Bezimienni to bohaterowie, o których nikt nie wie, a którzy na przestrzeni czasów zmieniali bieg historii Stanów Zjednoczonych. Do tej pory poznaliśmy dwóch z nich, czyli radioaktywnego Geigera oraz robota, Junkyard Joe. Teraz, nakładem wydawnictwa Nagle ukazała się kolejna historia, za sprawą której poznajemy Bezimiennego. Tym razem jest to Redcoat.
Simon Pure to brytyjski żołnierz z czasów rewolucji amerykańskiej. Mężczyzna w wyniku niezwykłego zbiegu okoliczności staje się nieśmiertelny. Co jeszcze ciekawsze, odbiera tę moc jednemu z Ojców Założycieli USA podczas bitwy pod Trenton w 1776 roku! Od tej chwili żyje przez wieki, stając twarzą w twarz z historycznymi legendami – od Benedicta Arnolda, przez Annie Oakley, aż po młodego Alberta Einsteina.
Pierwszy tom serii zbiera siedem zeszytów historii Geoffa Johnsa, odpowiadającego za całą serię o Bezimiennych. Scenariusz płynnie łączy elementy alternatywnej historii USA, magii i czarnego humoru. Simona ciężko nazwać prawdziwym herosem. To bowiem antybohater, nie zawsze altruistyczny, ale niesamowicie barwny i charyzmatyczny. Popełnia mnóstwo błędów i jest zapatrzony w siebie. Jednakże, z czasem, pod wpływem innych zaczyna zmieniać się na lepsze.
Simon to zdecydowanie najmocniejszy punkt Redcoat. To jeden z najwyrazistszych bohaterów z jakimi miałem do czynienia w ostatnim czasie. Mężczyzna jest moralnie niejednoznacznym skurczybykiem, któremu nie raz jako czytelnik kibicujemy pomimo jego egoizmu. Otaczający go bohaterowie występują tutaj niejako w formie kontrastu, jeszcze bardziej podkreślając jego przywary, ale z czasem także jego chęć zmiany.
Do pełnej intrygi, zwrotów akcji, ucieczek i pościgów fabuły świetnie odpowiada wizualny styl Bryana Hitcha. Zachwyca szczegółowością — od kostiumów i architektury po magiczne efekty. Sekwencje walk są dynamiczne i pełne ekspresji. Rysunki doskonale ujmują również postać głównego bohatera komiksu. Wygląda on i zachowuje się dokładnie tak, jak byśmy sobie to wyobrażali.
Mimo tego, że sama historia zmierza w kierunku zapobieżenia destrukcji całego państwa i nie brakuje w niej dramatycznych momentów, Redcoat to przede wszystkim zabawa. Mamy tu sporo humoru, a żartobliwy ton i charakter bohatera przywodzi na myśl takich zawadiaków jak chociażby Jack Sparrow. To lekka historia z dreszczykiem. Świetnie wyważona, raz zabawna, a kiedy indziej, trzymająca w napięciu. Przede wszystkim jest jednak po prostu wciągająca.
Redcoat to barwna mieszanka historii, kulturowych odniesień i fantasy. Napędzana przez egocentrycznego, ale urokliwego protagonisty historia wciąga nas od samego początku. Z kolei klimatyczne ilustracje powodują, że ciężko oderwać nam się od tego świata. To idealny start świeżo zainaugurowanej serii.
PLUSY: | MINUSY: |
|
|
|
|
|
|
|
Ocena:
Redcoat tom 1.
Redcoat to barwna mieszanka historii, kulturowych odniesień i fantasy. Napędzana przez egocentrycznego, ale urokliwego protagonisty historia wciąga nas od samego początku. Z kolei klimatyczne ilustracje powodują, że ciężko oderwać nam się od tego świata. To idealny start świeżo zainaugurowanej serii. Z tak unikalnym i charyzmatycznym bohaterem oraz szczegółowo rozplanowaną historią, Redcoat po prostu nie można pominąć.
Album do recenzji dostarczyło wydawnictwo Nagle Comics. Komiksy w dobrych cenach do znalezienia również na Komiksiarnia Katowice i CENEO. |