Wiele już mieliśmy wizji tego, co może czekać człowieka i naszą planetę. Jedne wskazują na Sąd Ostateczny, a inne skupiają się na walce ludzkości o przetrwanie. W szczególności ta druga perspektywa została bardzo szeroko opisana w popkulturze. Od zombie, przez historię o ostatnich osobach na Ziemi, aż po najazd kosmitów, meteoryt niszczący planetę, czy wybuch bomb atomowych. Ilu autorów, tyle pomysłów. Kolejny z nich poznajemy za sprawą komiksu Pewnego razu gdzieś na końcu świata Księga pierwsza.
Mezzy przemierza pustkowia. Jest ona, a właściwie była Strażniczką Pustkowia. Teraz musi odpokutować za popełniony czyny. Nie do końca czuje się jednak winna. Na swoje drodze spotyka Maceo. Chłopak jest pełen energii i pomysłów. Żyje w odosobnieniu, zamieszkując przystosowany do swoich potrzeb wieżowiec. Ma tam masę zgromadzonego jedzenia, a przede wszystkim czuje się tam bezpiecznie. Po co zatem opuszczać tę przystań? Spotkanie z dziewczyną przekonuje go jednak, że warto zaryzykować, a jego serce zaczyna przy niej szybciej bić.
Pewnego razu gdzieś na końcu świata Księga pierwsza to naprawdę intrygujący i na swój sposób oryginalny początek historii o tym, że nawet gdy większość ludzkości zniknie z powierzchni ziemi, a planeta będzie w zasadzie martwa, to miłość i tak przetrwa. Na kartach komiksu mamy okazję przyglądać się jak to uczucie kiełkuje. Jednocześnie odkrywamy sekrety otaczającego bohaterów świata, a istotnym elementem fabuły są rozdziały, które dają nam wgląd w ich daleką przyszłość. Tam sprawy przybierają bowiem zupełnie nieoczekiwany obrót i dają nam dodatkowo ciekawą perspektywę na główną oś wydarzeń.
Komiks jest wizualnym majstersztykiem. Naprawdę przepięknie prezentują się ilustracje różnych części wyniszczonego świata. Dawka realizmu świetnie łączy się tutaj z młodzieżowym klimatem i elementami fantasy. W warstwie wizualnej, za którą odpowiada Alexandre Tefenkgi, jest coś magicznego. Nie da się tego opisać słowem, to po prostu trzeba zobaczyć. Zarówno pustkowia, czające się na nich niebezpieczeństwa, jak i same projekty postaci prezentują się fantastycznie. Ilustracje i kolory świetnie podbudowują atmosferę niepewności i zagrożenia w tej nieznanej nam rzeczywistości.
Bardzo spodobał mi się również fakt, że Jason Aaron nie idzie na łatwiznę i porusza poważne tematy. Widzimy jakie rzeczy muszą robić nastolatkowie, by przetrwać. Nie jest im obca brutalna, przerażająca śmierć, czy okrucieństwo. Ucieszyło mnie również to, że autor nie skupia się na tym, byśmy odkryli co się z tym światem stało. Koncentruje się na swoich bohaterach i ich relacji. Nie stara się na siłę odkrywać wszystkich tajemnic wykreowanej przez siebie rzeczywistości, lecz pozwala nam nacieszyć się tym krajobrazem.
Mezzy i Maceo świetnie się uzupełniają. Ona potrafi przetrwać i jest odważna. On wprowadza dużo humoru, a przede wszystkim serca i nadziei. Mają na siebie dobry wpływ, co dostrzegamy wraz z kolejnymi rozdziałami. Pewnego razu gdzieś na końcu świata Księga pierwsz nie pozostawia to więc świetnie napisana historia w klimacie postapokaliptycznym. Nie brakuje jej oryginalności i świeżości. Do niewielu rzeczy można się tutaj przyczepić, co najwyżej do słabo rozpisanych antagonistów. Poza tym, zarówno młodsi, jak i dojrzalsi czytelnicy odnajdą mnóstwo frajdy w eksplorowaniu rzeczywistości z kart komiksu oraz perypetii głównych bohaterów.
- Scenarzysta: Jason Aaron
- Ilustrator: Alexandre Tefenkgi, Nick Gragotta
- Wydawnictwo: Nagle Comics
- Format: 170×260 mm
- Liczba stron: 170
- Oprawa: miękka
- Druk: kolor
- Data wydania: 21 luty 2024
Komiks do recenzji dostarczyło wydawnictwo Nagle Comics. Pozycję tą można również naleźć w ofercie Komiksiarnia Katowice.
Pewnego razu gdzieś na końcu świata Księga pierwsza.
Ocena:
Oryginalna i angażująca historia z motywem końca świata, gdzie nie sama apokalipsa nie jest najważniejsza.
ZALETY: | WADY: | |
Kolorowa, charyzmatyczna para bohaterów | Brak mocnego czarnego charakteru. | |
Świetna oprawa graficzna. | ||
Niesamowita atmosfera komiksu. | ||
Interesujący świat. |