Komiksowa oferta wydawnictwa Egmont powiększyła się o drugi tom „metalowej” sagi Snydera. Kontynuacja ponownie zabiera czytelnika w szalony i widowiskowy świat DC, w którym bohaterowie muszą wspiąć się na wyżyny swoich możliwości, aby uratować Multiversum.
Tom drugi serii Death Metal składa się z sześciu zeszytów, przy czym głównemu wydarzeniu poświęcony jest tylko jeden z nich. Cała reszta to powiązane z nim dodatki, które rozwijają niektóre równoległe wątki, stając się ważnym uzupełnieniem osi fabularnej. To jednak w zupełności wystarczy, aby znacząco popchnąć wydarzenia do przodu, pogłębić historię i zniwelować niektóre niejasności pierwszej części. Snyder ograniczoną ilość miejsca wykorzystuje w stu procentach, skupiając się na trzech oddzielnych grupach superbohaterów i ich planie ostatecznego starcia.
Z każdą kolejną stroną albumu, przedstawiona historia posuwa się do przodu, starając się jednocześnie racjonalnie powiązać ważniejsze wydarzenia z uniwersum DC (co nawet się udaje). Zarówno Snyder, jak i inni scenarzyści mieszają tutaj różne koncepcje, dodając do nich coś własnego i tworząc tym samym treść, która powinna spodobać się każdemu fanowi marki. Nie ma jednak co ukrywać, że największą wartością tytułu jest jego widowiskowość. Prym wiodą tutaj sceny starć z przeciwnikami, pokazanie poświęcenia bohaterów, ukazanie ich wielkiej odwagi i zacieranie się różnic pomiędzy nimi. Obok tego wszystkiego można znaleźć dylematy moralne czy wewnętrzne rozterki (bohaterów i złoczyńców), są to jednak tylko miłe dodatki do „superbohaterskiej akcji”. Scenarzyści ponadto bawią się tutaj różnymi koncepcjami „mrocznych” wersji Batmana i wykorzystują potencjał złożoności kosmicznej fabuły, aby zapewnić czytelnikowi dawkę wyrazistego szaleństwa, humoru i dobrej zabawy.
Tom drugi mocno rozpieszcza fanów komiksu, jeśli chodzi o warstwę graficzną. Grupa artystów na czele z Francisem Manapulem , Eddym Barrowem , Gregiem Capullo czy Danielem Sampere ma tutaj naprawdę wiele do zaoferowania i pokazania. Wszyscy mocno przyłożyli się do powierzonego im zadania, dzięki czemu odbiorca ma okazję oglądać znakomicie dopracowane plansze, które niejednokrotnie potrafią na dłużej przykuć uwagę. Jak zawsze w przypadku zbioru rysunków różnych artystów ich ocena będzie mocno zależna od osobistego gustu czytelnika. Najlepiej (moim zdaniem) prezentują się tutaj dzieła Capullo i Manapula, najsłabiej zaś artystyczna wizja Riley’a Rossmo.
Batman Death Metal #2 jest więc tytułem, który powinien spodobać się zarówno fanom serii, jak i tym czytelnikom, którzy szukają solidnej dawki wciągającego widowiskowego komiksu.
Dziękujemy wydawnictwu Egmont za udostępnienie egzemplarza do recenzji.
Polecam:
Epicka dawka akcji.
Ocena:
Widowiskowa i momentami zaskakująca dawka superbohaterskiej akcji, która zapewnia czytelnikowi dużą dawkę dobrej rozrywki.