Serial Castlevania okazał się wielkim sukcesem. Początkowo wszyscy podchodzili do tego tytułu z dystansem, gdyż historia pokazuje, że wiele adaptacji gier okazuje się często nieudanymi. W tym przypadku było jednak inaczej. Zadowoleni byli zarówno fani serii gier, jak i miłośnicy animacji i po prostu dobrych seriali. Mało która produkcja Netflixa jest równie satysfakcjonująca. Wieści o kontynuacji i nowej historii osadzonej w tym uniwersum nie zdziwiły więc chyba nikogo. Tylko że tym razem oczekiwania były już znacznie większe. Czy Castlevania: Nocturne im podołało? Przekonajmy się.
Elementem łączącym oba wymienione przeze mnie seriale są oczywiście wampiry oraz zwalczająca je od pokoleń rodzina Belmontów. Tym razem mamy do czynienia z Richterem potomkiem Trevora. Zanim jednak wejdzie on na drogę łowcy, jesteśmy świadkami traumatycznego zdarzenia, które odciska na młodym chłopaku wielkie piętno. Na jego oczach ginie matka zabita przez swojego bezwzględnego i potężnego nemesis Olroxa. Ten pozostawia jednak bohatera przy życiu, aby w przyszłości spróbował się z nim zmierzyć.
Przyznam, że początek jest równie zaskakujący co nielogiczny. Pozostawienie Belmonta przy życiu wydaje się bowiem bezsensowne i przyznam szczerze, że trąci pójściem na łatwiznę i brakiem lepszego pomysłu scenarzystów. Nie jest to jednak na tyle żenujący zamysł, by zniechęcić się do dalszego oglądania. W kolejnych odcinkach pierwszego sezonu Castlevania: Nocturne obserwujemy narodziny ruchu oporu, który ma zdławić opresję francuskich wampirów. Jednocześnie wątek ten został wpleciony w realia Francji okresu Rewolucji Francuskiej co bardzo fajnie się ze sobą współgra.
Niestety wraz z kolejnymi odcinkami jest jakoś tak… nudno. Mamy pewien schemat i działania, które widzieliśmy już w pierwszej serii. Tworzenie nocnych potworów czarodzieje łowcy no i w końcu wampiry. W sumie nie zdążymy nawet dobrze poznać a co dopiero polubić naszych bohaterów, którzy pojawiają się jak grzyby po deszczu, aż tu nagle dochodzimy do finału z otwartym zakończeniem. Tę brutalność i krwawość też już znamy. Jedyną główną różnicą wydaje się czas i miejsce akcji. Poza tym serial nie wciągnął mnie tak jak Castlevania.
Być może problemem jest to, że w pierwszej serii mieliśmy ukształtowanych bohaterów, a tutaj dopiero zaczynają swoją drogę. Tylko że twórcy w pewnym momencie zdają się o tym zapominać i z szybkością błyskawicy posuwają fabułę do przodu, a rozwój postaci zostaje w tyle. W sumie to nie wiem, czy byłbym w stanie powiedzieć choćby jedną ciekawą rzecz na temat każdego z bohaterów. Są dość nijacy i osobiście nie poczułem więzi zrozumienia z żadnym z nich. Nawet wampiry wydają się nudne. Nie zrozumcie mnie źle. Gdybym nie miał za sobą seansu Castlevanii, to ta część historii pewnie bardzo przypadłaby mi do gustu. Oczekiwania były jednak spore i w moim mniemaniu nie udało się im sprostać.
Cieszy przynajmniej fakt, że pod względem animacji muzyki i ogólnego klimatu animacja Netflixa to wciąż najwyższa półka. Zachwycające sceny walki są krwawe i oryginalne. Ma się wrażenie, że twórcy w ich trakcie nie zwalniają tempa ani na chwilę. Ogląda się je świetnie i nieraz owocują w wiele niespodzianek. Szkoda, tylko że scenariusz nie idzie w parze z tymi pozytywnymi elementami. Liczyłem, że będzie to inna oryginalna historia osadzona w tym uniwersum i niestety pomimo solidnego poziomu serialu to jednak się na nim zawiodłem.
Źródło: YT Netflix.
- Odcinki: 8
- Premiera: 28 września 2023
- Studio: Powerhouse Animation Studios
- Źródło: Netflix
- Gatunek: Animacja, Fantasy, Przygodowy
Castlevania: Nocturne. Sezon 1.
Ocena:
Mocna akcja i świetny klimat, ale dość przeciętny scenariusz. Seria prezentuje się więc zdecydowanie poniżej oczekiwań i swojego potencjału.