Pierwsze dwie części mangowe cyklu o Wikingach od Hanami były więcej niż zachwycające. Pora więc sprawdzić jak na tym tle prezentuje się Saga Winlandzka #3 i jak wyglądają dalsze losy bohaterów, którzy zjednali sobie uznanie sporego grona czytelników.
Siły Danów podbijają kolejne tereny Anglii, nie mając żadnego godnego siebie przeciwnika. Młody książę Kanut z trudem odnajduje się w takiej rzeczywistości, gdzie na każdym kroku grozi mu śmierć. Piraci pod przywództwem Askeladda ciągle poszukują szansy do walki i zdobycia bogactwa. Doskonałą do tego okazją jest ochrona księcia przed siłami Thorkella, który nieustępliwie ciągle za nimi podąża. Tak w wielkim telegraficznym skrócie prezentują się wydarzenia stanowiące tło fabularne dla akcji pokazanej w trzecim tomie serii.
Każdy, kto zdecyduje się sięgnąć po recenzowany tomik, na pewno nie będzie miał prawo narzekać na nudę. Trzecia część mangi nadal skupia się na kilku bohaterach, rozkładając dość równomiernie pomiędzy nich narrację. Nie należy jednak oczekiwać od komiksu wyraźnego postępu w prezentowanej historii. Autor dość wyraźnie zwalnia tutaj tempo okrywania nowych elementów scenariusza, za to wypełniając strony swojego dzieła mocną i bezpardonową akcją. Bezsprzecznie największą zaletą tej odsłony jest „walka”, która występuje tutaj w każdej możliwej postaci i konfiguracji. Czekają na nas tutaj nie tylko ekscytujące pojedynki jeden na jeden, ale również wielkie „epickie” bitwy z całą masą wojowników. Jedno jest pewne, trup będzie ścielił się tutaj gęsto, a Walhalla będzie musiała przyjąć wielu nowych mieszkańców. Wszechobecna śmierć oczywiście nie dotyczy tutaj postaci, które pełnią jakąś istotną rolę w całej historii. Pod tym względem każdy, kto będzie oczekiwał od tytułu dużej „realności”, będzie mocno zawiedziony. Saga Winlandzka hołduje tutaj typowej dla mangi manierze, prezentowania istotnych herosów jako postaci z niemal nadprzyrodzonymi zdolnościami, których nie są wstanie powstrzymać żadne odniesione rany. To, czy uznamy to za wadę to sprawa mocno indywidualna, na pewno każdy, kto lubi mangi, będzie do tego elementu przyzwyczajony.
Saga Winlandzka #3 to nie tylko zapierające dech w piersiach potyczki. Yukimura potrafi również w niektórych momentach odpowiednio stonować całe napięcie i za pomocą małych retrospekcji, zaprezentować ważną przeszłość dla niektórych bohaterów. To właśnie dzięki takim fragmentom tytuł nabiera nie tylko pewnej dozy emocjonalności, ale również wprowadza do historii odrobinę poważniejszej treści. Niczego złego nie można również napisać na temat samych występujących w opowieści postaci, które są przez autora naprawdę świetnie wykreowane i skrywają jeszcze wiele tajemnic.
W kwestiach wizualnych tomik prezentuje tak samo wysoki poziom jakościowy, jak dwie poprzednie części. Ciągle mamy do czynienia z genialne narysowanym tytułem, który powinien zachwycić nawet największych komiksowych estetów. Zaprezentowane tutaj sceny walk to czysty geniusz, który podziwia się przez dłuższy czas, chłonąć każdy szczegół rysunków. Na siłę można się przyczepić do braku odpowiednich teł w niektórych kadrach, ale to jest naprawę mało istotna wada.
Nie pozostaje więc nic innego jak tylko stwierdzić, że Saga Winlandzka #3 to mangowy „geniusz”, po który powinien sięgnąć każdy miłośnik dobrych komiksów. Całość jest tak rewelacyjna, że ponad 400-stronnicowy album czyta się w błyskawicznym tempie, ze szczerym uśmiechem zadowolenia na twarzy.
Dziękuję wydawnictwu Hanami za udostępnienie egzemplarza do recenzji.
Polecam:
-
8/10
-
9/10
-
10/10
-
8/10
Krótko:
Szczęk oręża, masa krwi, widowiskowe walki i świetnie wykreowani bohaterowie.