się postacie będą więc zrozumiałe tylko dla widzów anime. Prawda jest jednak taka, że po grę bez większych przeszkód może sięgnąć każdy. Scenariusz bowiem jest typowym prostym fantasy, z bardzo jasnym podziałem na dobro i zło. Ponadto cała fabuła stanowi tutaj drugie a czasem i nawet trzecie tło, nie będąc żadną większą wartością dodaną do gry.
Zdecydowanie największe znaczenie dla gracza ma tutaj forma rozgrywki. Gra jak na klasyczną metroidvanie przystało, stawia na eksplorację dużej mapy (środowisko 2D), gdzie niektóre przejścia są zablokowane i trzeba będzie do nich powrócić w późniejszym etapie zabawy po zebraniu odpowiedniego przedmiotu lub mocy. Jeśli chodzi o samą formę rozgrywki i walki to bardziej doświadczeni gracze z pewnością zauważą liczne inspiracje twórców takimi hitami jak Castlevania: Aria of Sorrow czy Symphony of the Night. Momentami wręcz można powiedzieć o kopiowaniu całych rozwiązań. Nie wpływa to jednak negatywnie na jakość tytułu, wręcz przeciwnie stosowanie sprawdzonych schematów zapewnia graczowi wiele dobrej zabawy. Autorzy pokusili się tutaj również o inne mniej oczywiste zapożyczenia, chociażby z takiego hitu jak Ikaruga. Długoucha bohaterka przez całą zabawę ma możliwość korzystania z pomocy dwóch różnych duchów (ognia i wiatru). Swobodnie można się pomiędzy nimi przełączać, aktywując tym samym ich moc. Jest ona niezbędna do pokonywania niektórych przeciwników czy przedostawania się w nowe sektory mapy. Ponadto zależnie od tego, jaki duch jest aktywowany, jest się niewrażliwym na określone ataki. Mało tego ładuje się wtedy określony pasek mocy danego ducha. Kiedy osiągnie on trzeci poziom, zwiększa się moc zadawanych obrażeń i bohaterka automatycznie zaczyna się leczyć. Gracz musi więc nauczyć się odpowiedniego i szybkiego przełączania tych zdolności, tak aby być gotowym na pokonanie wymagających wrogów (szczególnie bossów). Oczywiście jak na tytuł z elementami RPG przystało, każdy pokonany oponent to punkty doświadczenia, które przekładają się na awans postaci na kolejne poziomy.
Jeśli chodzi o świat gry oraz pojawiających się przeciwników, to twórcy postawili na sporą różnorodność. Zarówno projekty poziomów, jak i wrogów są przemyślane i nie nudzą się zbyt szybko. Obok wykorzystywania zróżnicowanego oręża (które można zebrać po pokonanych wrogach lub kupić w sklepiku), na gracza czekają tutaj również pewne zagadki środowiskowe, do rozwiązania których wykorzystujemy łuk. Nie są one jednak jakoś specjalnie „innowacyjne” czy zaskakujące, momentami wręcz mogą trochę irytować. Większość z nich to konieczność otwarcia „bramy” na zasadzie dźwigni. Pewne zastrzeżenia można mieć również do rozlokowania punktów zapisu i teleportów. Często występują one w różnych miejscach na mapie, co czasem wymusza bezsensowną konieczność przedzierania się przez sporą część planszy (gdzie nie ma większego sensu walczyć z odradzającymi się słabymi przeciwnikami). Dodatkowo na mapie można znaleźć kilka innych aktywności, pokroju gry hazardowej czy wyzwania dla łucznika, są to małe przyjemne dodatki, ale nie wpływają jakoś mocno na końcową ocenę. Nie można mieć również najmniejszych zastrzeżeń do artystycznej strony gry. Pixelowa grafika doskonale pasuje do formy rozgrywki. Sprite’y są duże i ładne, dobrze współgrają z jasnymi kolorami. Świetnie prezentuje się tutaj również animacja ruchów i samej walki. Na plus wypada także ścieżka dźwiękowa, która zapewnia świetny akompaniament do akcji w klimatach fantasy.
Record of Lodoss War: Deedlit in Wonder Labyrinth pomimo swojej pewnej „wtórności” jest zabawną, wciągającą i dobrze przygotowaną grą, która potrafi zapewnić sporą dawkę rozrywki. Kilka godzin (pomiędzy 6-8) spędzonych w cyfrowym świecie na pewno nie jest czasem straconym i miłośnicy retro klimatów powinni być z tytułu więcej niż zadowoleni.
Gra była ogrywana na Xbox One. Dostępna jest również wersja na Switch, PS5, PS4, XSX, PC.
Dziękujemy wydawcy firmie Playism za udostępnienie gry do recenzji.
Polecam:
Satysfakcjonująca dawka rozrywki.
Ocena:
Team Ladybug stworzył dzieło, które powinno spodobać się zarówno wielkim fanom marki Lodoss, jak i tym którzy poszukują przyjemnej metroidvani w klimatach fantasy. Niezależnie od tego, do której grupy się zalicza, to można być pewnym, że przez pewien czas z twarzy gracze nie będzie schodził uśmiech zadowolenia.